Recenzja wyd. DVD filmu

Ex Machina (2014)
Alex Garland
Domhnall Gleeson
Oscar Isaac

Dolina niesamowitości

Oscarowa statuetka za efekty specjalne w "Ex Machinie" mogła być dla niektórych pewnym zaskoczeniem, konkurencja w tej kategorii raczej na efektach bowiem nie oszczędzała. Widowiskowym, pełnym
Oscarowa statuetka za efekty specjalne w "Ex Machinie" mogła być dla niektórych pewnym zaskoczeniem, konkurencja w tej kategorii raczej na efektach bowiem nie oszczędzała. Widowiskowym, pełnym rozmachu, ale też zobowiązanym przez temat do stosowania licznych wizualnych fajerwerków filmom dzieło Alexa Garlanda przeciwstawiło kameralność i scenariusz bynajmniej nieepicki (chociaż też z nominacją), który akcję ulokował w jednym miejscu – nowoczesnej, ukrytej w zalesionej dolinie posiadłości, z dwiema osobami w środku. A właściwie z trzema. Ta trzecia jest właśnie źródłem efektu – jednego, ale decydującego – który być może przyniósł "Ex Machinie" Oscara w stosownej kategorii.

Garland postarał się o nierozcieńczanie esencji fabularnymi zawiłościami, clou filmu miało bowiem stanowić spotkanie człowieka z maszyną w sterylnej, zamkniętej i pełnej niedomówień przestrzeni. To spotkanie umotywował dość nonszalancko zachcianką pewnego naukowca, Nathana (Oscar Isaac), który po stworzeniu sztucznej inteligencji postanowił przetestować ją na jakimś człowieku. Los chciał – loteria wszakże o tym zadecydowała – że do leśnej doliny pojechał w tym celu młody informatyk, Caleb (Domhnall Gleeson). Początkowy entuzjazm szczęściarza szybko studzi enigmatyczność Nathana, który zdaje się skrywać jakąś tajemnicę. Gdy pojawia się Ava (Alicia Vikander), której inteligencję i "człowieczeństwo" Caleb ma sprawdzać, sprawy komplikują się jeszcze bardziej, mężczyzna ulega bowiem jej czarowi.

W tym trójkącie, a nie jest to trójkąt miłosny, na co mógłby wskazywać powyższy opis, za atmosferę niedomówień, gęstą tak, że można by ją kroić nożem, nie odpowiada tylko Ava, ale również Nathan, którego poznajemy znacznie wcześniej. Naukowiec, łączący powierzchowność ziomka z dzielni z iście profesorską ekstrawagancją, nie zdradza prawie do końca motywów swojego postępowania, przez co tak my, jak i Caleb, nie wiemy, z której strony oczekiwać niebezpieczeństwa i w jakiej formie ono się pojawi. A że przyjdzie – to nie ulega wątpliwości od początku. Ukrywanie intencji przez Nathana, bo tak należy interpretować jego zachowanie, sprawia, że to w nim skłonni jesteśmy dostrzegać źródło zła. Caleb, mimo że przebywa z naukowcem na niewielkiej przestrzeni, ma z nim ograniczony kontakt, a to tylko wzmaga uczucie zagrożenia. O ile jednak z napięciem, którego nie powstydziłby się bardzo dobry thriller, tworzonym bez żadnych skrótów – charakterystycznych momentów, które łatwo podnoszą amplitudę emocji – radzą sobie jeszcze sami mężczyźni, to do wzbudzenia niepokoju trzeba było czegoś (albo kogoś) więcej.

Tego, że film będzie mieć swojego trzeciego bohatera, mogliśmy się domyślać od początku – właściwie wiedzieliśmy o tym. Nie mogliśmy tylko wiedzieć, jak przekonująco Alicia Vikander wypadnie w roli Avy. W końcu człowiek miał zagrać robota, który jest prawie człowiekiem. To "prawie", nad którym popracowali oczywiście również specjaliści od efektów specjalnych, a nie tylko sama aktorka, jest kluczowe dla "Ex Machiny". Przed Avą było mnóstwo bardziej ludzkich robotów i cała masa bardziej nieludzkich, sztuką było wstrzelić się w ten punkt na długiej linii kinowych przedstawień tego tematu, w którym każda minuta na ekranie byłaby świadectwem napięcia między tym, co właściwe tylko człowiekowi w takim tworze, a tym, co w nim sztuczne. Najczęściej gdy patrzymy na podobne postaci, zapominamy o ich sztucznym pochodzeniu – w toku akcji się doczłowieczają – albo przeciwnie: są do końca tylko maszynami. A jeśli już podejmowany jest temat niewyraźnej granicy, to polewa się go zwykle mniejszą lub większą porcją sentymentalizmu, a to już jest źródłem innych emocji. W "Ex Machinie" nie zabiega się o łzy i wzruszenie odbiorcy, owszem, pytania graniczne – które mogą pociągać za sobą dramatyczne odpowiedzi – czają się za progiem, ale czystość i nieskalanie Avy, jej wchodzenie w rolę człowieka i zaangażowanie się Caleba w relację z nią bardziej niepokoją, niż wzruszają.

To właśnie na wrażeniu, efekcie, a mówiąc szerzej – wizualnej stronie dzieła, Garland oparł temat sztucznej inteligencji, rozczarowani mogą być zatem ci, którzy chcieliby jego przedstawienia za pomocą niefilmowego, niesugestywnego, ale intelektualnego języka hard sf. Nie ma tu żadnych odpowiedzi, bo i pytań, na dobrą sprawę, jest niewiele, szczególnie formułowanych wprost, jest za to próg codzienności, przekraczany wraz z Calebem wchodzącym do emanującej pustką i obcością posiadłości Nathana, a później, po spotkaniu z Avą, próg sympatii i zaufania, które może wzbudzać maszyna – za nim kryje się już niepokój, którego źródłem jest silna impresja. Właśnie impresja, ponieważ w "Ex Machinie" wcale nie wmawia się odbiorcy, że istotnie przekraczana jest pewna granica. To zostaje niedopowiedziane. W dolinie niesamowitości chodzi w końcu o wrażenie – i w tym najważniejszym punkcie, tj. we wzbudzaniu tego wrażenia i łączącego się z nim dyskomfortu, film Garlanda radzi sobie bardzo dobrze.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Sztuczna inteligencja stanowi może nie tyle trudny, co raczej niewdzięczny temat na film science fiction.... czytaj więcej
"Ex Machina" to dość nietypowa produkcja, która przemknęła przez kinowe ekrany praktycznie niezauważona.... czytaj więcej
Dawno, dawno temu była sobie fantastyka naukowa. Wybiegając myślą w przyszłość, stanowiła odskocznię i... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones