Recenzja filmu

Bogowie (2014)
Łukasz Palkowski
Tomasz Kot
Piotr Głowacki

Serce rośnie

"Bogowie" to film nakręcony według gatunkowego podręcznika. Tu zawiązanie, akcji, tam zwrot, tu zgrabne scenariuszowe analogie, tam nośne one-linery. Żeby osiągnąć zamierzoną lekkość, potrzeba
Zarówno w kadrze, jak i poza nim, "Bogowie" Łukasza Palkowskiego to opowieść o przezwyciężaniu pewnego impasu. W warstwie narracyjnej mamy tu historię tego, jak legendarny kardiochirurg Zbigniew Religa pokonywał przeszkody stojące mu na drodze do przeprowadzenia w Polsce operacji przeszczepu serca. Ale i sam film stanowi swego rodzaju argument koronny. Religa dowiódł, że można, że warto. Palkowski robi to samo – tyle że na własnym polu. Nagle okazuje się, że da się zrobić u nas bezpretensjonalne, lekkie kino gatunkowe, które trzyma w napięciu i "się ogląda"; które śmieszy, kiedy ma śmieszyć, i wzrusza, kiedy ma wzruszać. Serce rośnie. 


"Bogowie" to film nakręcony według gatunkowego podręcznika. Tu zawiązanie, akcji, tam zwrot, tu zgrabne scenariuszowe analogie, tam nośne one-linery. Żeby osiągnąć zamierzoną lekkość, potrzeba jednak – zaiste – chirurgicznej precyzji realizacyjnej. I Palkowski daje radę, pierwszorzędnie reanimując szablon oraz tłocząc w niego zapas świeżej krwi. Twórca nie wpada  też w rozmaite pułapki, jakie nastręcza twórcom formuła biografii. Tak, w centrum jest tu "z życia wzięty" bohater, ale reżyser i scenarzysta Krzysztof Rak słusznie nie brną w zbędną faktografię czy ilustracyjność. Scenek rodzajowych z dzieciństwa pod tytułem "oto, jak zostałem chirurgiem" nie uświadczymy. O Relidze opowiada się tu przez pryzmat problemu, scenariuszowego konfliktu. Facet dąży do jasno określonego celu, a my mu kibicujemy. I wystarczy.
 
To oczywiście specyficznie zachodni sposób konstruowania fabuły. Ale Religa doskonale nadaje się na takiego "amerykańskiego" protagonistę. Podobne podejście zresztą nie tylko współgra z wytycznymi scenariopisarstwa, ale i doskonale charakteryzuje samego bohatera (który notabene przekonał się do idei przeszczepów serca właśnie podczas wizyty za wielka wodą). Religa jest bowiem wzorcowym self-made manem, osobą, którą samą siłą woli, czystym uporem i konsekwencją zdaje się naginać rzeczywistość wokół siebie. Poznajemy go więc właśnie przez czyny, a nie słowa. Brawurowy w tej roli Tomasz Kot opiera swoją kreację głównie na języku ciała, konstruując postać z charakterystycznego chodu, przygarbienia, grymasu twarzy czy ogrywania rekwizytu nieodłącznego papierosa. 


Ta werbalna powściągliwość jest charakterystyczna dla całego filmu. Dialogi nie są tu narzędziem charakterystyki, a jedynie posuwają naprzód akcję. Palkowski - zamiast opowiadać nam o pasji i oddaniu chirurga - pokazuje nam go w działaniu - nie zapominając na dodatek o pierwszorzędnym humorze sytuacyjnym. Tak jest w scenie, gdy lekarz błyskawicznie reaguje na awaryjną sytuację i z biegu, w cywilnych ciuchach, jeszcze na ulicy rozpoczyna operację, tłumacząc się, że akurat tędy "przechodził". Znaczącym – i zabawnym - symbolem jego zaangażowania jest też pijana przez niego kawa. Przed podaniem napoju pielęgniarka w trzech czwartych zasypuje szklankę ciemnym proszkiem i dopiero wtedy zalewa całość wrzątkiem. Film Palkowskiego działa podobnie jak ów trunek: to gigantyczny zastrzyk energii.

"Bogowie" przynoszą też ciekawe spojrzenie na czasy PRL-u. Film, bogaty w warstwie ikonograficznej (wspomniana szklanka z kawą sypaną, Fiat 125 Religi), obrazowej (pokryte delikatną patyną zdjęcia Piotra Sobocińskiego) czy językowej (koloryt zwrotów w rodzaju "panie kolego"), wymiguje się od – wydawałoby się, obowiązkowego – politykowania. Zamiast charakterystycznej dla opowieści o tamtych czasach narracji "my kontra oni", Palkowski proponuje obojętną na podobne dylematy fabułę. Polityka jest tu tylko jedną z przeszkód na drodze do celu Religi. Kompletując sprzęt, dopinając budżet, operując, chirurg nie dzieli ludzi – jeśli trzeba wejdzie w układ z partyjnym dygnitarzem albo przyjmie podziękowania od gangstera, którego synowi uratował życie. W istocie medycyna jawi się tu wręcz jako piąta władza. W jednej ze scen lekarz przepędza prześladujących jego personel esbeków z czarnej wołgi argumentem, że "i was ktoś musi leczyć". Autorytet lekarza pozwala mu też wyrównać relacje z traktującym go z góry wysoko postawionym urzędnikiem – wystarczy mimochodem rzucić… niekorzystną diagnozę. "Boska" perspektywa Religi polega więc na tym, że stoi on prawdziwie ponad podziałami, porzucając uprzedzenia, politykę, religię – w trosce o dobro pacjenta. Inspirujący, charyzmatyczny bohater, niosący pozytywne przesłanie – chyba rzadkość w polskim kinie.
 
1 10
Moja ocena:
8
Rocznik 1985, absolwent filmoznawstwa UAM. Dziennikarz portalu Filmweb. Publikował lub publikuje również m.in. w "Przekroju", "Ekranach" i "Dwutygodniku". Współorganizował trzy edycje Festiwalu... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Zdobyte na festiwalu w Gdyni nagrody za najlepszą scenografię czy scenariusz... czytaj więcej
„Bogowie” są niekwestionowanym zwycięzcą festiwalu w Gdyni, gdzie zauroczyli nie tylko widownię... czytaj więcej
Najnowszy film Łukasza Palkowskiego okazał się ogromnym sukcesem kasowym i artystycznym. Krytycy nie... czytaj więcej