Słaba historyjka miłosna. Takich jest dużo. Ponad to nie niesie za sobą żadnej refleksji, mądrego przekazu czy morału. Facet po prostu się poddał. I to jeszcze w chwili gdy życie powoli zaczynało mu się układać. Nie ma w tym nic pięknego ani niesamowitego. Niesamowite by było gdyby mimo wszystko chciał żyć. To by dawało nadzieję i chęć do walki i do życia takim ludziom jak my. Kalectwo to nie koniec świata. Fakt, to spore utrudnienie, ale nie koniec.
Film i książka przekazują inną prawdę - że kalectwo może być końcem świata. Stąd - mimo oczywistego braku oryginalności - za ich zaletę należy uznać to, że zostawiają widza w konflikcie, w złości i moralnych dywagacjach. Rozumiem, że to się może komuś nie podobać, że film nieco niezdarnie bierze się za tę problematykę społeczną, lecz koniec końców doceniłem go.