PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=221833}

Jak poznałem waszą matkę

How I Met Your Mother
8,0 199 130
ocen
8,0 10 1 199130
6,4 11
ocen krytyków
Jak poznałem waszą matkę
powrót do forum serialu Jak poznałem waszą matkę

Minęło już kilka dni od finału i ja dalej jestem w szoku, ale już chyba mogę ocenić rozwiązanie
poszczególnych kwestii "na chłodno".

1. Ted, Robin i Tacy

Chyba najbardziej kontrowersyjny wątek. Wielu zadaje pytanie: która miłość Teda była większa?
Odpowiedź? Żadna!

Nie można w żaden sposób porównać historii miłosnej Tracy i Robin, nie można w żaden matematyczny
sposób określić, którą z nich kochał bardziej. Zapytać Teda na starość czy kocha bardziej Robin czy Tracy
to jak zapytać dziecko czy kocha bardziej mamę czy tatę. Po prostu nie da się tego określić. Obydwie
znaczyły dla niego bardzo wiele, obydwie były mu przeznaczone i obydwie miały do odegrania swoją rolę.
Dzięki Tracy Ted stworzył rodzinę o jakiej zawsze marzył, a dzięki Robin zapełnił swoją putskę po stracie
matki swoich dzieci. Zarówno poznanie Robin jak i Tracy były mu przeznaczone od początku, a jakby tak
prześledzić wszystkie sezony wcześniej - to Wszech świat wyraźnie dawał ku temu znaki.

Nie zapominajmy, że równie ważną osobą w życiu Tracy był Max i też nie można powiedzieć, że kochała go
mniej od Teda. Nie można tego porównać. Tracy do końca swojego życia zatrzymała ostatni prezent od
niego. Ted dla Tracy znaczy dokładnie to samo co Robin dla Teda.

Historia mimo wszystko jest o miłości do Robin. O jej wszystkich aspektach, wzlotach i upadkach. O
silnym uczuciu, które nigdy nie wygasło. Stanowi główną oś całego serialu i nadaje sens wszystkim
wątkom. Tak jak powiedziała Penny: "to jest historia o tym jak zakochałeś się w cioci Robin i chcesz sie
dowiedzieć czy bylibyśmy w stanie zaakceptować ten związek". Cała ta historia o poznaniu matki jest
dokładnie tym samym co przemowa Tracy do Maxa w trakcie oświadzyn Luisa. Historia miłosna Teda i
Robin to absolutnie perfekcyjna historia miłosna w całej swojej nieperfekcyjnosci.

2. Barney

Szczerze powiedziawszy po pierwszym obejrzeniu finału ten watek aż mnie raził po oczach, w ogole mi się
nie podobał. Musiałem obejrzeć go ponad 3 razy, aby zmienić zdanie o 180*.

Barney sam siebie określił, że nie byłby w stanie powiedzieć prawdziwie jakiejś kobiecie, że "jest
największą miłością jej życia i że wszystko co jego jest i jej". Bo on po prostu taki nie jest. A tu widzimy
jego pierwsze spotkanie z Elie i wymawia dokładnie te same słowa co wtedy w barze, ale już zupełnie w
innym znaczeniu. Poświęca sie dla córki całkowicie i okazuje się, że tylko ona mogła pomóc mu dorosnąć.
W tym kontekście widać, ze jego miłość do córki jest większa od miłości do Robin (zaryzykuję takim
stwierdzeniem). Wątek miłości rodzicielskiej Barneya - po prostu rewelacja. Teraz za każdym razem jak
oglądam tą scenę wciąż nie potrafię jej obejrzeć "na sucho". To aż nieprawdopodobne, aby aż tak
diametralnie zmienić ocenę jednego wątku.

3. Lily i Marschall wiadomo - zawsze na propsie ;)


****

Jeśli ktoś wciąż uważa matkę za "inkubator" albo, że Ted opowiada historię poznania matki tylko po to, aby
spytać się o pozwolenie na przelecenie Robin to ręcę mi opadają. Oczywiście może się nie podobać finał,
tym bardziej że dał niewyobrażalnego kopa, ale mieszanie go z błotem oznacza, że:

- ktoś go nie zrozumiał
- ktoś go nie chce zrozumieć
- wyobrażał sobie coś zupełnie innego, nie chce się z wizją twórców pogodzić i jest wyjątkowo złośliwy

Niedocenienie wizji scenarzystów to oczywiście czyste hejterstwo, a petycję o zmianę zakończenia
mógłbym w sumie uznać za obrazę dla scenarzystów. Nie wszystko zostało idealnie poprowadzone, ale
która historia taka była?

