przeceniany. moim zdaniem plasuje się na dole listy jego arcydzieł z przełomu lat 50 i 60. Wbrew oczekiwaniom i recenzją master of suspense zaserwował mi dreszczyk tylko raz w scenie finałowej. Jedynymi mocnymi punktami tego filmu były niesamowite zdolności Kim Novak. - cholernie trudna dualistyczna rola, oraz narastająca obsesja Scottiego. Pomysł z zamordowaniem żony był trochę niedorzeczny, a cała otoczka z Carlottą zbyt przewidywalna - od początku się spodziewałem, że Hitchcock nie skłoni się do sprawienia duchów prawdziwymi. Chociaż może sama historia była drugorzędna, a głównym założeniem było przeciwstawienie postaci do ich własnych słabości.