PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=167103}

Samurai champloo

Samurai chanpurû
8,1 8 255
ocen
8,1 10 1 8255
Samurai champloo
powrót do forum serialu Samurai champloo

"Scratchujący Samuraj"

ocenił(a) serial na 10

Największym fanem anime nie jestem, ale po obejrzeniu kilkudziesięciu mam już swoich faworytów. Po „Ergo Proxy” i „Death Note” przyszedł czas na miejsce trzecie moich ulubionych filmów z Japonii. „Scratchujący Samuraj” (jak brzmi ponoć dosłowne tłumaczenie) niespecjalnie przekonał mnie swoimi opisami. Hip-hop i jakiś „samuraj pachnący słonecznikami”… Niechęć trwała tylko kilka minut. Później była już miłość.

Porwały mnie oryginalność i wykonanie „Samurai Shamploo”. Nie jakość animacji stanowią dla mnie sile serialu, ale przyznam, że miło patrzy się na dobrą animację. Ponadto muzyka, której z nazwy nie lubię, w tym przypadku jest jednym z najmocniejszych punktów tej historii, podkreśla tylko jej oryginalność – w końcu jednym z humorystycznych elementów „Samurai Champloo” jest nieścisłość historyczna co do umiejscowienia akcji – nie wiemy do końca w jakiej epoce żyją nasi bohaterowie. W końcu serial o samurajach, w którym nie pogubimy się nie znając historii Japonii. Są owszem jakieś autentyczne wydarzenia i wzmianki historyczne, ale nie wpływają one specjalnie życie postaci serialu – są tylko jednym ze „smaczków”. Całe udźwiękowienie jest fantastyczne, ale nie mogę nie wspomnieć kolejnego cudownego „openingu” i „endingu”, które zaskoczyły mnie po raz kolejny – wydaje się, że Japończycy są w tym mistrzami. Co do tradycyjnych przerw dzielących poszczególne epizody na połowy (nie wiem jak nazywa się ta część serialu), to twórcy popisali się tworząc do każdego odcinka zupełnie inny, przez to dodając do całości miłego dodatku, jak mały owoc schowany w pysznym torcie.

Ale czym byłby serial fantastyczny technicznie bez dobrej fabuły i przede wszystkim interesujących postaci? Fuu jest kelnerką w barze. Jej życie zmienia się w momencie, kiedy podpada lokalnym bandziorom. Z opresji ratuje ją Mugen – młody wojownik, który właściwie pomaga jej przez przypadek, walkę traktując jako wyzwanie. W tym samym lokalu spotyka się z roninem Jinem – równie doskonałym wojownikiem. W końcu znudzeni słabymi przeciwnikami wojownicy trafiają na godnego przeciwnika - siebie. Tarapaty powodują, że to Fuu tym razem ratuje życie obu chłopakom i od tego momentu trójka znajomych rozpoczyna podróż. Fuu jest sierotą i z momentem poznania obu chłopaków jej życie zaczna ruszać z miejsca – ci jeszcze tego nie wiedzą, ale ich życie też zacznie mieć sens w chwili, gdy zaczną mieć o co i dla kogo walczyć. Niby głupia historia i nic specjalnego… Fuu jest typową dziewczyną z charakterkiem. miewa swoje kobiece czułe momenty, jak i kobiecą natrętność i humory – idealna postać, nie przerysowana i skrajna, za to całkiem realna i bardzo śmieszna. Stanowi niesamowity kontrast dla reszty paczki. Fuu wykorzystuje okazję, że uratowania życia chłopakom i korzystając z ich samurajskiego honoru tworzy słowną umowę – nie będą ze sobą walczyć na śmierć, dopóki nie pomogą jej znaleźć „samuraja pachnącego słonecznikami”. Ten zaś stanowi główną tajemnicę serialu, zresztą wyśmienicie wyjaśnioną – myślę, że jest na co czekać przez ponad dwadzieścia odcinków. Tak więc cały przez cały czas trwania serialu Jin i Mugen starają się wykorzystać okazję aby po pierwsze uciec od natrętnej Fuu, po drugie przekonać się, który z nich jest bardziej zabójczym samurajem, próbując stoczyć ze sobą pojedynek na śmierć i życie. Poza tym, że obaj są młodzi i niepokonani mają inną wspólną cechę – permanentnie dogryzają sobie nawzajem, a najchętniej Fuu. Ten element jest wyjątkowo ciekawy, bowiem nie raz dochodzi do sytuacji, że w trójce znajomych przebywających ze sobą dłuższy czas tworzą się nieformalne zmowy i sojusze. Wygląda to zabawnie, kiedy co jakiś czas chłopaki nabijają się z Fuu, a innym razem Fuu wyśmiewa z którymś z kolegów pozostałego. Przy okazji wszyscy uczą się do siebie dystansu. Mugen jest przykładem analfabety i człowieka kierującego się jak w tytułowej piosence instynktem -„kiedy nie mam planu, zdaję się na instynkt”. Ale w przeciwieństwie do Jina, Mugen jest śmielszy i zabawniejszy. Jin to skrajny ciągle zamyślony indywidualista. Różnorodność postaci to chyba największy plus serialu. Ponadto, obaj mają nie jedno na sumieniu i ścigają ich wiecznie demony przeszłości.

