Recenzja filmu

Predator (1987)
John McTiernan
Arnold Schwarzenegger
Carl Weathers

Nieproszony gość

"Predator" to pozycja kultowa, która na stałe zawędrowała do grona nieśmiertelnych klasyków światowego kina. Kina stanowiącego idealną kompilację mrożącego krew w żyłach filmu grozy,
Predator - bezwzględny łowca, perfekcyjny myśliwy, przerażająca kreatura. Wykreowana przez Stana Winstona odrażająca postać, powszechnie utożsamiana z krwawym kinem akcji lat osiemdziesiątych, to istna marka. Marka przynosząca imponujące dochody ambitnym, odważnym twórcom, próbującym na swój sposób zinterpretować zachowania kosmity. Przemierzający przestrzeń kosmiczną odrażający stwór pojawiał się na srebrnym ekranie już wielokrotnie. Jednakże jego debiutancki występ okazał się po dziś dzień niedościgniony. 



Oddział świetnie wyszkolonych komandosów pod wodzą charyzmatycznego "Dutcha" (Arnold Schwarzenegger) zostaje wysłany z misją odnalezienia i uwolnienia z rąk partyzantów załogi amerykańskiego śmigłowca, który rozbił się na terenie południowoamerykańskiej dżungli. Na miejscu okazuje się, że na dzielnych żołnierzy coś czyha...

Lata 1986-1987 należały do dwóch konkurencyjnych produkcji, stanowiących hołd dla rzetelnego, trzymającego w nieustannym napięciu kina science-fiction. Na filmową arenę wkroczyli "Obcy - decydujące starcieJamesa Camerona oraz "Predator" - Johna McTiernana. Oba obrazy cechują dwie istotne dla prężnie rozwijającego się przemysłu filmowego rzeczy - imponująca jakość wykonania oraz bliźniaczo podobna, aczkolwiek niesamowicie angażująca warstwa fabularna, zaskakująca doskonale przemyślanymi, niecodziennymi rozwiązaniami.



Otoczka fabularna, stanowiąca podstawowy człon opisywanego klasyka oferuje metodyczny element zaskoczenia, w którym prym wiedzie dramatyczna, starannie budująca napięcie oprawa dźwiękowa oraz niesamowite umiejętności tytułowej kreatury. Przedstawiona w filmie historia to standardowa, klasyczna opowieść o walce z nieznanym oraz o odważnej próbie wydostania się z istnego piekła, którym to okazuje się pełna niebezpieczeństw gęstwina. McTiernan bawi się z przerażonymi widzami w powolne budowanie napięcia, co nie tylko podnosi adrenalinę, ale również poziom zniecierpliwienia, wynikający z chęci ujrzenia kosmity w pełnej okazałości. Posiadający pełne przeszkolenie wojskowe, żołnierze piechoty targają za sobą bagaż doświadczeń. Afganistan, Irak, Wietnam. Udając się na niepewny rekonesans po opanowanym przez wroga terenie nie zdają sobie sprawy z kim bądź z czym mają do czynienia. Każdy opróżniony magazynek wskazuje na sympatię do krwawych, mało subtelnych rozwiązań. Tymczasem wróg czyha... Sukces "Predatora" tkwi w niepewności. Widz nie wie, kto dokładnie stoi za serią niewyjaśnionych, bestialskich morderstw. Oprawca bacznie obserwuje głównych bohaterów, zaznajamiając się z ich zwyczajami oraz sposobem prowadzenia walki, co stanowi nieodłączny element rasowych filmów grozy.



Protagonista, będący dumnym przedstawicielem pozaziemskiej, inteligentnej cywilizacji dysponuje pokaźnym arsenałem, oddelegowującym swych wrogów do mitycznego, rajskiego ogrodu. Naramienne działko plazmowe z charakterystycznym trójkątnym celownikiem, ostre niczym brzytwa sztylety, możliwość odnajdywania celów za pomocą termowizji oraz kamuflaż, za pomocą którego Predator z łatwością przemierza puszczę pozostając niezauważonym. Twórcy uciekli się do bardzo pomysłowego konceptu ukazywania świata z perspektywy myśliwego, co zgrabnie potęguje uczucie osamotnienia.

Atmosfera produkcji intensywnieje wraz z każdym kolejnym krokiem naprzód. Z każdym pociskiem wystrzelonym w kierunku "ruszającej się dżungli" oraz z każdą kolejną ofiarą, znikającą w tropikalnym gąszczu. Podobnie jak w "Obcym - decydującym starciu" niewiasta - (tym razem) poczciwa tubylka - posiada "obfitą" wiedzę na temat zagrożenia, jeden z członków formacji pragnie sam rozprawić się z rakarzem, zaś główny uczestnik wyprawy jako jedyny przeżywa konfrontację, w której jedynym orężem okazują się ogromne, zaprawione w boju pięści. O odpowiedni klimat lat osiemdziesiątych dbają kultowe odzywki eksplodujących testosteronem mięśniaków oraz nastrojowa ilustracja muzyczna Alana Silvestri, który tym razem sprawuje pieczę nad emocjonalnymi doznaniami przerażonych widzów. 



Ówczesne możliwości techniczne oraz stosunkowo niewielki budżet wydawał się przesądzić o sukcesie produkcji. Jednakże twórcy wykazali się olbrzymią kreatywnością, która imponuje po dziś dzień. Efekty specjalne oraz charakteryzacja tytułowego bohatera, pomimo nieuchronnego upływu lat - wciąż potrafią zaskoczyć niejednego kinomana. 

"Predator" to pozycja kultowa, która na stałe zawędrowała do grona nieśmiertelnych klasyków światowego kina. Kina stanowiącego idealną kompilację mrożącego krew w żyłach filmu grozy, przepełnionego nieludzkim okrucieństwem oraz męskiego, zapierającego dech w piersiach filmu akcji, w którym liczy się tylko: krew, pot i łzy.
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Zanim John McTiernan nakręcił kultową "Szklaną pułapkę" z Brucem Willisem, światło dzienne ujrzał jeden z... czytaj więcej
Album z filmu "Predator" Johna McTiernana jest jedną z najobfitszych ścieżek muzycznych znajdujących się... czytaj więcej
Survival nasuwa na myśl różnorakie skojarzenia. Nudzącym się w domu twardzielom do głowy przyjdą:... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones