O co tu chodzi?
Przecież mieli zbudowaną całą linię oskarżenia, mnóstwo dowodów, świadków (szef gangu z dzielni) i dilera do przyciśnięcia (podłożył bombę). I nagle nawet nie próbują przetrzymać bogacza przez 48h. Co to za jakaś tanizna? Zabrakło im pieniędzy na kolejny odcinek czy jak?
No ale najważniejsze, że murzyn wrócił do grania w piłkę :) I cała dzielnica nagle lubi Wallandera bez żadnego powodu mimo, że wszędzie wokół wybuchają bomby. Seems legit.
Serial był całkiem strawny aż do ostatnich 15 minut. Nie wiem co tam się odwaliło.
pewnie wstęp do drugiego sezonu :) taka zapowiedz walki z tym złym w otwarty sposób
Drugi sezon pod względem scenariusza jest jeszcze głupszy. Morderca wg policji chyba nie lubił rudych bo jego motywy, znajomość faktów i powiązania nie interesują specjalnie "błyskotliwych" detektywów.
To chyba nie takie proste.
1. „Szef gangu z dzielni” na pewno nie zgodziłby się zeznawać - pamiętajmy, że jego „pracodawcą” nie był miliarder-psychopata, tylko ten bośniacki handlarz bronią, pójście na układ z policją byłoby wyrokiem śmierci.
2. Diler - ten, który podłożył bombę (a w każdym razie tak przypuszczamy) i który wcześniej pobił Wallandera w klubie, UCIEKŁ. Wallander zobaczył go, kiedy wyprowadzali młodszego Muncka z magazynów, skojarzył - i chwilę potem było BUM, gościa nie złapali.
Więc rzeczywiście _dowodów_ nie mieli. A samo głębokie przekonanie plus poszlaki może wystarczyłyby do postawienia zarzutów i wszczęcia procesu w USA, gdzie prawo funkcjonuje nieco inaczej (i gdzie o winie w takich sprawach może decydować wielka ława przysięgłych, więc więcej zależy od umiejętnego przedstawienia sprawy) - ale nie w Europie.