Ja doradziłbym jednak potencjalnym widzom, żeby dali sobie spokój. Tani film klasy B, kręcony VHS-em (no może nie, może tanią, chińską kamerą cyfrową), a tak marnego pseudoaktorstwa nie spotka się nawet w "Modzie na sukces". I tak, jak powiedział pan Maklakiewicz w jednym z filmów: "Dialogi niedobre, bardzo niedobre dialogi są".

pseudo aktorstwo? albo marne aktorstwo, albo pseudoaktorstwo [o ile w ogóle jest takie słowo], bo razem "marne pseudoaktorstwo" to takie masło maślane. Zresztą niewiele filmów klasy b chyba widziałeś, skoro to aktorstwo jest dla Ciebie takie marne.
To, że film jest klasy b, że jest niskobudżetowy, wcale nie jest wadą. wg mnie interesujący i oryginalny. choć daleko mi od zachwytów założyciela poprzedniego tematu.
Jakość obrazu nie była wcale zła, a zdjęcia jak zdjęcia, przeciętne. ale jak się jest przyzwyczajanym do hollywoodzkich superprodukcji...
no nic... w każdym razie może się podobać, oczywiście, szanuję Twoje zdanie.

Mniszka i stary mnich to aktorskie majstersztyki. Detektyw też kreacja pierwsza klasa. A że postaci przerysowane, a że kreowane z przymrużeniem oka? No tak ma być przecież, bo to postaci-symbole. Ten film to nie jest opowieść o konkretnych ludziach, to przypowieść.

A dialogi? Myślę, że jak się minimalnie chociaż czuje, o co chodzi w buddyzmie, to się je zdoła docenić. A jak nie, to nie, no trudno.

Tak, tani film klasy B (z wyjątkiem zdjęć, które są najwyższej klasy), ale jaki piękny i mądry!