Zawsze gra w bandziorów i bad guyów i zawsze świetnie mu to wychodzi. Właściwie to nie musi za bardzo grać - wystarczy, że już się pojawi z tą swoją twarzą i już jest mrocznie. :D
Z filmów, w których go widziałem grał w następujących rolach:
-"Strach na wróble" - zagrał jednego z więźniów w jakimś więzieniu i próbował spedalić Ala Pacino, ale mu to się nie udało.
-"Inwazja na USA" - chyba najbardziej znana rola Rycharda Lyncha, gdyż walczył z Chuckiem Norrisem.
-"Trancers 2" - zagrał głównego trancersa, który walczył z Jackiem Dethem. Prowadził jakąś farmę, na której sadził jakieś "zioła" i faszerował nimi pacjentów. :D
-"32 października" - zagrał jakiegoś złego czarnoksiężnika walczącego z Merlinem o jego miecz. Na początku nosił brodę (oczywiście doklejoną).
-"Scanner Cop" - zagrał bad guya - scannersa i siedział w jakiejś dziupli gdzie wróżyły wróżki.
Niebawem mam zamiar obejrzeć "Alligator 2", gdzie także zagrał. Nie omieszkam napisać jak tam wypadł. :) Poza tym mam nadzieję, że będę miał okazję go widzieć jeszcze w wielu VHS-owych filmach na jakie natrafię.
Dzisiaj postanowiłem obejrzeć jakiś film z VHS wybierając na chybił-trafił. Padło na film "Mały Nikita". I tu się zaskoczyłem bo okazało się, że występuje w nim Rychard Lynch. :) Oczywiście zagrał po raz kolejny bad guy'a. Tym razem rosyjskiego mordercę tajnych agentów. Nie gadał zbyt dużo - tylko zabijał. Był oczywiście krwawy i bezwzględny, ale scen krwawych było tu niezbyt dużo bo film raczej jest młodzieżowy niż dla starszych widzów. Ale i tak warto było obejrzeć dla samej roli Lyncha. Ciekawe ile razy jeszcze mnie zaskoczy jego obecność w różnych filmach z VHS.
Fakt. Ja osobiście polubiłęm tego aktora mimo iż widzaiłęm go tylko w dwóch filmach. Lubie jego głos. I racja, pasuje do ról antagonistów jak mało kto. Z resztą, on sam wygląda jakby go żywcem wyciągnęli z jakiegos filmu. Nic tylko dać mu jeszcze kota do głaskania xD
Aktor naprawde dobry. Naprawde szkoda że nie żyje [*]
W sumie dopiero teraz o tym się dowiedziałem, że nie żyje. :/ Szkoda... Coraz więcej moich ulubionych aktorów umiera w ostatnim czasie...
"wystarczy, że już się pojawi z tą swoją twarzą i już jest mrocznie"
Wygląd zawdzięczał nieudanej próbie samobójczej z 1967 roku - będąc pod wpływem LSD podpalił się w Central Parku w NYC. Miał poparzone 70 procent skóry, cudem ocalał i od tamtego czasu grał w większości przypadków wrednych bandziorów.
Właśnie się zastanawiam, czy ja to kiedyś widziałem...
I sam nie wiem, gdyby nie Lynch, to pewnie bym uznał, że tak, ale jego nie kojarzę, a to również jeden z moich ulubionych aktorów, od czasu pierwszego obejrzenia Inwazji na USA.
Więc chyba jednak Barbarzyńców nie znam...
No to ja muszę dodać od siebie świetną rolę bandyty i mordercy w rewelacyjnym 'The Seven-ups' (Od siedmiu wzwyż). Kasuje nawet Roya Scheidera, któremu troszeczkę brakuje charyzmy. A sam film gorąco polecam - stare dobre kino kryminalne jakiego już od dawna niestety nie ma :(
,,zagrał jednego z więźniów w jakimś więzieniu i próbował spedalić Ala Pacino, ale mu to się nie udało". Człowieku, mów współczesnym językiem: próbował zbiedrolić Ala Pacino.