Odcinki dzielą się na pojedyncze oraz takie złożone z kilku części – przeważnie dwóch. Kontrastuje w nich świetny humor z brutalnością i nieraz tragedią. Napięcie obu wyważone jest doskonale. W niektórych odcinkach wszystko wydaje się być bardzo poważne, a niektóre są jakby fabularnym skokiem w bok (podobnie było w „Ego Proxy”). Na przykład odcinek o malarzu geju, odcinek o żywych trupach nawiązujących do starego horroru z Belą Lugosi -„White Zombie” albo też zupełnie jajcarski epizod o baseballu, który stanowi ostatni śmieszny przystanek przed najbardziej dramatycznymi dwoma ostatnimi epizodami. Żeby było ciekawiej, uważam że ostatnie trzy epizody są jednymi z najmocniejszych, tak więc tym przyjemniej zapamiętuje się cały serial. Nagrodą za tak długą i trudną podróż może się okazać wspomniany „słonecznikowy samuraj”, może skarb, może pierwsza przyjaźń, a może śmierć… Naprawdę, do samego końca nie miałem pojęcia, jak wszystko się skończy.

_Michal

Bardzo fajna recenzja, choć sprzed dekady. Ja dopiero skończyłem oglądać serial i owszem jestem pod wrażeniem anime. Na początku najmniej podobał mi się Mugen - taki wsiowy głupek, ale później to on stał się dla mnie postacią numer 1. Świetnie tu się przeplata humor z dramatem, wesołe historie ze smutnymi...
Zastanawiam się czy "Samurai champloo" jest dalej tym numer 3 u Ciebie czy coś się zmieniło? Ale pewnie już tak dobrze nie pamiętasz. Szmat czasu, jak przypuszczam pozwolił wyblaknąć wspomnieniom. Widzę, że w kolejce do obejrzenia masz "Boku dake ga Inai Machi". Serial godny obejrzenia.

ocenił(a) serial na 10
wilczekstepowy

Cześć!
Dzięki za wiadomość. Kopę lat minęło, dzięki Tobie przeczytałem to jeszcze raz i poprawiłem chyba wszystkie błędy na swojej stronie: krzycki.cba. pl

