Wspaniała gra dwóch głównych aktorów - Van Cleefa i Eastwooda, ale sam film był mocno zagmatwany, szczególnie w końcówce i niezaskakujący akcją.
Zawiodłem się szczególnie na walkach rozgrywanych w nocy, na których mało co było widać i trzeba by było 3 razy oglądać film, że skumać kto jest kim w tej kotłowaninie.
Końcówka również niezaskakująca, w pojedynku Van Cleef - szef gangu, od początku było wiadomo kto wygra. Zrzeczenie się nagrody przez Van Cleefa również niezaskakuje, można było się tego domyśleć.
Myślę, że rewelacyjne oceny filmu biorą się z tego, że "Dobry zły i brzydki" był arcydziełem kinematografii i niejako bazuje na jego opinii.
Mimo wszystko filmu zasługuje na miejsce w TOP100, moja opinia tylko miała udowodnić dużą różnicę między drugą a trzecią częścią Trylogii.
A ja myślę, że rewelacyjne oceny tego filmu biorą się stąd, że jest lepszy od "Dobrego..." o.O
Ktoś sobie wymyślił, że "Dobry..." jest arcydziełem i zdecydowanie najlepszym filmem Leone a później wszyscy w to wierzą.
Istotnie jest świetny ale bez przesady.
tu nie chodzi o wiarę, ale o fakty.
Przed obejrzeniem "Dobrego..." miałem mieszane uczucia, podchodziłem sceptycznie do tego filmu. Ale po obejrzeniu, nie mogłem wyjść z podziwu dla maestrii tego filmu.
Tutaj tego nie było, nie wiem może zastosowałem złą kolejność oglądania.
Oglądałem w tej samej kolejności co Ty ale odczucia mam inne, więc stwierdzenia typu "rewelacyjne oceny filmu biorą się z tego, że "Dobry zły i brzydki" był arcydziełem kinematografii i niejako bazuje na jego opinii" są raczej nie na miejscu. Jak zwykle wszystko sprowadza się do gustu i tyle.
No gust oczywiście, ale nie przyznasz chyba, że rewelacyjna końcówka "Dobrego.." nie zrobiła na tobie wrażenia. Oczywiście są ludzie, którzy kwestionują wielkość wielu filmów uznanych za arcydzieła, np. Ojca chrzestnego czy Psychozy. Ale trzeba ich traktować jak środowiska wywrotowe. Niestety, są pewne kanony i w tym przypadku sytuacja prezentuje sie czarno-biało.
Środowiska wywrotowe :D
Pewnie, że zrobiła na mnie wrażenie ale i tak uważam "Za kilka dolarów więcej" za lepszy film.
Dobry, zly i brzydki jest lepszy, ale to zadna przepasc. Ten film w niczym nie ustepuje 3 czesci trylogii, jedynie tym ,ze jest krotszy i az sie prosi o pol godziny wiecej. Eastwood i Van Cleef zagrali dobrze, ale Gian Maria Volonte rewelacyjnie. Muzyka rewelacja, zakonczenie tez, choc brakuje troche do zakonczenia z "dobry, zly i brzydki", ale do tego zakonczenia nic sie nie umywa. Ogladalem najpierw "Dobry, zly i brzydki" i ogladajac "za kilka dolarow wiecej" mialem ogromne nadzieje, ale sie nie zawiodlem, bo oba tytuly sa wybitne.