Recenzja filmu

Tożsamość Bourne'a (2002)
Doug Liman
Matt Damon
Franka Potente

Ból niepamięci

Budzi się na łodzi rybackiej i nie pamięta nic na swój temat. Mówi kilkunastoma językami, potrafi czytać mapy, posługiwać się bronią, jest wysoce sprawny fizycznie. Ale nie pamięta własnego
Budzi się na łodzi rybackiej i nie pamięta nic na swój temat. Mówi kilkunastoma językami, potrafi czytać mapy, posługiwać się bronią, jest wysoce sprawny fizycznie. Ale nie pamięta własnego nazwiska i imienia. Jedyne, co ma, to dwie blizny na plecach po kulach oraz dziwny wyświetlacz laserowy z numerem konta w banku w Zurychu. Próbując odkryć własną tożsamość, rusza do Szwajcarii. W dramatycznych okolicznościach nawiązuje współpracę z młodą dziewczyną, Marie, i razem ruszają do Paryża. Po drodze, jak i w samym mieście, odkryje on u siebie zabójcze wręcz możliwości. Jakby miał mało problemów, cały czas ma za sobą tajemniczych ludzi o niejasnych zamiarach. W końcu wyłania się powoli obraz, który nie należy do najmilszych. Świetna powieść Roberta Ludluma, po pewnych retuszach, mających na celu uwspółcześnienie historii, umożliwiła stworzenie filmu sensacyjnego, który jednocześnie próbuje zasiać w sercu widza ziarenko niepewności względem służb specjalnych, które mogą mieć w swoich rękach zbyt dużo możliwości. Owszem, można powiedzieć, że takich filmów jest na pęczki, jednak ten broni się kilkoma istotnymi elementami. Po pierwsze - nietypowi dla tego gatunku filmu aktorzy. Ani Matt Damon, ani Franka Potente nie kojarzą się z filmami akcji. Damon, ze swoją twarzą chłopca, oraz Potente, wyglądająca niczym dziewczyna z klatki obok, nadają wiarygodności filmowi, gdyż ludzie o takich twarzach mogliby mieszkać obok nas. Ani on nie jest górą mięśni, ani ona nie jest długonogą pięknością wydartą z kart czasopisma dla panów. Po drugie - świetne zdjęcia Olivera Wooda. Dobrym posunięciem było kręcenie zdjęć w prawdziwych plenerach, Paryż to Paryż, Zurych to Zurych (no może za wyjątkiem parku). Do tego ucieczka minimorrisem wąskimi uliczkami stolicy Francji, miodzio! Można mieć pretensje do filmu, że z książki Ludluma wziął tylko tytuł i mniej więcej główny wątek z nazwiskami bohaterów. Wydaje mi się jednak, że takie podejście było trafniejsze. Ludlum lubował się w teatralnych wręcz dialogach, w które wplatał skomplikowane opisy działań terenowych. Taśma mogłaby nie poradzić sobie z takim ciężarem. Tak więc scenarzyści, Gilroy i Herron, przesunęli akcję o kilka dekad do przodu, czym wydaje mi się uatrakcyjnili historię. Świetną robotę odwalili również kaskaderzy. Dech zapierają sceny wspinaczki po ścianie ambasady, niby nic nadzwyczajnego, ale jednak udało się spowodować na chwilę wstrzymanie oddechu.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
*** RECENZJA ZDRADZA KLUCZOWE ELEMENTY FABUŁY *** Bourne gościł już w filmie w 1988 roku, kiedy to nie... czytaj więcej
Ciemność... Ból. I znów ciemność. Gdzie jestem? Ból. Światło w oczy. Wyuczonym ruchem obezwładniam... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones