Wzruszyłem się, doprawdy. Przepraszam Was wszystkich, ale to amerykańskie g... to dno przy oryginale (polecam gorąco, każdą sekundę, do końca i bez żadnych bzdur w stylu zmartwychwstania, prawdziwe dobre europejskie kino). Być może wszystko było by do strawienia gdyby nie to idiotyczne, szczęśliwe i banalne za razem zakończenie. Wybaczcie, jeśli Was uraziłem, ale jeśli ktoś widział oryginał zrozumie.
Bzdura, chyba, że świrów filmuje się na ulicach europejskich miast, tak po prostu na żywca ( nie butelkowego). Tych oryginałów to u nas mnóstwo ...
Zgadzam się z każdym twoim słowem.
Widziałam oryginał, robi wrażnie.
A ta nowa wersja, no cóż komercja w najczystszej postaci, hollywoodzki bzdet. Zakończenie ... no nie , rence opadajom.
mnie też " opadajom", jak czytam takich lingwistów. Oryginał jest tak po-paprany, jak ta cała filmografia europejska. Oczywiście, zachwycacie się, wypocinami " tulipanowo-żabojadzkimi" , bo koszula bliższa ciału, jak to mówili starożytni Polanie. Niestety, nikt nie przeskoczy produkcji filmowej, kraju X muzy. Jedynie co było lepsze w oryginale, to morda tego psychopaty. Tutaj Jeff Bridges niestety nie dorównał tamtemu " świrowi", bo na szczęście takim się nie urodził. Thriller, trzymający w napięciu, z pozytywnym zakończeniem - duży +
1. "Rence opadajom" to wybieg celowy.
2. Nie dlatego, że Europejskie, tylko to po prostu lepszy film.
3. Skoro "w kraju X muzy", robią tak doskonałe filmy, to czemu masz co chwilę remake jakiegoś filmu z Europy czy Azji?
4. Jak jarają Cię thrillery, gdzie tylko biegają, strzelają i są wybuchy, to polecam czerpać z filmografii Stevena Segala i nie wypowiadać się w tematyce poważnych filmów.
Europejczyk jak coś zrobi ( w tym nieudacznik " polaczek" ), to już wszystkim wydaje się,że " much nie siada". Wtedy okazuje się niestety, że " siada"- gdy tymczasem amerykance" zrobią to na ogół dużo lepiej, każdy pomysł można interpretować na wiele sposobów i nikt nie może mieć o to żadnych pretensji. A nam pozostaje tylko pochylić czoło i " pracować " bardziej twórczo i wydajnie. Chyba, że jak większość EU, mają za bardzo skostniałe karki i o pochylaniu nawet nie pomyślą. Bo naszą maksymą jest " polus potrafi "
Kuźwa człowieku, skoro tak Ci polskość tu odpowiada, to po uj udzielasz się na filmwebie? Idź być światowcem na imdb. Zresztą cała Twoja wypowiedź to jakiś strumień świadomości, bez cienia argumentacji w dyskusji, po to tylko, żeby dokopać Polsce i EU ogółem.
P. S. Film oglądałem dziś, dla przypomnienia i porównania. Cienki jak d*pa węża. Powstało 2137 thrillerów na podobnym poziomie w tamtym okresie. Ale co ja się będę produkował. Ty zaraz wyjedziesz z "polaczkami" i zaczniesz gloryfikować kino klasy C, "ale z USA!" Grochem o ścianę.
Miał ten film też parę zalet: mroczny klimat i przerażająca rola Jeffa Bridgesa.
Poza tym przeciętny.
Też się zgadzam. Amerykańska wersja przy europejskiej po prostu nie istnieje. Zastanawiają mnie dwie rzeczy -
- jak Jeff Bridges mógł zgodzić się na zagranie w takim gniocie? Chyba nie widział oryginału.
- jak ten sam reżyser, który nakręcił genialną wersję europejską, mógł nakręcić tak beznadziejny odpowiednik amerykański. Ręce opadają.
@wojteczek
- jak ten sam reżyser, który nakręcił genialną wersję europejską, mógł nakręcić tak beznadziejny odpowiednik amerykański. Ręce opadają.
Kasa misiu, kasa. Pewnie reżyserowi pomachali grubym plikiem dolarów, więc się zgodził. A co do zakończenia, pewnie nawet nie miał nic do gadania, musiał być happy end i koniec.
Owszem odpisuję po latach, ale muszę - bo typowy amerykański popcornożerca, nie kupiłby w tamtych czasach oryginału. Gdzie akcja? Gdzie krew? Gdzie dynamika? Happyendu nie ma? Jak to? Nie wiem czy nawet teraz kupiliby coś w tym klimacie. Więc skroił film pod taką publikę, jaką miało studio na celu.
To był ten sam reżyser ??? Chyba specjalnie skopał film, żeby znany był tylko pierwowzór. Nie znam innego wytłumaczenia.
1. Film został pozbawiony metafizycznego klimatu, a filozofia, która zawarta była w jedynce tutaj została podana jak dla przedszkolaków (albo Amerykanów)- np. rola przeznaczenia i istota nadludzi, granicy do której mogą się posunąć: W Spoorloos dochodziliśmy do tego sami w Zaginionej wyjaśnia się to na początku filmu i pada z ust bohater.
2. Bohater Jeffa Bridgesa- ten sam scenariusz a jakby prowadzony przez innego reżysera. W oryginale ukazana była jego wielkość, właśnie nietzscheańskie nadczłowieczeństwo pozwalające mu dokonać zbrodni. W Zaginionej Jeff kreuje go na zwykłego psychopatę- nie rozumiem dlaczego reżyser na takie coś pozwolił, to zepsuło przesłanie.
3. Oryginał przepełniony symbolami: złote jajko, piłeczki do ping- ponga (to mi przypomniało filmy Kieślowskiego, w których reżyser także używa prostych, codziennych rzeczy jako symboli). W remake'u nic z tych rzeczy- czysta łopatologia.
4. Zakończenie- na siłę zaskoczyć widza. Już od połowy filmu, gdy paralelicznie pokazywane są losy Sutherlanda i jego dziewczyny wiadomo, że go ona uratuje. Ja już nie mogłem usiedzieć w fotelu, gdy widziałem jak Jeff z tą narzeczoną się cacka. Ona wszystko nagle rozumie i wymyśla mu gierkę. Głupota- jak cały film. To co w Spoorloos ukryte tu wyłozone łopatologicznie dla Amerykanów, którzy kinem europoejskim gardzą i nigdy nie obejrzą filmu z napisami. Pod tym względem Hollywood niczym się nie różni od Bollywod. Podobnie jak z Vanishing rzecz ma się z nową wersją Funny Games- reżyser ten sam, a wyszło, co wyszło.
Spoorloos 8+/10 i miejsce w "ulubionych"
Vanishing 2-/10
Ej, ale Funny Games amerykańskie jest praktycznie 1:1 wersją austriacka. prawie w ogóle nie ma tam różnic fabularnych.
zgadzam się z Tobą, żaden normalny cżłowiek nie przetrwałby tyle w trumie i potem jak gdyby nigdy nic się obudził bez reanimacjii... a dodam jeszcze, że zapalił zapalniczkę, która mu "zużyła" tlen i po kilkunastu minutach nadal mógł się obudzić... żenada.
Skoro według was taki zły jest ten film, to dlaczego ma ocenę 7,1, a nie 2, albo 3? Skąd u was taki jad? Nie podoba się, to nie oglądajcie. Cieszcie się w spokoju oryginalną wersją. Co do trumny - faktycznie, Jeff nie wiadomo jak przeżył tyle czasu w zamkniętej trumnie i to jeszcze z zapalniczką. Ale widocznie miał jakiś dopływ powietrza, skoro przeżył. Przecież producenci filmu nie zrobili by takiej sprzeczności.
całkiem niezły film , niemal do konca nie było co sie stało z Bullock przez to film ogladało się z zaciekawieniem, ten psychol to tez taki jakiś inny niz inne psychole w amerykańskich filmach ale sie doigrał jak większośc wariatów szkoda ze Bullock w filmie zgineła myslałem ze bedzie szczęsliwe zakończenie ze znajdzie ją zywą i ze ona uciekła z własnej woli ze chciała przed nim uciec a nie ze ktoś ją uprowadził,
6 na 10 sie należy
No właśnie, dlaczego? Zupełnie nie jestem w stanie tego zrozumieć. Wytłumaczenie jest chyba jedno: wysokie oceny dali, którzy po pierwsze nie widzieli francuskiego oryginału, a po drugie tacy, którym wystarcza, że film jest amerykański, by się zachwycili. Takim wiele nie potrzeba. "Straszny film" czy "Oszukać przeznaczenie 4" dla nich, to też duże dzieła kinematografii.
