PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=133834}

Zagubieni

Lost
7,6 174 054
oceny
7,6 10 1 174054
7,2 20
ocen krytyków
Zagubieni
powrót do forum serialu Zagubieni

Mamy za sobą ostatni odcinek no i rzecz jasna nasuwa się wiele przemyśleń...:) O to jak JA odebrałem ten serial...

Na początku trzeba sobie w ogóle zdać sprawę o czym tak naprawdę był ten serial. Ja dopiero po ostatnim odcinku zmieniłem swoje podejście...przez pierwsze sezony wydawać by się mogło, że będzie to serial o tajemniczości wyspy, o tym czym jest dymek, elektromagnetyzm i wiele innych naukowych wątków. Otóż wg mnie ten serial miał na celu pokazanie wzajemnych relacji miedzy ludźmi. Ich pobyt na wyspie był pewnego rodzaju testem, przez który każdy musiał przejść. Jedni go zdali inni nie, jak np. Michael, który pokutuje na wyspie, jako "głos"...
Przybywając na wyspę każdy był "zagubiony", nie mógł odnaleźć się w normalnym świecie, a wyspa dała im szanse na uzdrowienie się. (Świetna ostatnia scena, gdy Jack zaznaje spokoju w miejscu, gdzie wszystko się zaczęło). Cała ta sprawa z dymkiem i innymi rzeczami na wyspie to tylko otoczka wokół tego co chcieli nam pokazać autorzy, co jest naprawdę ważne. Cały czas chodziło o ludzi i ich relacje.
Głównym motywem przewodnim serialu była miłość czy też przyjaźń, takie wnioski można wysnuć po ostatnim odcinku. (Oczywiście podobne myśli można było mieć znacznie wcześniej, ale ostatni odcinek pokazał to dosłownie)
Jeżeli ktoś myślał, że serial do końca będzie opowiadał o Dharmie, elektromagnetyzmie itp to faktycznie może się zawieść ostatnim sezonem. Przez pewien czas sam byłem nieco zawiedziony bo zawsze chciałem, aby wytłumaczone było wszystko w sposób naukowy, no ale na końcu nieco inaczej odebrałem ten serial. Bunkier, walka z dymkiem, itp były tylko środkiem do wzajemnej egzystencji między tymi ludźmi, którzy się rozbili na wyspie, między głównymi bohaterami.

Co do końcówki to wygląda ona tak, że w ostatniej scenie na wyspie umiera Jack (swoją drogą genialna scena z zamknięciem oka). Frank, Sowyer, itd odlatują z wyspy, czyli przeżywają, nowym "Jacobem" zostaje Hurley a jego pomocnikiem Ben. I tu się historia kończy, nie wiemy co się dalej wydarzyło.
Jeśli chodzi o alternatywną rzeczywistość czy jak to nazwać, jest to miejsce zawieszone w czasie, gdzie wszyscy trafiają po śmierci i żyją życiem jakim chcieli żyć (chociaż co do tego nie jestem pewien do końca). Ojciec Jacka na końcu mówi "sami stworzyliście to miejsce, abyście mogli się odnaleźć". Tak więc w scenie w kościele wszyscy już nie żyją... niektórzy zginęli wcześniej niż Jack, m.in Boone, Sayid, Shannon i wiele innych osób, a niektórzy długo po nim jak Hurley czy Ben. Można to stwierdzić, po tym jak Hurley mówi do Bena, że był najlepszym nr 2, a Ben do niego ze najlepszym nr 1. Odnosi się to oczywiście do ich szefowania na wyspie, które nie zostało już pokazane w serialu. Dzięki pobytowi na wyspie poznali ludzi, dzięki którym przestali być "zagubieni" i czekali na siebie po śmierci, aby moc iść dalej razem. Swoją drogą kto by się tego spodziewał od początku ;P
Wiadomo ze wiele rzeczy nie zostało wytłumaczonych itp, wiele wątków pominiętych, ale mnie ogólnie rzecz biorąc taki sposób zakończenie się podobał, bo jednak ostatecznie zawsze chodzi o ludzi i i ich relacje, miłość i przyjaźń. Myślę, że gdyby autorzy wytłumaczyli wszystko w sposób naukowy czuli byśmy spory niedosyt. LOST zawsze był serialem nietuzinkowym i taki już pozostanie, będzie się o nim mówiło przez długie lata.
Niewątpliwie jedna z najlepszych produkcji telewizyjnych w historii.
Aż się łezka w oku zakręciła na końcu, było to świetnie spędzone 6 lat:)

