Nie myślałem że jeszcze zobaczę dobry amerykański film czyli nie taki jak większość dzisiejszych, trwających nie więcej niż 90min nowości z popierdułkową fabułką trącąca infantylizmem, patetyzmem na wyrost, z przesadnym cudowaniem itp itd.
Tu mamy dobra historię, opowiedzianą i pokazaną w prosty sposób ,u kazującą skrzywioną mentalność żołnierzy czyli syndrom tzw psa wojny.
Ten film obejrzę raz jeszcze, jest dużo lepszy od dobrego "No country for old men".
A co ma ten film fo No country ...? Tylko to ze gra w nim ten sam aktor...nie porownuj innych gatunkow filmu
Dwóch tych samych aktorów ! :D :P jeżeli ten film miałby przebić NCFOM to musiałby być arcydziełem albo bardzo temu bliski. Na razie nie widziałem, to się nie wypowiadam....
Trzech, bo jeszcze jest ta pani w barze z kurczakami, w NCFOM grała recepcjonistkę, która pokonała Chigurha ;) A film piękny i mądry.
hihih jak wstawiles emote?? tak "o", da sie? bez problemu?:D to ja chce chichrałe:D
A ja się nie zgodzę, że film był lepszy od NCFOM. Nie miał takiej głębi i wielowymiarowości, jak 'no country...' - zresztą o tym można poczytać na forum tegoż filmu.
Jednak w bardzo przejmujący sposób poruszał sprawę spustoszeń, jakie wyrządza wojna w psychice młodych ludzi. Z całą pewnością WDE, jak NCFOM, skłonił mnie do refleksji. Zwróćcie też uwagę na dość ważną rzecz - prowadzone działania wojenne, te które były przedstawione w filmie, nie są osadzone w brutalnych realiach frontu wojennego, gdzie ludzie ginęli non stop, a każdy dzień był walką o przetrwanie - giniesz albo Ty, albo oni.
<<spoiler>>
Tutaj sytuacja ma się zgoła inaczej, bo wojna bezpośrednio - i to też okazjonalnie - dotyka żołnierzy praktycznie tylko podczas przemieszczania się z punktu A do B. Co nie zmienia faktu, że jest w efekcie druzgocąca. Niesamowicie poraża obojętność tych młodych ludzi na pewne zachowania/ sytuacje, które dla normalnego człowieka byłyby nie do przyjęcia. Weźmy kwestie tego, skąd się wzięła ksywka Mike'a - 'DOC'. Czy też pod koniec filmu przyznanie się jednego z nich do zabicia Mike'a - widać, że to było dla niego takie łatwe, nie budzące wątpliwości, wręcz naturalne. Choć jak widzimy w trakcie obrazu, na początku oblicze wojny ich porażało i tego nie akceptowali, szukając oparcia w kolegach i rodzinie. Z czasem jednak w ich sercach i głowach zagościł demon, który po prostu pozwalał im na zachowanie normalności w tamtych realiach.
Niestety, postawa która tam stała się dla nich normalna, po powrocie do domu nie miała racji bytu, a ich rodzący się przez to wewnętrzny konflikt - możliwości ujścia. Wątek dziewczyny z psem, w mojej ocenie, jest właśnie wprowadzeniem do tego, co stanie się z później Mikiem.
Ciekawy też jest inny aspekt, że ojciec Mike'a, który też jest żołnierzem - i jak sądzę, bo nie pamiętam dokładnie, swoje przeszedł, praktycznie na każdym kroku dochodzenia do prawdy nie daje wiary w to, że jego syn ćpał, chodził na dziwki, czy też pozwalał sobie na zachowania, dzięki którym zyskał swą ksywkę. Wiele się zmieniło. I tutaj można znaleźć pewną analogię do NCFOM, gdzie ludzie starej daty, ufni i rządzący się innymi wartościami, zupełnie nie rozumieją obecnego świata, i tego, że ktoś może bez zmrużenia oka pozbawić ich życia, tylko w oparciu o kaprys, czy rzut monetą. Tutaj śmierć ma podobne - zimne i bezbarwne oblicze.