Weak, dobry tytuł dla odcinka. Po S04E12 zatęskniłem jak nigdy za 'rwącą' akcją w TWD. Gubią się, nahukują żeby ponownie odnaleźć, zapadają na infekcje, żeby w mig ozdrowieć, a wszystko okraszone dialogami z doopy. Ale zaraz coś yeahbnie w scenariuszu, albo knot formuły już dogasa.
Czy ja wiem? Są odcinki, kiedy mają szczęście, ale są też takie, kiedy go nie mają i główne postacie giną. Pod tym względem zachowana jest pewna równowaga, a seria jest bardziej nieprzewidywalna. Niestety nie można tego samego powiedzieć o TWD, w którym postacie są niemal niezniszczalne.
Bardzo ciekawa jest ta kobieta, która za nimi podąża. W porównaniu do złych postaci w TWD powiedziałbym, że wypada słabiej od gubernatora, ale jest zdecydowanie bardziej mroczna i straszniejsza od Negana. Fajne podejście, które pokazuje, że aby wzbudzać niepokój nie trzeba machać kijkiem i wygłaszać przydługich i beznadziejnych tyrad i monologów.
Ogólnie jednak odcinek nie był porywający i niestety zgodnie z moimi przewidywaniami, po osłabieniu grupy i jej rozbiciu twórcy nie są w stanie zbudować jakiejś bardziej dynamicznej akcji. Moim zdaniem bohaterowie FTWD zbyt często są rozdzielani. I aż dziwne, że w czasach tak ograniczonej łączności nigdy im nie przyszło do głowy, by wyznaczyć punkty zborne w przypadku jakiś nieprzewidywalnych wydarzeń, a na wypadek koniecznej wędrówki (np. brak wody, żywności) pozostawienie w takim punkcie jakiejś dobrze ukrytej informacji wskazującej kierunek wędrówki.