Recenzja filmu

Saga "Zmierzch": Zaćmienie (2010)
David Slade
Kristen Stewart
Robert Pattinson

Dzieło sztuki?!

Czasem zdarza się tak, że prawdziwe dzieło sztuki jest z początkowo niezrozumiałe. Wyprzedza ono swą epokę, co powoduje tylko utyskiwania wszystkich, którzy mieli okazję się z nim zetknąć. Po
Czasem zdarza się tak, że prawdziwe dzieło sztuki jest z początkowo niezrozumiałe. Wyprzedza ono swą epokę, co powoduje tylko utyskiwania wszystkich, którzy mieli okazję się z nim zetknąć. Po latach jednak społeczeństwo dojrzewa i zaczyna doceniać prawdziwy kunszt formy i treści owego dzieła oraz geniusz jego twórcy. Fani powieści Stephenie Meyer oraz ich filmowych odzwierciedleń z pewnością tak właśnie postrzegają "Zaćmienie". Kto wie, może za kilkadziesiąt, kilkaset lat przebije ono zachwytami nawet "Ojca chrzestnego", ale póki co uspokajam wszystkich, którzy jego piękna nie dostrzegli. Na razie "Zaćmienie" nie przekracza granic przeciętnego dzieła.

Tym razem oglądamy dwugodzinną "Rzepkę" Tuwima. Tytułowym warzywem jest jednak główna postać żeńska, czyli Bella. Meyer do spółki z Davidem Slade'em pokazuje bowiem, że współpracując można osiągnąć każdy cel. Przykrywką dla tej nauki jest przymierze między dobrymi wampirami a wilkołakami, które ma zapewnić bezpieczeństwo wspomnianej bohaterce. Zagrażają jej bowiem złe wampiry (armia nowonarodzonych), które działają z rozkazu Victorii, mszczącej się za śmierć ukochanego.

Przyznaję, że powyższy akapit zawiera szereg błędów merytorycznych, które będzie mógł mi wytknąć każdy, kto ten tekst przeczyta. Po pierwsze padły w nim słowa "wampir" i "wilkołak". Niby występują one w tej, obecnie tak popularnej sadze, jednak każdy przy zdrowych zmysłach dostrzega pewnie, że idee wampiryzmu i wilkołactwa zostały wypaczone na całej linii. Kolejną głupotą jest wspomniane przymierze. Gdyby twórcy ukazali stan rzeczy znany z serii "Underworld", oglądanie "Zaćmienia" może nie byłoby aż tak bolesne. Choć nie, w przypadku "Zmierzchu" pewnie i tak nie byłoby lepiej.

Pozwolę sobie rozwinąć myśl o wypaczeniu wizerunku wampira i wilkołaka. Edward znów połyskuje brokatem w promieniach słonecznych (jak dla mnie największa głupota całej serii) i wygłasza jedynie kwieciste frazesy pod adresem ukochanej. Nie chcę rozpisywać się dalej w tej kwestii. Mam nadzieję, że jeszcze zobaczymy na ekranie wampira na miarę Lestata. Rodzina Cullenów bowiem po prostu wampirami nie jest. To produkt wampiropodobny, który wystarcza, by zadowolić rzesze nastolatek. Wilkołaka też nie dane będzie nam zobaczyć. Taylor Lautner nie gra bowiem wilkołaka, tylko zbitego psa. Jako wilkołak powinien być dziki i nieokiełznany. Krótko mówiąc powinien w chwilę przerobić z Bellą całą "Kamasutrę", a nie ścigać się z Edwardem o najsłodszy epitet, jaki świat kiedykolwiek słyszał. 

Jednak wbrew moim założeniom przed seansem, "Zaćmienie" ma nieliczne plusy. Zaliczyć do nich należy przede wszystkim kilka autentycznie śmiesznych scen. Za przykład niech służą rozmowa Charliego z Bellą o antykoncepcji i próba przespania się Belli z Edwardem. Niestety tych kilka epizodów, które można uznać nawet za parodię serii, jest wplecionych w szereg scen traktowanych niezwykle poważnie. Te drugie też powodują salwę śmiechu, ale z ich głupoty. Niestety jest ich kolejny raz o wiele za dużo. Drugim plusem, jest zamysł reżysera. Widać, że Slade chciał zrobić film brutalniejszy. Niestety konwencja tej serii mu na to nie pozwoliła. Wielka szkoda.

Pochwała należy się też niektórym aktorom. Znów najbardziej przekonującą postacią okazał się Billy Burke jako Charlie. Nieźle wypadł też Jackson Rathbone. Wykorzystał on pięć minut pierwszego planu, jakie przypadło Jasperowi. Pochwały niestety nie należą się ponownie głównym postaciom. Robert Pattinson co prawda znów błyszczał, ale wspomnianym już brokatem. Szkoda bo w "Twój na zawsze" udowodnił, że jednak potrafi stworzyć ciekawą postać. Niestety "Zmierzch" nie daje takiego pola do popisu. Taylor Lautner znów zawiódł. Przyznam, że trochę mu kibicowałem, bo przed seansem dowiedziałem się, że ponoć jestem do niego podobny. Niestety był tylko zbitym psem. A Kristen Stewart? Cóż była, bo być musiała. Jednak ani jej postać, ani ona sama nie ruszyła mnie kompletnie.

Być może "Zaćmienie" jest prawdziwym dziełem sztuki. Jeśli tak, to na szczęście większość współczesnego świata jeszcze do niego nie dorosła. Także ja zaliczam się do tej grupy. Jeśli obecny stan rzeczy się kiedyś zmieni, to na szczęście ja już dawno dokonam żywotu. Oby jednak tak się nie stało. Wolałbym bowiem leżeć spokojnie, a nie przewracać się w grobie.
1 10
Moja ocena:
4
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Kiedy z początkiem 2009 roku do polskich kin zawitała pierwsza część sagi "Zmierzch" na podstawie... czytaj więcej
"Zaćmienie" - taki tytuł nosi największa superprodukcja lata, a może i całych następnych dekad. Miliony... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones