Fotograf Daniel przybywa wraz z modelką to nietypowego kurortu wypoczynkowego położonego w samym sercu dzikiej Afryki. Prowadzona przez ekscentrycznego milionera działalność mocno ingeruje w życie tubylców. Lokalni mieszkańcy wierzą, że działania białego człowieka mogą rozgniewać boga rzeki, olbrzymiego aligatora. Z czasem okazuje się, że wierzenia tubylców wcale nie muszą być bujdą a sytuacja między miejscowymi a właścicielami ośrodka niebezpiecznie eskaluje.

+ typowe włoskie kino przygodowe z tamtych lat z całą swoją otoczką, klimat, którego nie da się podrobić
+ w gruncie rzeczy, nawet jeśli to wtórna i prosta historia to jednak ogląda się to zadziwiająco ciekawie
+ jest tu trochę zamierzonego lub nie humoru
+ tak naprawdę gdyby dodać tutaj jakieś wątki kanibalistyczne to byłby kolejny reprezentant tego podgatunku bo cała reszta elementów składowych już tu jest
+ kilka scen jest nawet nieźle zrealizowanych i potrafi podnieść nieco napięcie
+ szczególnie w bardzo intensywnej końcówce, ostatnie pół godziny świetnie się ogląda
+ warto pochwalić też lokacje, kręcenie w takich sceneriach zdecydowanie robi odpowiedni klimat
+ dziewczyna Bonda, Barbara Bach, która zdecydowanie podnosi walory estetyczne tej produkcji
+ całkiem niezła ścieżka dźwiękowa, za którą odpowiada Stelvio Cipriani
+ nie mogę nie docenić tego, że nad tak prostą historią pracował aż pięcioosobowy zespół w tym Sergio Martino, Ernesto Gastaldi czy nawet George Eastman

- film wolno się rozkręca, tak naprawdę to snuje się aż do bardzo dobrej końcówki
- nie udało się uniknąć kilku mniejszych lub większych błędów realizacyjnych, bywa też dość niechlujnie
- sceny ataków aligatora nie robią szału, nagrane zbyt chaotycznie i po kosztach
- nie obraziłbym się też na nieco większą ilość gore, wszak taki temat w rękach Włochów zwiastował efektowną masakrę

Tak czy inaczej to całkiem udane kino przygodowe, zdecydowanie warte obejrzenia przez fanów "włoszczyzny". Może nie jest to jakieś nie wiadomo jak ambitne dzieło ale porządne sharksploitation do obejrzenia w luźny wieczór już jak najbardziej tak. Po Sergio Martino za kamerą obiecywałem sobie może nieco więcej ale nie mogę powiedzieć, że się nudziłem. Ot, fani gatunku na pewno znajdą tu sporo rozrywki.