PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=202887}

Biuro

The Office
8,8 87 928
ocen
8,8 10 1 87928
8,8 21
ocen krytyków
Biuro
powrót do forum serialu Biuro

Właśnie skończyłem oglądać ostatni odcinek pora więc podzielić się przemyśleniami na niektóre kwestie.

Zacznę więc od tego, co było największym minusem - rozwój postaci.
Początkowo mieliśmy dwoje dziwaków - Dwighta oraz Michaela. Cała reszta to znudzeni pracownicy, którzy czekali na punkt 17:00 i musieli znosić wybryki teamu D+M. W 9 sezonie raczej wszyscy - poza Petem i Clarkiem byli już mniej lub bardziej - dziwni.
Najgorsza była tutaj ewolucja Kevina. Pierwsze sezony - cwany, niezbyt kompetentny księgowy potrafiący jednak zadbać o swoje interesy. Zboczony ale fajny. Sezony 8 i 9 - ociężały umysłowo facet, który myśli, że zepsute mleko to mleczko cytrynowe, nie potrafiący rozpoznać ironiii czy ogarnąć tego co się dzieje dokoła niego. Facet głupiał z każdym sezonem jak Kelly Bundy. Kelly czy Toby również podlegali zmianom - dosyć wcześnie jednak. Kelly - z całkiem normalnej dziewczyny przemieniła się w najgorszego pokemona ze złotej ery Gadu-Gadu, a Toby z typowego członka zespołu w człowieka-cienia, który gdzieś tam przemyka, ale nikt go nie zauważa. Meredith z samotnej matki z problemami w starą latawicę, a Ryan z ambitnego chłopaka w niezrównoważonego psychicznie kombinatora. Z kolejnymi sezonami siadał kontrast między Michaelem czy Andym a resztą zespołu. Każdy potrafił wprowadzić jakąś niezręczną sytuację czy wywołać zażenowanie (nie w takim stężeniu jak Michael oczywisćie i swoją drogą wspomnę, że sceny gdzie Michael zachowywał się żenująco były akurat najmniej śmieszne). Gdyby postacie w 1 sezonie były w ten sposób rozpisane, serial pewnie nie odniósłby w USA sukcesu. Dunder Mifflin z normalnej firmy z idiotą jako szefem, stało się teatrem osobliwości.

Istotnym też elementem "The Office" jest to, że serial jest szyderą na amerykański kapitalizm. Widać to już na samym początku - niekompetencja Michaela a potem Andyego, albo Roberta Californi bije po oczach i często zastanawiałem się, jak ktoś taki może być menadżerem w średniej wielkości firmie. Zważywszy, że oddziałowi groziło zamknięcie nikt nie wyciągał wobec niego żadnych konsekwencji. Również Jen przez dwa lata nie robiła nic poza paleniem fajek oraz sekskapadami do Scranton. Mimo zdradzania objawów choroby psychicznej dopiero po dwóch latach David zdecydował się ją zwolnić. No i postać Dwighta - prawa ręka szefa i stereotypowy libertarianin. Widzimy to już w odcinku z wyborem ubezpieczenia medycznego, jego entuzjastycznym podejściem do (każdej) broni. Postać tę cechuje darwinizm społeczny, dziwna mieszanka redneckiego konserwatyzmu z całkowitą swobodą obyczajową, uprzedmiatawianie kobiet czy rasizm. Nie powiem, ale uśmiechnąłem się podczas sceny, w której Dwight mówi w kontekście ubezpieczeń o "komunistycznej" Szwecji (skąd ja to znam) gdy Darryl złamał nogę i bez przedarcia się przez korporacyjną biurokrację nie miał szans na zwrot za leczenie.
Korpomowa i traktowanie pracownika jako część familii, który to co najlepsze ma oddać firmie. Rany, skąd ja to znam. Prawda jest taka, że przeciętny pracownik przychodząc na 8 do pracy myśli jak tu przetrwać kolejne nudne godziny do tej 16 (czy w wypadku DM od 9 do 17) i wrócić do życia. W końcu pracujemy by żyć, a nie żyjemy by pracować.
Niezwykle ciekawie ukazano też kwestie dyskryminacji w miejscu pracy. Firma walczy z dyskriminacją mniejszości czy kobiet wysyłając kadrowca na pogadankę. I tyle. Ani Michael ani Dwight ani Todd Packer, nie ponieśli najmniejszej konsekwencji za swe podejście. Michael wiele razy nawet przy kimś z centrali zachowywał się w sposób żenujący. Oczywiście bez konsekwencji, ale jak to z BHP - wykład odbyty, papierki podpisane więc wszystko jest ok. Program organizowany przez Sabre skierowany do mniejszości etniczny to porażka. Zamiast zachęcać do samokształcenia przedstawicieli mniejszości, awansował osoby na wyższe stanowiska tylko ze względu na kolor skóry (nawet tak niekompetentne jak Kelly), tylko po to aby robić sobie tym reklamę.