Niby w czym ten oryginał jest lepszy? Historia ta sama z niewielkimi różnicami, aktorzy tacy nijacy, jakość obrazu typowa dla lat 80', a do tego gadają w jakimś dziwacznym języku, prawdopodobnie klingońskim. Ja wolę wersję amerykańską.
Cóż, skoro widziałeś obie wersje, od początku do końca i nie widzisz różnicy, to nie ma tematu. Pozdrawiam.
Tylko oryginał, film holenderski, super, jeden z lepszych które oglądałam! Klimat i napięcie! Wersja amerykańska się umywa.
Nie ma reguły, że remake amerykański musi być koniecznie gorszy. Widziałem obie wersje "Zniknięcia" i absolutnie uważam,ze wersja amerykańska jest lepsza. Oryginał wcale nie jest tak głęboki,metafizyczny,metaforyczny,jakby tego chciał,a scena finałowa,poza samym faktem (tu spojler!!!) uniknięcia kary (koniec spojlera) jest po prostu słaby. Remake,nakręcony w końcu przez tego samego twórcę,jest znakomitym dramatem i refleksją nad dobrem i złem. W dodatku świetnie zagranym przez Sutherlanda i Bridgesa.
Jak to oryginał nie jest metafizyczny i metaforyczny? Po prostu nie wyłożyli ci tego na tacy.
Nie Kolego, to nie tak. Przynajmniej nie w tym wypadku. Używanie alegorii, metafor i paraboli nie czyni z automatu filmu arcydziełem. Powtarzam-oglądałem obie wersje i są niemal identyczne, poza finałową sceną. Każdy przypadek rozważam indywidualnie,nie kieruje się stereotypami. Jest kilka filmów przerobionyvh przez Amerykanów źle, infantylnie. To nie jest ten przypadek.
w amerykańskiej wersji mamy 2 filmy tzn: SPOILER - do momentu kiedy Kiefer budzi się w trumnie mamy te "zniknięcie" oraz dodatkowo nadbudowa amerykańska czyli te zakończenie. Ocena filmu powinna nastąpić dwuetapowo czyli:
do trumny i po trumnie
do trumny wersja amerykańska jest o wiele lepsza
po trumnie to już kwestia gustu. Po prostu wersje bez szczęśliwego zakończenia są rzadkie na dużym ekranie więc tu upatruję "wyższość" wersji europejskiej.
już takim gwoździem do trumny dam przykład SPOILER : namówienie szukającego do wypicia usypiacza - to jedyny sposób by dowiedział się prawdy o zaginionej. Fenomenalna gra kiefera vs bieganie wokół drzewa. Jeżeli chodzi też o grę czarnych charakterów to w tej scenie na głowę bije wersja amerykańska (psychologiczna walka porywacz vs szukający odpowiedzi). Dla mnie nie ma pytania która wersja lepsza. Jedynie jak bardzo amerykańska lepsza od europejskiej.
Sam jestes dno, w oryginale psychol mnie smieszyl, a w wersji amerykanskiej Jeff Bridges zamiata i wciaga jak chce tego komicznego gamonia z 1wszej wersji
Jak zwykle Amerykanie muszą coś spierdziulić. Kobieta, dziewczyna, narzeczona poszła kupić ot banalnie piwo, zakończenie jest pozytywne. Remake to remake, niczym wyciągnięte jedzenie z zamrażarki, po odgrzaniu już nie jest takie jakie było kiedyś. Francusko-Holenderski film wygrywa nawet ze względu na konwersacje, barwne rozmowy w dwòch językach. No i co ten porywacz, zabòjca testował jako chemik czy alchemik, jakąś nową substancję do usypiania?? Scenarzysta mògł chociaż dopisać jakiś nowy, ciekawszy motyw, zdarzenie, a może nie mògł, bo remake to jest remake.