omijać ten film z daleka , film bez klimatu ,nic się nie dzieje ,żadnych emocji , po prostu
słabe kino :/
myślę i myślę i spokoju mi nie daje. bo że "nic się nie dzieje", to w kontekście granic pomysłowości zawsze można się pokłócić. ale że "żadnych emocji"? zastanawiam się jaki musi być twój profil emocjonalny, jeśli konieczność udawania przed dzieckiem w obliczu zbliżającej się klęski życia rodzinnego (pewnie w połączeniu ze wszystkimi wspomnieniami wspólnych chwil ładnych i dobrych), konieczność grania opanowania w sytuacji, gdy się wie, a druga osoba nie wie o zachodzącej pomiędzy wami rywalizacji (z której chcesz wyjść zwycięsko - cokolwiek deklarujesz), konieczność obłudnego odgrywania roli ułożonego męża i ojca w towarzystwie kolegi bawidamka, zupełny brak kontaktu z kimś, kto chyba jest twoim najlepszym znajomym itd. to nie są dla ciebie emocjonujące wydarzenia.
z listy wnioskowałem, że może reagujesz tylko na prawdziwe dramaty: gwałt, poniewierka, kalectwo z poprawką na to, co uprawdopodobnione realiami socjoideologicznymi (bo już koniec świata i opętanie nie) - ale zupełnie mi do tego nie pasuje "między słowami"... tam to dopiero brak emocji jest :)
nie będę się rozpisywał na temat tego filmu więcej bo szkoda słów na to "rumuńskie arcydzieło".Emocje może i były ale w scenariuszu bo w filmie ich nie widać :P gdzie te emocje, w której minucie filmu ,może coś przeoczyłem?? :P
czyli że gra aktorska jednak. no to zaglądam jeszcze raz na te cztery sceny, które wymieniłem. pięknie trzymany dystans cielesny głównych bohaterów w scenie z prezentami (wyraz twarzy pana brănescu mógłby być ewentualnie nieco bardziej zaangażowany); początek rozmowy z przyjaciółmi niemalże idealny - nieprzekombinowane przełykanie śliny, ruchy gałek ocznych wskazujące na znacznie bogatszy dialog wewnętrzny niż to, co dzieje się na zewnątrz; składanie szafy prawie bezbłędne (ale też chyba proste do zagrania. chociaż co ja tam wiem). no tylko pani popistasu trochę nie sprostała wymagającej (i długiej) scenie gabinetowej i takie wrażenie wyniosłem też z samego kina. ale naprawdę. czego chcieć więcej?
aha, ja nie bronię tego filmu jako arcydzieła. ja go oceniam jako bardzo dobry :)