Zacząłem oglądać jeszcze w styczniu, więc przypiszę ten film do zestawienia grudzień/styczeń żeby sobie nie psuć początku nowego miesiąca.
Zasługuje na tytuł, naprawdę wstrętny film, ale dużo lepiej opisuje go przymiotnik archaiczny. Najlepszym tego przykładem jest scena zabójstwa pierwszego mężczyzny oraz zacięcie w palec klientki salonu piękności. To idealny przykład na to, że sceny dramatyczne mogą być zaskakująco komiczne. Od gry aktorskiej, przez "oszczędną" scenografię, aż po reżyserię - wszystko robione w starej, "wybitnej" manierze, która opiera się na minimalizmie środków przekazu. Powolna narracja podkreśla jeszcze bardziej mdły i nudny charakter filmu, który bazuje na plątaniu się głównej bohaterki (czytaj: syfiary i ćmy) - Deneuve zmasakrowała ten film.
Kolejny dowód na to, że nie wolno przymykać oko na mankamenty "klasyków" i trzeba oceniać je jak najbardziej rygorystycznie, bo większość z nich nie zasługuje na to znanych i lubianych.
Najbardziej nudny filmowy obłęd z jakim miałem do czynienia.
Uznaję film za traumę Polańskiego spowodowaną ucieczką do USA.
" Kolejny dowód na to, że nie wolno przymykać oko na mankamenty "klasyków" i trzeba oceniać je jak najbardziej rygorystycznie, bo większość z nich nie zasługuje na to znanych i lubianych." Zgadzam się. Ale mimo wszystko w tym przypadku ocena 3/10 wydaje mi się za surowa. A że fil się postarzał nie mam wątpliwości. Oczywiście średnia zawyżona przez fanów Polańskiego, ich prawo w sumie.
Nie zgadzam się, że Deneuve zmasakrowała film. Myślę, że ona miała być taka nudna i przybita i tę rolę spełniła. A że przez to film był nudny, no cóż...
Fajnie, tylko akurat ten film jest z czasów pobytu w Wielkiej Brytanii... :)
Warto by było się doinformować w temacie, jak się chce być recenzentem. Zwłaszcza surowym.