To film poetycki. Ludzie uciekający z więzienia w jeszcze większe, śmiertelne zagrożenie walczą z nim bezsilnie. Nie wiadomo, czy arktyczny mróz jest dla nich większym zagrożeniem, czy pędząca lokomotywa. Zwykłym śmiertelnikom, kolejarzom nie udaje się zatrzymać potwora, więc rusza w pościg szeryf, szef więzienia. Jego klęska, ku euforii więźniów ma wymiar powalający - gubi go szaleńcza nienawiść do uciekinierów. Happy-endu więc nie będzie, jedynie Oscar wyzwoli się z obsesji wolności ginąc wraz z katastrofą kupy żelastwa, którą w istocie jest lokomotywa pędząca po bezdrożach arktycznej, białej, intensywnie pięknej pustki.
Film jest genialny, ale tłumaczenie lektora na TVN poniżej krytyki.
Mam wrażenie, że każde ich słowo przekręca. Chyba nie przetłumaczył dobrze żadnego zdania w tym filmie.
Film jest naprawdę genialny., a mam go na oryginalnej płycie DVD z napisami. Co do lektora - potwierdzam.
Widziałem dzisiaj, chyba dziesiąty raz. Ciarki co chwila. Historia ma ciężar gatunkowy greckiej tragedii, Alaska i te lokomotywy jak fatum, Voight rewelacyjny. Nie przepadam za jego późniejszymi rolami, ale ta jest wybitna. Film z pierwszej 10-tki ever.