Recenzja filmu

Światło między oceanami (2016)
Derek Cianfrance
Michael Fassbender
Alicia Vikander

W sztucznym świetle

Nowy film Cianfrance'a to typ samozwańczego arcydzieła będącego – w teorii – skazanym na sukces. Reżyser wziął na warsztat bestsellerową powieść, zatrudnił gwiazdorski tercet w składzie Michael
Derek Cianfrance dryfuje w niewłaściwym kierunku. Autor rewelacyjnego "Blue Valentine" na własne życzenie pozwolił zredukować się do roli szeregowego robotnika z Fabryki Snów. W "Świetle między oceanami" reżyser wyraźnie próbuje powtórzyć sukces pierwszego filmu i raz jeszcze snuje opowieść o toksycznym uczuciu oraz wybrukowanym dobrymi chęciami rodzinnym piekle. "Blue Valentine" miał w sobie jednak energię, dzięki której przypominał kunsztowną walentynkę rozpadającą się na naszych oczach na kawałki. W "Świetle…" tamten duch spontanicznej szczerości został zastąpiony przez widmo artystycznej kalkulacji.

Nowy film Cianfrance'a to typ samozwańczego arcydzieła będącego – w teorii – skazanym na sukces. Reżyser wziął na warsztat bestsellerową powieść M. L. Stedmana, zatrudnił gwiazdorski tercet w składzie Michael FassbenderAlicia VikanderRachel Weisz i otrzymał wsparcie produkcyjne od gigantów z DreamWorks. Efekt końcowy nie przynosi wstydu – aktorzy, na czele z Fassbenderem, stają na wysokości zadania, a ponad dwie godziny projekcji mijają szybko i bezboleśnie. Trudno jednak oprzeć się rozczarowującemu wrażeniu, że towarzyszący produkcji rozmach został zmarnowany na realizację dość schematycznego melodramatu.

W świecie "Światła…" nie ma miejsca na jakiekolwiek półśrodki ani niedopowiedzenia. Zaczyna się od czystej sielanki: Tom Sherbourne, weteran I wojny światowej, zakochuje się z wzajemnością w pięknej Isabel. Bohaterowie zajmują się głównie wzdychaniem i wysyłaniem czułych liścików, które czytają następnie o zachodzie słońca nad brzegiem morza. Zanim zdąży zemdlić nas jednak od nadmiaru słodyczy, pocztówkową scenerią zawładną niemal apokaliptyczne burze.  

Nagła zmiana tonacji wybrzmiewa tym bardziej sztucznie, że Cianfrance – jakby świadomy miałkości materiału, którym dysponuje – pragnie go za wszelką cenę uszlachetnić. Stąd zapewne biorą się w filmie dość ostentacyjne nawiązania do motywów biblijnych i mitologicznych. Najbardziej chybiona wydaje się jednak stylizacja fabułki "Światła…" na grecką tragedię. Teoretycznie wszystko jest na swoim miejscu: ekranowy świat ewidentnie znajduje się pod działaniem fatum, a kolejni bohaterowie reprezentują równorzędne, niedające się pogodzić racje. Kłopot w tym, że wrażenie to okazuje się jedynie pozorne, a głęboki w zamierzeniu konflikt można sprowadzić do prostej opozycji pomiędzy histerią a racjonalizmem.

Ciekawe, że pole nieporozumień stanowi akurat napięcie pomiędzy rodzicielstwem biologicznym a adopcyjnym. Nie tak dawno Hirokazu Koreeda w "Jak ojciec i syn" udowodnił przecież, że tematyka ta jest w stanie obronić się nawet, gdy umieści się ją w układzie rodem z telenoweli. Przez długi czas wydaje się, że – pomimo wszelkich niedociągnięć – podobny efekt uda się osiągnąć także Cianfrance'owi. Reżyser buduje wyrazistą wizję rzeczywistości, w której dobroć pozostaje podszyta egoizmem, a każde szczęście zostaje ufundowane na czyjeś krzywdzie. Gdy już wydaje się, że twórcy dadzą widzom do myślenia za sprawą tej niewesołej konkluzji, przerażeni własną śmiałością, decydują się na zmianę frontu. Wystarczy przecież kilka dopisanych jakby naprędce scen, żeby przypomnieć, że nie ma takiego mroku, jakiego nie dałoby się rozświetlić za sprawą hollywoodzkiego happy endu.

Pół biedy, gdyby charakteryzująca "Światło…" naiwność dała się wytłumaczyć jako element pastiszu czy samoświadomej stylizacji na klasyczny melodramat. Reżyser wydaje się jednak pozbawiony zmysłu ironii i przewrotności. Wygląda na to, że "Światło…" to po prostu jeden z filmów, które już w dniu światowej premiery przypominają pozbawioną wdzięku ramotkę.
1 10
Moja ocena:
4
Krytyk filmowy, dziennikarz. Współgospodarz programu "Weekendowy Magazyn Filmowy" w TVP 1, autor nominowanego do nagrody PISF-u bloga "Cinema Enchante". Od znanej polskiej reżyserki usłyszał o sobie:... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Derek Cianfrance zarówno przy okazji "Blue Valentine" jak i "Drugiego oblicza" pokazał widzom, że bardzo... czytaj więcej
"Światło między oceanami" to jeden z tych melodramatów, którego zakończenia nie da się przewidzieć.... czytaj więcej
Derek Cianfrance, sprawca takich dzieł jak "Blue Valentine" czy "Drugie oblicze", tym razem bierze pod... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones