Recenzja filmu

Halloween (1978)
John Carpenter
Donald Pleasence
Jamie Lee Curtis

Niezapomniana noc

"Halloween" dowodzi, że prawdziwy pasjonat może nakręcić porządny film, nawet bez ogromnego budżetu. John Carpenter dysponował tylko 300 tys. dolarów, a mimo to "Halloween" zarobił grube miliony
"Halloween" dowodzi, że prawdziwy pasjonat może nakręcić porządny film, nawet bez ogromnego budżetu. John Carpenter dysponował tylko 300 tys. dolarów, a mimo to "Halloween" zarobił grube miliony i stał się klasykiem gatunku. Zawdzięcza to wielu czynnikom. Nim jednak o nich wspomnę, pokrótce streszczę fabułę. Historia rozpoczyna się dokładnie w noc Halloween w 1963 roku. Małym miasteczkiem Haddonfield wstrząsa tragedia. Sześcioletni Michael Myers sięga po nóż kuchenny i w rodzinnym domu morduje swą starszą siostrę. W konsekwencji tej zbrodni zostaje umieszczony w zakładzie psychiatrycznym. Trafia tam pod opiekę dr Samuela Loomisa. Psychiatra jednak nie potrafi dotrzeć do chłopaka. Po 15 latach dorosły już Michael wykorzystuje okazję i ucieka z zakładu. Zmierza do rodzinnego miasta, na spotkanie z niczego niepodejrzewającą Laurie Strode... Alfred Hitchcock powiedział kiedyś, że film musi się zacząć trzęsieniem ziemi. Carpenter skorzystał z tej maksymy i od pierwszego ujęcia otoczył widza klimatem wszechobecnego zagrożenia. Utrzymuje się on aż do ostatniej sceny, a osiągnięto go paradoksalnie zwolnieniem tempa. Otóż po ucieczce z zakładu psychiatrycznego akcja przenosi się na typowe, senne osiedle domków jednorodzinnych. Mamy przystrzyżone żywopłoty, pożółkłe liście. Niby wszystko jest w porządku. Z pozoru nic się nie zmieniło. A jednak oglądając "Halloween" odczuwamy nieustające ciarki. Wiemy bowiem, że gdzieś za rogiem czeka zamaskowany osobnik. Zagrożenie może kryć się dosłownie wszędzie. Obserwuje nas. My z kolei nie możemy go dostrzec. Michael zachowuje się właśnie w ten sposób. Ukrywa się, widzimy go na ekranie sporadycznie i dosłownie na chwilę. Przez to jesteśmy w napięciu jak Laurie. Bohaterka wie, że ktoś ją obserwuje. Kilka razy widziała tego faceta. Jednak nic nie jest w stanie zrobić. Ten jakże mroczny klimat tworzy też fenomenalny podkład muzyczny. Motyw przewodni jest genialny w swej prostocie. Potrafi bez trudu przyprawić o dreszcze także w scenach, gdy wiadomym jest, że atak nie nastąpi. Melodia ta stała się jedną z najbardziej rozpoznawalnych ścieżek dźwiękowych w historii kina. I dobrze, gdyż naprawdę na to zasłużyła. Aktorstwo również prezentuje się wybornie. Fakt ten pozytywnie zaskoczył, gdyż w większości niskobudżetowych horrorów, jest traktowany po macoszemu. Najlepiej wypadł Donald Pleasence. Jako dr Loomis był fenomenalny. Równie dobrze spisała się Jamie Lee Curtis. Laurie Strode w jej wykonaniu wyraźnie odcina się od koleżanek. Jako jedyna nie okłamuje rodziców i przykładnie wykonuje obowiązki opiekunki do dzieci. Dziewczyna nawet nie przeczuwa, z jakim potworem przyjdzie jej się zmierzyć. Pochwały należą się tym większe, że był to debiut Jamie na dużym ekranie. Był on jak marzenie, gdyż stworzyła mistrzowską kreację. "Halloween" odniósł też sukces dzięki kreacji głównej postaci. Michael Myers został ukazany przez Carpentera jako zło wcielone.  Milczący, skrywający swe oblicze za pozbawioną wyrazu maską. Maska ta jest symbolem zerwania kontaktu ze światem i niemożnością porozumienia z mordercą. Michael odciął się przez nią od świata, stworzył swój własny niedostępny dla innych. Nic nie czuje, nie uznaje ogólnie przyjętych zasad moralnych, jest niczym zombie. Jedyną szansą na dotarcie do jego wnętrza jest zerwanie z twarzy tej bariery. Jest to niemożliwe, gdyż każdy śmiałek spotyka się z drugim, nieodłącznym atrybutem Myersa - kuchennym nożem. Prócz nowego spojrzenia na głównego bohatera, trafnie dobrano aktorów. Tony Moran to naprawdę kawał chłopa. To dodatkowo nadaje dorosłemu Myersowi upiorności. Z kolei Will Sandin z twarzy jest niczym aniołek. Carpenter w ten sposób dowodzi i przestrzega zarazem, że pozory mylą. Warto zapamiętać tą myśl. "Halloween" to horror doskonały. Nie ma absolutnie żadnego słabego punktu. Przez większość czasu jest spokojny, nastrojowy i przerażający równocześnie. Ponadto stworzył prawdziwą ikonę kina grozy - Michaela Myersa. Nic dziwnego, że zapoczątkował jedną z najdłuższych serii w historii. Któż bowiem nie marzy, by dorównać arcydziełu? Chyba każdy, jednak póki co, to Carpenter stworzył  nadal niedościgniony wzór.
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Pod koniec lat 70. producenci Irwin Yablans i Moustapha Akkad powzięli decyzję o realizacji... czytaj więcej
"Halloween"powstało z pomysłu niezależnego dystrybutora/producenta Irwina Yablansa. Wcześniej... czytaj więcej
Po obejrzeniu "Ataku na posterunek 13", producenci filmowi Irwin Yablans i Moustapha Akkad zaproponowali... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones