'Lost in La Mancha' to przede wszystkim doskonały dokument zza kulis, mówiący kilka słów o tym, jakie to trudne jest życie reżysera (i reszty ekipy). Ciężko mi co prawda stwierdzić po co ten film w ogóle powstał, czy 'ku pamięci', czy jako tribute dla Gilliama, czy właśnie jako wspomniany rzut oka za kurtynę i przez to, że nie skupia się na niczym konkretnie to nieco się rozmywa i traktuje wszystkie trzy wątki nieco po macoszemu (szkoda, że nie ma więcej i dokładniej omówionej pracy ekipy filmowej). Mimo to jest ciekawie i nie da się ukryć, że zacząłem czekać na 'Mężczyznę, który zabił Don Kichota'. Tak, wiem, i tak nie powstanie, ale... Nadzieja umiera ostatnia, prawda?