Mistrzowie kina - John Ford. Przegląd w kinie Iluzjon

Filmweb
https://www.filmweb.pl/news/Mistrzowie+kina+-+John+Ford.+Przegl%C4%85d+w+kinie+Iluzjon-145716
Mistrzowie kina - John Ford. Przegląd w kinie Iluzjon
Zapytany o filmowe fascynacje, Orson Welles powiedział kiedyś: "Wolę starych mistrzów, to znaczy Johna Forda, Johna Forda i Johna Forda". Przed nakręceniem "Obywatela Kane'a" Welles podobno ponad 40 razy obejrzał "Dyliżans", traktując go jako podręcznik sztuki filmowej.

John Ford zajmuje niekwestionowane miejsce w panteonie najwybitniejszych twórców kina. Reżyser "Poszukiwaczy" miał doskonałe wyczucie kompozycji kadru, świetnie operował językiem wizualnym i doprowadził do perfekcji narrację kina klasycznego. Za mistrza reżyserii uznawali Forda tak różni artyści jak Alfred Hitchcock, Ingmar Bergman, Akira Kurosawa, Martin Scorsese, Jean-Luc Godard, Sergio Leone czy Steven Spielberg. Choć Ford, czterokrotny zdobywca Oscara za najlepszą reżyserię, jest legendą kina i bohaterem niezliczonych książek filmoznawczych, to jednak w Polsce pozostaje zaskakująco mało znany.

Przegląd w stołecznym Iluzjonie – który jest pierwszą od niemal dwudziestu lat polską retrospektywą reżysera – daje widzom niepowtarzalną szansę zobaczenia dzieł amerykańskiego twórcy. Trzeba pamiętać, że epickie filmy Forda – który na użytek dziesiątej muzy odkrył między innymi bajeczny krajobraz doliny Monument Valley – były robione wyłącznie z myślą o kinie i powinny być oglądane właśnie na dużym ekranie.

W ramach cyklu "Mistrzowie kina" w Iluzjonie można obejrzeć zarówno najbardziej znane filmy reżysera jak i dzieła unikatowe, prawie niepokazywane w Polsce. W programie znalazły się filmy: "Patrol na pustyni", "Potępieniec", "Załoga nieustraszonych", "Dyliżans", "Grona gniewu", "Zielona dolina", "Miasto bezprawia", "Człowiek, który zabił Liberty Valance'a", "Jesień Cheyennów". Retrospektywę uświetnią dwa wyjątkowe wydarzenia: seans niemego "Żelaznego konia" z muzyką na żywo, oraz pokaz arcydzieła "Poszukiwacze" ze specjalnie sprowadzonej na tę okazję kopii DCP.

Mistrz klasycznego westernu



Choć reżyser "Dyliżansu" bywa kojarzony przede wszystkim z klasycznym westernem, to jednak jego dzieła – zawierające silnie zarysowane wątki społeczne, zmierzające niekiedy w stronę politycznej satyry i często pełne podskórnej ambiwalencji w stosunku do amerykańskich mitów – są znacznie bardziej złożone, niż się na pozór wydaje. Czym zachwycali się najwięksi twórcy światowego kina? Czy Ford może nas jeszcze czymś zaintrygować? Zachęcamy widzów do odpowiedzi na te pytania.

Urodzony w 1894 roku w Cape Elizabeth w stanie Maine Ford był niezwykle barwną postacią. Artysta, który przyszedł na świat jako John Feeney, pochodził z rodziny irlandzkich emigrantów i czuł się mocno związany z europejskimi korzeniami. Ford wspierał irlandzkie ruchy niepodległościowe i kilkakrotnie opowiadał o ojczyźnie swoich przodków w filmach – przede wszystkim w "Potępieńcu" (1935) oraz w "Spokojnym człowieku" (1952). Pochodzenie silnie kształtowało osobowość twórcy, który dorastał w Stanach z piętnem poczucia Innego i całe życie był mocno wyczulony na obłudę i hipokryzję "wzorowych" amerykańskich obywateli. Znalazło to później wyraz w jego twórczości – dość wspomnieć o klasycznym już "Dyliżansie", w którym najbardziej szlachetni w obliczu zagrożenia okazują się nie szanowani mieszczanie, ale ludzie z marginesu społecznego.  

John Feeney zmienił nazwisko na Ford w 1914 roku, kiedy przyjechał do Hollywood, gdzie karierę robił jego starszy brat występujący pod pseudonimem Francis Ford. John imał się rozmaitych prac w branży filmowej, a w 1917 roku sam zaczął reżyserować. Niestety kilkadziesiąt jego niemych filmów nie zachowało się do dziś. Najsłynniejszym obrazem Forda z okresu Wielkiego Niemowy pozostaje "Żelazny koń" (1924) – monumentalny film przedstawiający budowę transkontynentalnej kolei żelaznej. Reżyser zadbał o autentyzm opowieści – na potrzeby dzieła zbudowano w Nevadzie całe kilometry trakcji kolejowej. Nazywany niekiedy "amerykańską Odyseją" obraz dostał się na listę National Film Registry, zawierającą dzieła budujące dziedzictwo kulturalne Stanów Zjednoczonych.