Wiesz, nie oglądałem wielu anime od tamtego czasu. W ogóle zauważyłem, że dni, tygodnie, miesiące, lata mijają zbyt szybko i nie jestem w stanie obejrzeć nawet najważniejszych filmów i seriali. Trochę mnie to dołuje. Samych anime na poziomie co najmniej "Samuraja" jest kilkadziesiąt. W ostatnim roku widziałem "Marnie", rozwaliło mnie to. To jest magia kina. Mimo wszystko, wydaje mi się, że trzecia pozycja na razie zostaje nienaruszona, ale to chyba jest przewaga formy, jaką jest serial, kiedy w wielu godzinach jesteś w stanie zżyć się z postaciami nawet w przypadku przeciętnej jakości samej fabuły. To jest taki syndrom tasiemca. Kiedy już przebrniesz przez serial, trudno jest się pogodzić z jego końcem. Filmowi przychodzi to znacznie trudniej. Obecnie już parę miesięcy próbuję dokończyć fabularny serial Death Note (chyba około 20 odcinków). Nawet to ogląda się kapitalnie, mimo tego, że już to znam z innych wersji.
Jak masz na liście coś, co uważasz za absolutne "must-see" w tym gatunku, to proszę, dawaj swoją listę. Pozostaje nadzieja, że kiedyś to nadrobię. Dla mnie obejrzenie genialnego arcydzieła jest czymś więcej, niż zjedzenie pysznego dania. Jest jak mała podróż pamiątkami. Zresztą tak się dzieje ze wszystkim, co nas jakoś wzbogaca - książki też.

Udanego dnia!

_Michal

Hej,
masz rację, że takich filmów i seriali anime na poziomie "Samurai champloo" jest mnóstwo, choć niekoniecznie w takim samym klimacie. Takie anime to perełki a każda z tych perełek jest na swój sposób wyjątkowa. Z doświadczenia wiem, że nie ma co za wiele komuś polecać bo im więcej się czegoś poleci to tym mniejsza szansa, że ten ktoś coś z tego obejrzy. Na pewno dobry pomysł to dokończenie "Death Note", gdy tylko znajdziesz chwilę czasu i może rozpoczęcie tej serii, którą masz już w kolejce do obejrzenia na swoim filmwebowym profilu.

Ale, jak już mnie zmuszasz to z filmów polecę dwa: "Ruchomy zamek Hauru" oraz "O dziewczynie skaczącej przez czas". To niekoniecznie najlepsze anime jakie polecam ale zdecydowanie jedne z najlepszych. Tu taka konkurencja, że ciężko przyznać statuetkę temu najlepszemu.

Dla równowagi również tyle samo polecę seriali: "Shinsekai Yori" oraz "Baccano!". Polecił bym Ci "Monster" ale jak nie masz czasu to przez ten nie przebrniesz. Zresztą dosyć powoli się rozkręca. Mnie do siebie przekonał dopiero około 30 odcinka. I tak w obłudny sposób poleciłem trzy seriale zamiast dwóch. A więc dla pełnej sprawiedliwości dorzucę jeszcze jeden film: "Tekkonkinkreet".

https://www.filmweb.pl/film/Tekkonkinkreet-2006-350090
https://www.filmweb.pl/Ruchomy.Zamek.Hauru
https://www.filmweb.pl/film/O+dziewczynie+skacz%C4%85cej+przez+czas-2006-405527
https://www.filmweb.pl/serial/Baccano-2007-426888
https://www.filmweb.pl/serial/Shinsekai+Yori-2012-655013
https://www.filmweb.pl/serial/Monster-2004-192515

Nie przymuszam do oglądania, ani nie gwarantuję, że coś Ci się z tego spodoba, jak kiedyś rzucisz na to okiem.

W każdym razie życzę powodzenia i pozdrawiam. :)

ocenił(a) serial na 10
wilczekstepowy

Dzięki! Tylko "Ruchomy Zamek Hauru" znam. O jeden punkcik wolę "Spirited Away", oba są genialne. Cztery z tej listy zapowiadają się na niezapomniane. Dodałem do listy życzeń. Udanego dnia!

_Michal

Cieszę się, że mogłem coś doradzić. Pozdrawiam!

ocenił(a) serial na 8
wilczekstepowy

Przyjemny to był dialog panowie. Pozdrawiam jeśli to kiedyś zobaczycie.

KArol094

Dziękuję, również pozdrawiam.

ocenił(a) serial na 10
KArol094

Zobaczyliśmy i pozdrawiamy!

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones