Recenzja filmu

Halloween (1978)
John Carpenter
Donald Pleasence
Jamie Lee Curtis

Here comes the Boogeyman

Pod koniec lat 70. producenci Irwin Yablans i Moustapha Akkad powzięli decyzję o realizacji niskobudżetowego horroru, którego akcja rozgrywałaby się w okresie święta Halloween. Reżyserię
Pod koniec lat 70. producenci Irwin Yablans i Moustapha Akkad powzięli decyzję o realizacji niskobudżetowego horroru, którego akcja rozgrywałaby się w okresie święta Halloween. Reżyserię postanowili powierzyć młodemu, obiecującemu reżyserowi nazwiskiem John Carpenter, który uwagę zwrócił na siebie za sprawą niskobudżetowego thrillera "Atak na posterunek 13". Carpenter propozycję ochoczo przyjął, zastrzegając sobie jednakże prawo do pełnej swobody artystycznej przy projekcie. Roboczo zatytułowany "The Babysitter Murders", szybko został jednak przechrzczony na proste i wymowne "Halloween"...

Dalsze losy tego przedsięwzięcia są już doskonale znane każdemu miłośnikowi kina grozy: zrealizowany przy skromnym nakładzie środków obraz odniósł niespodziewany sukces, wyznaczając przy okazji żelazne reguły, jakie od tej pory miały obowiązywać w gatunku określanym mianem slashera. Jego wpływ na rozwój tego nurtu bezsprzecznie pozostaje nieoceniony, stawiając dzieło twórcy "Mgły" w jednym rzędzie z takimi tytułami jak "Psychoza" i "Czarne święta". Mamy więc uparcie milczącego zabójcę w masce (o rysach dziwnie zbliżonych do kapitana Kirka ze "Star Treka", który to fakt zawdzięczamy odpowiedzialnemu za kierownictwo artystyczne, Tommy'emu Lee Wallace'owi), który w wigilię Wszystkich Świętych urządza krwawą rzeź Bogu ducha winnym (no, może nie do końca, w końcu popalają trawkę i uprawiają przedmałżeński seks) nastolatkom.

To, co jednak odgrywa w przypadku filmu Carpentera niebagatelną rolę to aspekt tajemnicy, uwidaczniający się w nieodgadnionej naturze zła. Michael Myers, który jako sześciolatek zamordował swoją rodzoną siostrę to postać-enigma. Jak mówi jego psychiatra, doktor Loomis (Donald Pleasence, który tą rolą zyskał sobie dozgonną sympatię horrormaniaków) jest on pozbawionym sumienia potworem, który utracił wszelkie ludzkie cechy. Jest także praktycznie wręcz niezniszczalny, zupełnie jakby powodowała nim jakaś diabelska siła, która z niewiadomych przyczyn przejęła kontrolę nad zwyczajnym chłopcem z małego miasteczka w Illinois. Niemożność zrozumienia motywów tego "boogeymana" to prawdopodobnie jeden z najbardziej stymulujących elementów całej historii – w końcu najbardziej boimy się tego, czego nie znamy i nie potrafimy racjonalnie wytłumaczyć.

Kolejna składowa, bez której temat prawdopodobnie by "nie wypalił" to ścieżka dźwiękowa, skomponowana przez samego reżysera. Zaskakująco prosta, ale idealnie grająca (sic!) na emocjach widza, potęgująca klimat zagrożenia, z czasem wyrosła wręcz na prawdziwy hymn hucznie obchodzonego przez Amerykanów święta zmarłych. Sposób, w jaki Carpenter łączy ją z obrazem, akcentując poszczególne sceny, sam w sobie już narzuca termin "perfekcja".

Z prostackiej rozrywki dla niewybrednych gustów, bo za taką należy uznać nieskomplikowaną fabułę omawianej pozycji, ten niegdyś wytrawny mistrz atmosfery czyni arcydzieło gatunku, mogące pochwalić się rzeszą admiratorów na całym globie. Kto śmie w to wątpić, niech dokładnie przyjrzy się reżyserii choćby samej sekwencji otwierającej, w której poznajemy młodego Michaela. Warte zaznaczenia: jego oczy już wówczas są puste.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Halloween"powstało z pomysłu niezależnego dystrybutora/producenta Irwina Yablansa. Wcześniej... czytaj więcej
Po obejrzeniu "Ataku na posterunek 13", producenci filmowi Irwin Yablans i Moustapha Akkad zaproponowali... czytaj więcej
"Halloween" dowodzi, że prawdziwy pasjonat może nakręcić porządny film, nawet bez ogromnego budżetu. John... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones