Jak ktoś nie oglądał, to niech nie zagląda do tego tematu, bo natrafi na spoilery.
Po pierwsze - Cliff Anderson, nasz główny bohater i, jak się potem okazuje, morderca - jak to się stało, że Mila Jovovich z nim podróżowała, miała go za męża, nie pamiętała, że wcześniej zabijali? Omamił ją jednym z tych swoich dragów, które wciągali? Czy była chora psychicznie?
W zależności od odpowiedzi na to pytanie wyjaśnią się pewnie niewiadome, jak np to, że nowożeńcy w scenie z przejściem przez potok oglądali w komórce swoje własne zdjęcie, a tego nie wiedzieli (no, może to złe określenie, ale wiadomo o co chodzi).
O co chodziło w scenie ze skorpionem w butelce? Bo tego to już zupełnie nie wyłapałem ^^
W szczególności w dziesięciu ostatnich latach lub kilkunastu, kiedy "zużyto" standardowy schemat thrillera, gdzie co parę lat dodawano coraz to więcej zdaje się tzw. "twistów", czyli nagłych zwrotów akcji, żeby zaskoczyć widza, poświęcano logikę fabuły.
Daimonium, otóż Jovovich wiedziała, że zabijali, wszystko wyjaśnia się podczas ich wspólnej rozmowy, kiedy dowiadujemy się, że obie osoby są chore psychicznie, ale obie na inny sposób, więc się uzupełniają. Tylko choroba psychiczna może w filmie usprawiedliwić takie zachowanie - wcielanie się w role osób, które para zabijała (to był sposób na ich nieśmiertelność - żyć wieloma życiami, bo ich prawdziwe życie było do bani). Oglądając swoje zdjęcia w komórce, mówili w taki sposób, że widz myślał jedno - oni boją się, że to druga para jest tą poszukiwaną. Na koniec okazało się, że oni bali się, że to ich samych można będzie zidentyfikować na nagraniu, ale pada zdanie "to może być każdy").
Scena ze skorpionem w butelce (pierwsza) przygotowuje widza do sceny podczas, której turysta leży bezwładnie prawie sparaliżowany i wówczas może dostać kulkę. Wtedy ma dwa wyjścia - utopią go albo może utopić się sam, kiedy nie może się ruszać - znajduje się w takiej sytuacji jak skorpion w butelce - zrozumiał, że utopili go żywcem.
Moim zdaniem tego wszytkiego nie warto specjalnie analizować, podobnie jak doszukiwać się braku logiki, bo jak wspomniałem, teraz w kinie mało kogo to interesuje, bo bez coraz dziwaczniejszych zwrotów akcji, film nie ma szans nikogo zaskoczyć. W tym filmie zaryzykowano także wprowadzeniem humoru, więc nie każdy zaakceptuje takie podejście, kiedy film miejscami ociera się o kicz i nie wszyscy będą pewni, czy to oby na pewno celowe zagranie.
Dzieki Michal, ja tez nie zalapalam tego skorpiona ale mysle ze w ostatecznosci nie ma co tak rozdzielac kazdego watku. Aczkolwiek lubie filmy gdzie nawet najdrobniejszy szczegoljest powiazany.
Wielkie dzięki za wytłumaczenie, bo też zaraz po obejrzeniu nie kumałem tych wątków :)
TRUE - też wydaje mi się ,że w dzisiejszych czasach scenarzyści i reżyserzy muszą się nieżle nagimnastykować , żeby twisty faburalne w flimach były nie dość , że zaskakujące - to jeszcze w miarę realistyczne..Czasem trzeba zastosować taryfę ulgową i spojrzeć na wszystko z przymrużeniem oka.
Gdybyś mógł mi wyjaśnić o co chodziło z tym powiedzeniem o krzakach to byłabym wdzięczna.
Jest to nawiązanie do filmu Cool Hand Luke z 1967 (Nieugięty Luke po polsku). W filmie tym Paul Newman grający tytułowego Luke'a wielokrotnie uciekał z zakładu karnego i pewnego razu przy przymusowych pracach drogowych powiedział do strażnika, że musi się wysikać, poszedł więc w krzaki a strażnik kazał mu trząść krzakiem (keep shaking that bush) za którym jest, żeby wiedzieć, że nie nawiał. Ostatecznie Luke przywiązał sznurek do krzaka i ruszał nim już podczas ucieczki.
Link do sceny: https://www.youtube.com/watch?v=G7QwTTn3FIk
Ten film to jakaś głupota, ten z rodzaju wyśmiewanych w "Adaptacji" thrillerach o seryjnych mordercach i psychopatach z zaburzeniami osobowości - gliniarz goni mordercę, a na końcu okazuje się, że to gliniarz był mordercą, ale o tym nie wiedział i był w wielu miejscach na raz.
Chodziło o to, że oni mieli taką "filozofię" przejmowania tożsamości swoich ofiar i po prostu wypierali ze świadomości to, że są kimś innym niż właśnie nimi. On sam tłumaczył to na końcu, gdy siedzieli na plaży. Mówił, że jest to jego sposób na nieśmiertelność czy coś takiego. Przynajmniej tak to zinterpretowałam.
No tak, ale takie coś jest mega naciągane. Taka niby choroba psychiczna dwojga ludzi, którzy chcą żyć akurat zyciami innych. Szczególnie bez wyjaśnienia przyczyn - rodzina zastępcza to trochę za mało na aż taką schizę. Dobra, mogę zrozumieć, że Cliff mógł mieć taki mega wpływ na młodszą dziewczynę, ale mimo to ona zachowywała się, jakby naprawdę byli nowożeńcami, więc bez sensu. Nawet jeśli on ją zmuszał, to powinna czuć się z tym źle, a nie tak idealnie odgrywać swoją rolę. Do dupy też, że nie pokazali na końcu co z nią się stało.
a to jak ona tej dziewczynie w namiocie mówiła o swoim życiu, o tym Ricku to nie chodziło o tego Cliffa, że to niby on ? Ja to tak zrozumiałam ale nie wiem
tak tak, Rick to prawdziwy Cliff.. a Cliff to mezczyzna ktorego zabil i przybral jego tozsamosc.
Ten film jest śmieszny, oni zabijali tych wszystkich ludzi, ale główny bohater o tym czytał i pokazał swojej żonie zdjęcie potencjalnych sprawców, ale żona mówi ze to może być ktokolwiek niekoniecznie młoda para, z która podróżują?! Rozdwojenie jaźni czy co? Przez pół filmu małżeństwo się boi i myśli, że sprawcami są ich towarzysze, nawet chcieli podróżować sami, bo główny bohater chciał by jego żona udawała, że się źle czuje, bo boi się, że to oni są mordercami! Jak dla mnie to rozdwojenie osobowości, albo ja nie kumam filmu.
Ty nie kumasz filmu... albo oglądałeś nieuważnie i teraz coś Ci się wydaje. Uwaga SPOJLER! To jest tylko tak pokazane, żeby początkowo wydawalo się... Oni tylko zastanawiają się, czy ktoś może ich rozpoznać na zdjeciu. To nie on chciał, żeby ona udawała, że źle się czuje, tylko ona zaproponowała, że mogą tak powiedzieć. On tylko zapytał, co mieliby tamtym powiedzieć, czy mieliby powiedzieć "myślimy, że jesteście mordercami?" A chcieli odejść, bo tamci nie byli łatwymi ofiarami - mieli broń, polowali, ona bez mrugnięcia okiem oprawiała zwierzynę, on był żołnierzem i twardzielem. Autostopowiczów też nie zabrali, bo tamten był umięśniony i miał jakiś tatuaż z więzienia albo z wojska czy z oddziałów specjalnych.