po przelocie po pilocie w szlafroku i papilocie; oto kolejne - po Sly - terapeutyczne egzorcyzmowanie sfantazmatowiałych demonów oparte na tej samej zasadzie: idę sobie brzegiem plaży, z lewą stopą zanurzoną w piachu, prawą zaś we wodzie, ni to spaceruję po plaży ni to pływam, a tonę.
dobrze, że film wypuszczono...