Pierwsza połowa całkowicie zaskoczyła mnie swoim poziomem, bo taką jakość rzadko kiedy widzieliśmy w głównym serialu, a co dopiero tutaj. Niestety, dobra passa FTWD skończyła się już po 8 odcinku, który jednocześnie był jej kulminacją i najlepszym, obok 1, odcinkiem. Dalej było już tylko gorzej - tragiczne rozwiązanie, wręcz zamiecienie pod dywan wątku osady Virginii. Nowy antagonista w porównaniu do Virginii to tylko marne pocieszenie wobec upadku sezonu, a akcja nabierając tempa, nabiera także coraz więcej głupotek fabularnych. Innymi słowy, powrót na stare śmiecie i do poziomu poprzednich sezonów. Po pierwszych ośmiu odcinkach sezonu spodziewałem się o wiele więcej.