Cała końcówka filmu to poprostu komedia, aż się zaksztusiłem pod koniec herbatą ;)

szkoda że się wtedy nie udławiłeś jednego głupka mniej by było

hahah

popieram kolegę... szkoda słów... zaczynam wątpić, że ludzie piszący tak żałosne komentarze mają jakiekolwiek pojęcie o kinie, filmach itd... :/

P.S. Dałem 10/10... bardzo dobry, wciągający film.

Znalazł się kolejny mądrala, co daje 10... www.żal.pl [']

i kolejny kretyn, www.ssijpale.com :)

:)

Dobra, pojechaliście ludzie po sobie, ale fakt faktem, że ta końcowa scena walki wygląda jak uboga wersja tych z Matrixa czy Equilibrium. Już pal licho, że słabo ją nakręcili, ale najgorsze, że ona tu jak pięść do nosa pasuje, bo to czyste science-fiction, a Zasady Walki pretendują do zwykłego filmu sensacyjnego, stąd dość spory zgrzyt. Jedyne tego logiczne wytłumaczenie, to że pojedynkowali się dwaj najgorsi strzelcy na naszym globie.

zgadzam się! ogólnie intryga prowadzona przez cały film ciekawie. ale końcowa scena po prostu zrujnowała całość.

Film przewidywalny...ogólna intryga była ok, pojawiło się nawet kilka fajnych momentów. Szczególnie zapadła mi w pamięć scena..........SPOILER.......... kiedy Shaw wchodzi po mieszkania Jenny słysząc krzyki, widzi jak azjata strzela do niej, potem fight, zabija go i jak patrzy w lustro starając wyobrazić sobie co tu się stało, to było dobre. Szkoda, że tego typu scen było niewiele, a jeśli już trwały krótko.

Film wg mnie nie był jakiś tragiczny, scena końcowa.......SPOILER......... kiedy robią uniki od kul jak w Matrixie wywołała emocje typu WTF oraz facepalm. Przez sentyment do Snipes'a 6.

sentyment do Snipes'a oraz nieodżałowanego Kyle'a Reese'a z Terminatora :-))