Zwłaszcza rozprawa z Metatronem - tak to było mocne!!
Wszystko, co było dobre i złe w pani Coulter i lordzie Asriel, wszystko to się skumulowało, dając poruszający finał. Aktorzy wspaniale zagrali.
Lyrze i Willowi dobrze zrobił czas między sezonami, bo przez to zakończenie, z nimi jako nastolatkami, dobrze wybrzmialo. Może było trochę za dużo przytulasów, a za mało czystej chemii, ale ok. :). Było poruszająco:) :) zabrakło mi tylko przemiany ostatecznej daemona Lyry. To dotknięcie Pana przez Willa można było wykorzystać w dobrą scenę :)
Bardzo podoba mi się ta adaptacja. Będę do niej wracała.
Aktorsko i wizualnie i scenariuszowo to znakomita adaptacja książki.
Przecież premiery dwóch ostatnich odcinków jeszcze nie było? Będą 26 grudnia dopiero.
Na HBO jest calutki sezon. Też byłam zdziwiona, że tu na stronie podają daty premiery kolejnych odcinków, a one są już dostępne.
Na moim koncie HBO jest tylko 6 odcinków dostępnych :l W poniedziałek obejrzałem 3 i 4 i dopiero we wtorek pojawił się 5 i 6.
Dzisiaj właśnie obejrzałam odcinki 7 i 8. Wczoraj nie zwróciłam uwagi, czy były dostępne, ale dziś już są na pewno.
Między Willem a Lyrą w ogóle nie było chemii. Natomiast 7 odcinek jest takim skróceniem historii. 6 niczego nie zapowiadał, a w 7 nagle Królestwo Metatrona pojawia się od razu. Broń mechaniczna jakoś działa, nagle Asriel uwierzył w Lyrę i zaczął zachowywać się nie jak Asriel, ale Marisa zaczęła być bardziej ludzka niż kiedykolwiek. Najbardziej mnie wkurzał brak żadnego zdania ze strony jej dajmona.
Mocna rozprawa z Metatronem? Niby w którym momencie?
Bardzo podobała mi się scena, kiedy pani Coulter i lors Asriel spotykają Metatrona - ich rozmowa z nim osobno, i ostateczna rozprawa, kiedy RAZEM go pokonują. Nie spodziewałam się, że w takiej chwili, u kresu - połączą siły i to w taki sposób.
No właśnie mam z tym problem - dwa odcinki wcześniej, rzucali się do swoich gardeł. W 7 nagle dogadują się. Z kolei Xaphania zapowiadała o jakimś mroku Metatrona, a jego zupełnie nie poznaliśmy. Spodziewałem się, że ona z niego wyciągnie jakąś nieprzepracowaną traumę, a chodziło o to, żeby go zaskoczyć... Jak na najwyższego z Aniołów, który był w wielu miejscach na raz, coś nie mógł w pełni przeniknąć przewrotności Marisy.
Co zresztą powstrzymywało Metratrona od przemiany w postać niematerialną i uciec Asrielowi i Coulter?
HBO wypuszczało po 2 odcinki co tydzień. Te dwa wyglądały, jakby zupełnie inna grupa pracowała nad nimi. Nawet jeśli tak było, to w moim odczuciu było to bardzo niespójne.
O to, to! Dwie kluczowe w tej historii postacie, a chemii między nimi nie było. Ciężko się to oglądało, bo za nic nie dało się uwierzyć, że to są przyjaciele. Kiedy Lyra spadła w otchłań w krainie umarłych, po czym została uratowana przez harpię i Will jej powiedział, że myślał, że to już koniec, nie dało się odczuć, że łączy ich jakaś szczególna więź. Na mnie robili wrażenie dwóch nieznajomych z ulicy i obojętne mi było, czy uda im się cało wyjść z tarapatów. Nie wiem, czy to wina aktorów, czy reżysera (stawiałabym na to drugie, bo aktorzy to para nastolatków), ale ich relacja była sztywna i niewiarygodna.