Netflix zasugerował mi wczoraj ten doks i myślę sobie: "Meehhh...znowu będzie za dużo cukru w cukrze" jak to było w przypadku wielu temu podobnych dokumentach np. Pamela, Beckham etc. jednak nie mając nic innego do obejrzenia stwierdziłam, że jako artysta solo ma całkiem fajne hiciory. Ok, włączam. Zaskoczył mnie tak, że pochłonęłam w jeden wieczór. Nie było to słodkie, przypudrowane do granic możliwości pierdzenie. A sam bohater nieskazitelny. Bardzo fajnie zrobiony, poprowadzony. Łezka w oczku może się zakręcić, na wspomnienia lat 90, zaskakująca ilość archiwalnych nagrań. Mnie się bardzo podobał, tym bardziej zagorzali fani będą zachwyceni.