Nieśmiertelność Fordowi zapewnił jednak dopiero "Dyliżans" (1939). Był to nie tylko pierwszy film nakręcony przez twórcę w malowniczym regionie Monument Valley, ale też początek współpracy z Johnem Waynem, który dzięki "Dyliżansowi" stał się gwiazdorem pierwszego formatu. Słynny krytyk Andre Bazin zachwycał się doskonale zrównoważoną strukturą dzieła porównując ją do konstrukcji koła i pisał o "idealnym przykładzie dojrzałości stylu doprowadzonego do klasycznej perfekcji". W kolejnych latach Ford dał się poznać jako twórca najbardziej uznanych westernów w historii kina. W 1946 zrealizował "Miasto bezprawia" z Henrym Fondą w roli legendarnego szeryfa Wyatta Earpa (którego zresztą reżyser miał okazje poznać osobiście u progu swojej kariery). W 1956 powstali natomiast słynni "Poszukiwacze", którzy do dziś są stałą pozycją w rozmaitych rankingach arcydzieł kina – przykładowo w 2012 roku film zajął 7. miejsce na prestiżowej liście najlepszych filmów wszech czasów, publikowanej co 10 lat przez brytyjski miesięcznik "Sight and Sound".

Choć Ford jest mistrzem klasycznego westernu, to jednak jego filmy – pozornie proste i czarno-białe pod względem rozłożenia racji – w istocie pełne są wewnętrznych napięć. "Poszukiwacze", opowiadający o pochłoniętym obsesją mężczyźnie poszukującym uprowadzonych przez Indian dziewczynek, to dzieło pełne ambiwalencji i wnoszące mroczną tonację do gatunku. Płomienną pochwałę westernu Forda wygłasza główny bohater fabularnego debiutu Martina Scorsese "Kto puka do moich drzwi", a odniesienia do dzieła można znaleźć ponadto w twórczości takich reżyserów jak Steven Spielberg czy Jean-Luc Godard. Tym natomiast, co z dzisiejszej perspektywy może najbardziej razić zarówno w "Poszukiwaczach", jak i w innych westernach Forda, jest sposób przedstawiania Indian. Swego rodzaju rozliczeniem twórcy – który prywatnie zawsze darzył dużym szacunkiem rdzennych Amerykanów – z mitem Dzikiego Zachodu jest "Jesień Cheyennów" (1964), opowiadająca o wędrówce Indian na swoje dawne tereny. Epicki film uznawany bywa za ukoronowanie twórczości reżysera, który mówił w wywiadach: "Indianie są bardzo bliscy mojemu sercu (...) Od dawna chciałem zrobić coś, co by powiedziało o nich prawdę, a nie tylko obraz, w którym są ścigani przez kawalerię".

Drugim gatunkiem chętnie podejmowanym przez Forda było kino wojenne. W latach 30. twórca zrealizował między innymi "Patrol na pustyni" (1934), który stał się prototypem dla licznych filmów opowiadających o odciętych od świata żołnierzach broniących się przed atakami wroga, a także lekką i zabawną, niesłusznie zapomnianą "Załogę nieustraszonych" (1938), opowiadającą o załodze małego statku podczas I wojny światowej. Warto wspomnieć, że w latach 1942-1945 Ford służył w US Navy, realizując ważne filmy dokumentalne, takie jak "Bitwa o Midway".

Nie tylko western i kino wojenne



Ford to jednak nie tylko western i kino wojenne. Artysta dał się również poznać jako twórca bardzo ważnych filmów społecznych. Adaptacja powieści Johna Steinbecka "Grona gniewu" (1940) opowiada o wędrówce biednej amerykańskiej rodziny w czasie Wielkiego Kryzysu, a "Zielona dolina" (1941) opisuje przemiany zachodzące w górniczej osadzie walijskiej na przełomie XIX i XX wieku. Za obydwa filmy Ford został nagrodzony Oscarem za najlepszą reżyserię.

Dorobek Johna Forda to nie tylko część amerykańskiego kina, lecz także amerykańskiej historii. Ochrzczony przez Indian Nawaho mianem Natani Nez (Wysoki Przywódca), reżyser kreował mit Dzikiego Zachodu, ale też problematyzował go i podważał. Jego filmy – podobnie jak i przekonania ideologiczne – pełne były sprzeczności. "Prawda na temat mojego życia to tylko moja sprawa" – mawiał reżyser i w równie lakoniczny sposób wypowiadał się na temat swojej twórczości. Ford z dystansem traktował wypowiedzi krytyków europejskich, którzy w latach 50. i 60. nazywali go "autorem" i "poetą" filmowym. Na przeintelektualizowane pytania dziennikarzy zwykł odpowiadać ciętymi ripostami: "Mówicie, że ktoś nazwał mnie poetą westernowej sagi. Nie jestem poetą i nie wiem, czym jest westernowa saga. Powiedziałbym, że to brednie [w oryginale: "I would say that is horseshit"]".

Niezależnie od tego, czy Ford w istocie był nieświadomy znaczenia swoich dzieł, jego filmy stały się wielkim źródłem inspiracji nie tylko dla twórców westernów, ale też dla mistrzów kina autorskiego. Federico Fellini mawiał, że filmy Forda to "kino w stanie czystym", a Ingmar Bergman (!) nazwał go "największym reżyserem na świecie". Nawet jednak twórcy mocno odcinający się od Forda, tacy jak Quentin Tarantino, obficie korzystają z jego technik inscenizacyjnych. Prezentacja dorobku Forda zachęca do rewizji kina klasycznego, które pod pozorną prostotą skrywa często inscenizacyjne mistrzostwo i fascynujące napięcia ideowe.

Więcej informacji o przeglądzie: http://www.iluzjon.fn.org.pl/cykle/info/1308/mistrzowie-kina-john-ford.html

Robert Birkholc

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones