Jeśli sezon piąty i połowa czwartego nie jest sabotowaniem tego serialu to nie wiem jak inaczej to nazwać. Fabuła nie jest już nawet płytka bo siedząc na kacu na klopie wyprodukowałbym przynajmniej kilka lepszych pomysłów na odcinki. Gdy tylko dowiedziałem się że zamierzają zaimplementować Morgana, złapałem się za głowę. Wybili niemal wszystkie główne postaci wstawiając na ich miejsce najbardziej mdłą postać TWD z całym arsenałem oklepanych frazesów, kowboja-idealistę który mógłby być synem Forresta Gumpa, małą wiedźmę która ot tak odstrzeliła Nicka, gościa który chodził sobie pośród truposzy jak gdyby nigdy nic i zamiast w najlepszym wypadku zostać wykopana na pysk, wali skruchę i staje się częścią tej komicznej grupy. O reszcie nowego narybku aż szkoda pisać. Żal trochę Luciany której postać po śmierci Nicka trzymana jest tam mocno na siłę, straciła pazur. Wyzwaniem samym w sobie było dotrwanie do końca kolejnych epizodów, koniec sezonu przyjąłem z niekłamaną ulgą i na tym poprzestanę. Widząc skąd wieje wiatr i w jakim kierunku to zmierza, nie zamierzam być świadkiem dalszego niszczenia tego serialu.