W końcu obejrzałem ten film. Wszedłem w niego bez oczekiwań, w ciemno i może dlatego miło się zaskoczyłem. Film okazał się dobry. I tylko tyle, lub aż tyle, zależnie od punktu widzenia. Na tle innych filmów z DCEU jest fenomenalny stąd zachwyty niektórych widzów. Jednak poprzeczka nie była szczególnie wysoka do przeskoczenia więc fakt że to dobry film to nie takie znowu duże osiągnięcie.

Klimat jest są momenty, kilka niezłych twistów. Zaskoczyła mnie tożsamość Aresa i to że jest bratem Diany, a nie ojcem jak obstawiałem. Gal Gadot wygląda świetnie w kostiumie, miło na nią patrzeć i fizycznie daje radę. Podobało mi się podkreślenie bezsensowności i okrucieństwa wojny. Byłem też mile zaskoczony tym, że nie wciskano na siłę feminizmu, ale zrobiono to z wyczuciem i smakiem. Tak właśnie powinno się to robić. Walki i użycie mocy też było świetne, po za końcowym starciem. W zasadzie to wszystkie plusy.

Niestety nie wszystko zagrało jak trzeba. Mocno szwankuje tempo całego filmu. Początek jest za bardzo przyspieszony. W ciągu 15 min Diana z dziecka staje się dorosła i zdobywa moce, z kolei dalsza część filmu jest zbyt rozwlekła, aż do spotkania z Aresem. Mam też zastrzeżenia do samej Gadot. Dziewczyna pięknie się prezentuje, umie walczyć, ale aktorka z niej słaba i to widać. W niektórych scenach, szczególnie tych dramatycznych, jest kompletnie nieprzekonująca, ale najważniejsze, że brak jej charyzmy. Man of Steel i BvS to były słabe wręcz kiepskie filmy, ale nie można powiedzieć że Hery Cavil i Ben Affleck nie byli charyzmatyczni w swoich rolach. Tymczasem u Gadot w ogóle jej nie widać. Bardziej charyzmatyczny jest Steve Trevor i to za nim idą jego koledzy. Końcowa walka nie do końca mi się podobała. Dopóki Ares walczył jako człowiek, było w porządku, ale gdy się przemienił to zaleciało straszną tandetą. Ta zbroja i cały jego wygląd to po prostu kicz. W ogóle w całej walce widać rękę Zacka Snydera i ciężko powiedzieć czy to dobrze czy źle. Zdecydowanie powinni byli dać Aresowi inny wygląd. Nie podoba mi się też główne przesłanie filmu. Rozumiem szlachetne intencje twórców i próba pokazania młodym ludziom co jest w życiu ważne, ale miłość lekiem na wojnę i zło tego świata ? Przecież to strasznie oklepany banał.

Ogólnie film to krok w dobrą stronę. Oby kolejne były jeszcze lepsze.