Finałowi daję mocne 9/10, choć mam przeczucie, że po obejrzeniu dodatkowych 18 min wyciętych scen
zmienię swoją ocenę na maksymalną.

ocenił(a) serial na 8
rebel55

Idealnie pasuje tu cytat z przemowy Teda na moście. Był taki tam fragment, że "Miłość to coś więcej niż szaleństwo. Nigdy się nie poddajesz, nawet jak inni cię mają za szaleńca - zwłaszcza wtedy."

Ted zawsze tak kochał.

gawlacki

Ale zauważasz, że - w świetle powyższej definicji - jest to "chora" miłość?

ocenił(a) serial na 8
GR0SZ_ek

Wybacz, ale nie potraktuję definicji z sympatii.pl jako poważnej ;]

ocenił(a) serial na 10
gawlacki

Wkurzają mnie już te wszystkie teksty o tym czy Ted kochał bardziej Robin czy Tracy.

Czy facet, który nie kocha kobiety najbardziej na świecie powiedział by że gdyby mógł cofnąć czas, mieć 45 dni lub chociaż 45 sekund więcej czasu z nią to chciałby je i nie zamienił na nic innego? Czy tym że poszedł do Robin nie spełnił woli żony aby nie żyć w swoich wspomnieniach tylko iść dalej? Czy cała ta historia nie tylko jest przygotowaniem dzieci na to, że chce być z Robin ale też przygotowaniem siebie, rozliczeniem się z przeszłością?

Mam nadzieję że te 18 min brakujących wszystko wyjaśni.

ocenił(a) serial na 10
gawlacki

A ja mam takie pytanie jedno, spotkałem się z wpisami i opiniami, że od paru odcinków niektórzy domyślali się śmierci Tracy.
Chciałem zapytać w których to momentach było takie oczywiste?
Oczywiście obejrzałem cały sezon ale jakoś tak nie zwróciłem uwagi, dziś jednak obejrzałem odcinek 19 (bodajże 19) w którym była śnieżyca i Ted razem z Tracy byli w Farhampton i opowiadali różne historie. Padło tam również zadanie z ust Matki: Która matka opuściłaby ślub własnej córki?(czy coś podobnego) W tym momencie Tedowi zaczęły szklić się oczy. Za pierwszym razem pomyślałem, że to może jakieś wspomnienie o matce Teda, że zmarła i stąd te łzy lub matka Tracy zmarła a jej z kolei to nie ruszyło ale ruszyło Teda.
Teraz, jak już wiem, że Matka zmarła i że zmarła w 2024 roku i ta rozmowa miała miejsce w 2024 r. to tak myślę, czy to nie było może tak, że wiedzieli, że Tracy jest chora, umierająca i wiedzą co ich czeka i dlatego Ted prawie zaczął płakać? No i chodziło o to, że jak Tracy umrze to nie będzie jej na ślubie Penny, czyli jej córki. Było tam jeszcze coś, żeby nie patrzeć w tył tylko w przyszłość(lub coś jakoś tak)

Będę oglądał HIMYMa jeszcze raz za jakiś czas, ale chce wiedzieć na chwilę obecną czy to był taki pierwszy objaw tego, że można było się domyślać o śmierci matki i czy były jeszcze jakieś inne sytuacje wcześniej czy później. Jak będę oglądał to na pewno zwrócę na to uwagę, ale na chwilę obecną muszę wiedzieć bo mnie przecież zeżre ciekawość, bo też ciągle mi chodzi to pogłowie, myślę że nie tylko mi;)

ocenił(a) serial na 9
vash_84

sezon 8 - odcinek 20 The Time Travelers.

berni0

Czy ktoś zauważył tą niekonsekwencję, że w odcinku Unpause jak jadą do szpitala bo Tracy rodzi, to oboje mają obrączki? Mimo że ślub wzięli kilka lat po urodzeniu dziecka?

ocenił(a) serial na 6
gawlacki

Ja już powoli zaczynam akceptować finał. Ale uważam, że i tak za mało było Tracy w serialu, zresztą jakby nie umarła, to też by jej było za mało. Inne związki Teda były pokazane bardziej szczegółowo, a ten najważniejszy tak wyrywkowo. Przynajmniej takie mam wrażenie.
Ale cóż można zrobić? Tak skończyli i już, życie toczy się dalej :) To tylko serial, fikcja, więc nie warto aż tak to przeżywać. Jest wiele innych seriali do obejrzenia. :)

Co do życiowego zakończenia. Coś w tym jest, bo sama znam parę, która się zeszła po 25 latach. Kobieta zostawiła mężczyznę dla innego, wyszła za niego za mąż, urodziła dziecko, mąż zmarł i znowu jest ze starą miłością. Więc takie rzeczy się zdarzają :)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones