Wyobraźmy sobie, że po latach otrzymujemy nowy sezon serialu "Przyjaciele". Fani są wniebowzięci. Odpalamy nowy sezon i co? W pierwszym odcinku Ross idzie do banku, na bank napadają bandyci, Ross zasłania własnym ciałem kasjerkę i umiera... Pod koniec pierwszego odcinka na stypie Rachel dowiaduje się, że wszyscy wiedzieli, że Ross ma konto w tym banku, a jej nie powiedział i ukrywał przed nią gotówkę którą chciał wydać na wspólne wakacje. Rachel zaczyna drzeć japę na wszystkich na stypie bo ją oszukali, nawet na pogrążonych w żałobie rodziców Rossa i wychodzi. Potem w drugim odcinku przeskok czasowy, teraz Rachel mieszka z jakąś czarnoskórą lesbijką, ale znowu spotyka resztę starej obsady. Razem w szóstkę muszą załatwić jakąś ważną sprawę. Dochodzimy do czwartego odcinka. Wyobraźmy sobie, że są na dworcu. Chandler poślizgnął się, wpadł pod pociąg i umarł... Reszta odcinków serialu toczy się bez Rossa i Chandlera. Co prawda w 5 odcinku okazuje się, że Ross przeżył, ale na scenę wpada znowu bandyta z banku, strzela i zabija Rossa drugi raz.... To dokładne podsumowanie serialu "Objawienie" ze zmienionymi postaciami. Scenariusz nie ma żadnego sensu. Poza tym to ma być komedia familijna, a nie thriller/dramat! Na czym zależy twórcom? Na zmuszaniu dzieci do płaczu? Obrońcy krzyczą, że serial nie nazywa się He-Man, tylko "Władcy Wszechświata". Stąd moje porównanie, Przyjaciele, też nie nazywają się "Ross i Chandler", więc dlaczego po prostu nie zabić tych postaci? Do tego główna bohaterka zachowuje się jak niedorozwinięta emocjonalnie, chcieli silne kobiece bohaterki wyszedł paszkwil. Nigdy nie widziałem postaci tak samolubnej, nieczułej i nieświadomej, że 90% zła które obserwujemy na ekranie to jej wina.