Serial jest bardzo dobry - jako komedia i jako szydera. Niestety w naszym kraju jest mało popularny, ale kto wie? Może jeszcze się to zmieni. Mam nadzieję.

ocenił(a) serial na 9
Nnorm

Dla mnie postacie Micheala Scotta i Dwighta Schrute'a to na przestrzeni 9 sezonów dwie najbardziej sympatyczne prawackie serialowe charaktery... ever.

ocenił(a) serial na 10
Nnorm

Ciekawa wypowiedź. Co do początkowego akapitu o postaciach - zgodzę się tylko co do Ryan'a. Faktycznie zrobili z niego niezrównoważoną osobę pod koniec, niewątpliwie miało to służyć aspektowi komediowemu, ale mimo wszystko trochę razi bo był aż za bardzo zrównoważony na początku (właśnie oglądałam po raz któryś początkowe sezony, więc mam porównanie na świeżo). Jednak co do reszty... No cóż, Kevin od początku "nie potrafi rozpoznać ironii i ogarnąć tego co się dzieje dokoła niego", to się nie zmienia, nie do końca rozumiem co Ciebie razi w rozwoju jego postaci. Tak samo Meredith - ONA nie była starą latawicą od początku, naprawdę? Oj była, przypomnij sobie pierwsze sezony. Kelly od początku miała nierówno pod sufitem, potem jej się pogorszyło, ale to jest jak najbardziej prawdopodobne, że rozwój postaci następuje w tak dziwną, graniczącą z przerysowaniem stronę, można jej nie lubić ale konsekwencja i w przypadku rozpisania jej postaci na wszystkie sezony jest zachowana. Polecam obejrzeć drugi raz, nie mniejsza zabawa a i dużo smaczków się odkrywa, możliwe też że te wszystkie niekonsekwencje które widzisz zostaną wyjaśnione przy kolejnym seansie ;) Fajne spostrzeżenia w kolejnych dwóch akapitach - zgadzam się co do większości :)

ocenił(a) serial na 8
corialote

Co do Kelly stwierdziłem, że było to dosyć wcześnie i też dosyć wcześnie jej odwaliło :-) Ale w pierwszym sezonie była normalna. Natomiast Kevin - jak napisałem - nigdy nie był zbyt bystry, ale miał dziewczynę, potrafił oszukać w karty, a w ostatnich sezonach stał się umysłowo ociężałym w stopniu ciężkim. Taka ewolucja trwała oczywiście 10 lat, a sezon 1-2 i 9-10 gdyby porównać postaci to często niebo i ziemia i pod tym kątem należy patrzeć na moją wypowiedź.

ocenił(a) serial na 10
Nnorm

Wypada też zwrócić uwagę, że zdecydowanie pierwszy sezon i właściwie w sporej części drugi to teatr jednego aktora - Steve'a Carrela. Ok - Jim, Pam i Dwight również są pierwszoplanowymi postaciami, ale nie aż tak istotnymi jak Michael. Kelly, Kevin, Toby i spółka stanowi w tych sezonach tło (nawet nie przypominam sobie, żeby w 1 sezonie Creed miał jakiś dialog, a Kelly pojawiła się chyba tylko w scenie z "Diversity Day"). Dopiero w późniejszych sezonach postacie poboczne dostawały więcej czasu antenowego (szczególnie po odejściu Michaela). Może Twój pogląd wynika z tego, że na początku serialu było ich bardzo mało i wyrobiłeś sobie opinię na ich temat nie mając jeszcze całego obrazu ich charakteru ;)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones