porównując do "Z punktu widzenia nocnego portiera". Ostanie sceny z mlaskaniem i brudnymi paznokciami mogłeś sobie Panie Horvath darować. Nic one nie wnoszą do całości i zdają się być poniżej jakiegokolwiek poziomu.
Widocznie dzisiaj nikt nie jest w stanie stworzyć nawet namiastki dzieła Kieślowskiego, ale to dobrze. To, że Kieślowski jest nie do podrobienia, świadczy tylko o jego klasie.