Kevin jest ok, zresztą jak i cały film "Bodyguard". Obejrzałam ten film juz pare razy i jest w nim cos takiego, co w jakis sposób odróznia go od zwykłcyh romansideł filmowych rodem z Ameryki ... W nim główny bohater, notabene ochroniarz nie jest tylko nic nie myślącą kupa mięśni w ciemnych okularach, ale pokazuje swoją bardziej delikatną stronę natury. Wzruszaja mnie takie sceny, gdy facet (taki 100% jak to w jest w przypadku Costnera), mimo swej ogromnej siły fizycznej zamysla się nad tym, co teraz robi, nad tym, ze to jest bardzo romantyczne, i ze nie powienien, i ze musi dobrze wykonac swoja prace, a tu cos takiego, co sie nazywa uczucia. Uff! nie wiem, czy to dobrze ujęłam. Troche duzo napisałam, ale znów mam fazę na ten film, i Kevina :)