Recenzja wyd. DVD filmu

Śpiąca królewna (1959)
Clyde Geronimi
Henryka Biedrzycka
Bill Shirley
Mary Costa

Przebudziła się, by świętować sukces

"Śpiąca królewna" to jeden z tych filmowych skarbów Disneya, którego szerzej przedstawiać nie trzeba. Znają go dzieci małe i dzieci duże. To taki animowany "Łowca androidów" Ridleya Scotta. Film,
"Śpiąca królewna" to jeden z tych filmowych skarbów Disneya, którego szerzej przedstawiać nie trzeba. Znają go dzieci małe i dzieci duże. To taki animowany "Łowca androidów" Ridleya Scotta. Film, który doczekał się rangi arcydzieła dopiero po latach. W chwili gdy 16. klasyczna animacja studia wchodziła bowiem na ekrany kin, sam Walt zajęty był projektowaniem parku rozrywki na Florydzie, a widzowie z kolei za bardzo spodziewali się filmu zbliżonego klimatycznie do "Kopciuszka". W ostateczności zadowoleni do końca byli tylko zwolennicy nowych wrażeń; zblazowani (czyli masy), by polubić tę odważną jak na swoje czasy adaptację, musieli poczekać jeszcze kilkanaście lat.

Trzecia w oryginalnym porządku baśń Disneya (wcześniejsze "Królewna Śnieżka i siedmiu krasnoludków" z 1937 r. i "Kopciuszek" z 1950 r.) w zasadzie zawiera w sobie wszystkie cechy potencjalnego sequela, następnej części cyklu filmowego, mimo że ani jednym, ani drugim nie jest. Możemy w sumie mówić o pewnego rodzaju baśniowym cyklu disnejowskim, gdzie każda następna ekranizacja baśni wnosiła coś nowego i starała się przebić poprzednika. Bowiem z tego zadania wytwórni udało się zazwyczaj wywiązywać.

Z filmem, który postanowiłem zrecenzować, wiąże się prawdziwa uczta dla oka i wielki przekaz spadkowy dla następnych twórców kina. Na pierwszy rzut oka obraz przypomina zaledwie zwyczajną pozycję dla dzieci, jednak przy głębszej analizie możemy śmiało mówić o wielkim, przełomowym dziele Disneya. Ale zanim to nastąpi, przypomnijmy, o co chodzi w tej śpiącej piękności.

Dawno, dawno temu, w pewnym królestwie przyszła na świat dziewczynka, której dano na imię Aurora. Na zamek przybyło mnóstwo gości, by powitać długo oczekiwaną dziedziczkę królestwa, w tym trzy dobre wróżki. Po drodze postanowiła wstąpić również czarownica Maleficent (w polskim dubbingu zwana Diaboliną), której oficjalnie nie zaproszono na uroczystość. Obrażona postanowiła obłożyć królewnę klątwą. Ta osiągając dojrzałość (w tamtych czasach często było to 16 lat), ukłuje się bowiem wrzecionem w palec i umrze. Jednej z wróżek udaje się w porę złagodzić zaklęcie, i tak królewna, o ile ukłuje się wrzecionem, to zapadnie tylko w sen, by zbudzić ją ze snu mógł waleczny królewicz. Niedługo potem, obawiając się klątwy czarownicy, wróżki znikają z niemowlęciem, ukrywając je głęboko w lesie. Mija 16 lat... i ma dopełnić się przeznaczenie. Rozpoczyna się bitwa u uratowanie życia królewny.

Ten niezwykły film da się określić po prostu mianem arcydzieła. "Śpiąca królewna" bowiem triumfuje na liście przełomowych produkcji w historii kina animowanego. Jest również jedną z pierwszych superprodukcji dla najmłodszych na świecie. Nikt dotąd nie wyciągnął z klasycznej baśni braci Grimm i Charlesa Perraulta tak wielkiego potencjału. Od strony technicznej adaptacja bowiem wyprzedziła swoje czasy. Film zrealizowano na taśmie Super Technirama 70mm, gdzie format ten sprawiać ma wrażenie wielkoprzestrzennego obrazu. "Śpiąca królewna" była pierwszym filmem, gdzie wykorzystano tę właśnie technikę, a niedługo potem stała się ona modna w kolejnych animacjach.

Zarówno widowiskowość, jak i pewnego rodzaju indywidualność zdają się przemawiać z tej baśni. Zrealizowany wielkoprzestrzenny plan akcji daje dużo większe pole do popisu dla animatorów, którzy o wiele dokładniej musieli skupić się na szczegółach. Do dużo większej uwagi zmuszony jest także sam widz.

Sama animacja też jest zupełnie inna. Króluje stylistyka gotycka, a bohaterowie nie są oddani z wielką pasją ołówka. Ośmielę się rzec, że wyglądają dość surowo, ale odnajdują się w tym świecie. O ile plan akcji znacznie się poszerza, o tyle same założenia klasycznej baśni w formacie Disneya wyraźnie się zawężają. Królewna, jak głosi tytuł, zasnąć musi, ale śpi ona niewiele, a sama jej postać jest tylko pretekstem do opowiedzenia historii starcia sił dobra i zła. Plan pierwszy wypełniają tu bowiem trzy wróżki, które zgodnie z założeniem Walta Disneya posiadają indywidualne cechy charakteru. Wątek miłosny o ile jest pobocznym, to zostaje on tutaj przedstawiony w całkiem interesujący sposób, dzięki czemu całujący wybrankę książę nie jest tylko zapychaczem, kończącym całą akcję. Na deser zostają nam postacie epizodyczne oraz czarny charakter opowieści, niezwykle współczesna czarownica o pociągającym głosie i równie zgrabnej, by nie rzec seksownej fizjonomii.

Tym filmem Disney przełamał kolejne granice swoich możliwości i pokazał wielką klasę. Było to szaleństwo przewyższające dotychczasowy budżet, oszacowany ostatecznie na 6 milionów dolarów (w tamtych czasach ogromna suma jak na film animowany). Za tło muzyczne posłużył widowiskowy motyw z baletu Piotra Czajkowskiego, którego wariacji podjął się George Bruns. Powstała także piosenka przewodnia, wykorzystująca motywy rosyjskiego kompozytora. Widowisko od strony technicznej zamyka ok. 10-minutowa sekwencja finałowa, stanowiąca walkę królewicza ze złą czarownicą oraz drogę do zamku z uśpioną królewną.

Jako że studio Disneya miewa skłonność do wyboi, wielki przełom w historii animacji okazał się także fatalny w skutkach. Sam Walt Disney skomentował najnowszą produkcję chłodno, a widzowie spodziewający się magii i bohaterów rodem z "Kopciuszka" również nie byli zachwyceni. Ale krytycy za to pozostali zgodni. Powstało dzieło nietuzinkowe, a gdy "101 Dalmatyńczykom" udało się ostatecznie odrobić nadszarpnięty budżet, królewna powoli wracała do łask. Dzisiaj należy do kanonu największych osiągnięć studia i uważana jest za dzieło ponadczasowe. Znajduje honorowe miejsce w skarbcu klasycznych animacji studia Myszki Miki. Co prawda długo musieliśmy czekać na następne szaleństwo od strony technicznej. Wiele lat minęło, zanim Disney zdecydował się na następną adaptację baśni, ale tym razem na szczęście obyło się bez narzekań. Z perspektywy czasu możemy powiedzieć, że rozczarowania być nie może, ale kto zrozumie tamtejszą, powojenną publikę?
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
“Śpiąca królewna” to kolejny po “Zuzi i Hultaju” pełnometrażowy film animowany produkcji mistrza, Walta... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones