Zaznaczę, że jestem dopiero po 4 odcinku! Na razie jest mdło i tak... hmm.. familijnie! Wszystko jest oczywiste, kto z kim i itd. Tanie wymuszanie konfliktów w scenariuszu. Prawie wszystkie postaci są płaskie na maksa. Albo czarne, albo białe. Zaznaczam - prawie wszystkie. Jednak oczywistość tych płaskich psuje potwornie odbiór. No i na Boga... po co z aktora o pięknej buźce i pięknej budowie ciała kreować jeszcze bardziej na pięknego. Zrzygać się można od tych ujęć ociekającej wodą klaty i zmrużonych oczek. Błee!
Plenery są piękne, ale ciągle powtarzane. Koniem po klifie w lewo, koniem po klifie w prawo, albo nie... w lewo, albo w prawo! To zmieńmy coś... bez konia! O! Ale klif musi być... No piękne te klify! I z lewej i z prawej...
Zmarudziłem, zmarudziłem a pewnie jutro sobie odpalę 5 odcinek i pojadę dalej. Daję jeszcze szansę bo rude jest piękne ;)
No i co zrobić, jak tamtędy do domu jeździł? Jak w Nowym Jorku pokazują ciągle ten sam Manhattan albo inny kawałek ulicy bo tam mieszka główny bohater to co? jest ok?