ocenił(a) serial na 10
Belzebubich

Zgadzam się, ładne podsumowanie, mi osobiście, a jestem facetem, płynęły strugi łez na końcu, zostałem totalnie rozmontowany, nie tylko sceny końcowe powaliły emocjonalnie na kolana ale też oglądając je uświadomiłem sobie w głowie te 6 lat , te wszystkie wydarzenia, smaczki, relacje bohaterów, te gesty , ta bezkonkurencyjna muzyka, wszystko naraz zaczeło napływać i jeszcze ta końcówka, morze łez wylałem, poczułem jakby większa część mnie samego właśnie umierała, to było pozytywnie fatalne uczucie. Zabrzmi to naiwnie ale sam jestem teraz zagubiony...

___PREDATOR___

Pięknie powiedziane Predator, miałem podobne odczucia, pozdrawim

ocenił(a) serial na 9
___PREDATOR___

Lostów oglądam od trzech lat, gdzie pierwsze 3 zezony obejrzałem w miesiąc...
Właśnie skończyłem oglądać ostatni odcinek.Zapuchłem od łez - 30 letni facet :). Pozdrawiam serdecznie

ocenił(a) serial na 10
Belzebubich

Dokładnie! Popieram Cię w stu procentach! Przykro za wulgaryzm, ale pierdolić hater'ów Lostów, którzy nie oglądali losta i oceniają, go sam nie wiem na jakiej podstawie. Dla mnie bomba, że zostawiono nam tyle możliwości do dyskusji na temat dalszych losów i nie do końca rozwikłanych szczegółów. : )

Cytat z mojego innego posta:

"Jakiej epickiej walki między Jackiem i Flockiem się spodziewaliście? Niebo miał przeszyć piorun, a oponentach miały pojawić się mityczne zbroje? Flock zmienia się Dym, a Jack niczym heros wsysa go mitycznym odkurzaczem i wysyła w nicość? Trzeba chyba wam coś wytłumaczyć młoty."

Oceniacie bałwany serial na podstawie finału, którego nie rozumiecie. Choć i tak jest kurwa jego mać najlepszym z możliwych : )

POKÓJ BRACIA I SIOSTRY ! : )

Ja pustkę zapełnię sobie wszystkimi sezonami na DVD, nawet dla samych materiałów specjalnych. : )
Może najdzie mnie wena i napiszę tak dla siebie dalsze losy bohaterów :P

ocenił(a) serial na 9
lament

Pełna racja.Lost skonczył sie znakomicie.A scena kiedy Vincent kladzie sie obok Jacka a ten patrzy się na przelatujący samolot... poprostu juz plakałem.Fenomenalne zakonczenie.

ocenił(a) serial na 10
lament

lament, po co ta agresja... każdy ma swoje zdanie o finale.. co prawda niektórzy go nawet nie zrozumieli, ale co począć? ;d powinieneś się cieszyć tak jak ja, że 6 sezonów oglądania nie poszło na marne i kończymy przygodę z Lost z poczuciem satysfakcji

Belzebubich

Belzebubich napisał :Jeśli chodzi o alternatywną rzeczywistość czy jak to nazwać, jest to miejsce zawieszone w czasie, gdzie wszyscy trafiają po śmierci i żyją życiem jakim chcieli żyć (chociaż co do tego nie jestem pewien do końca). Ja też nie jestem do końca przekonany .Najbardziej w tym utwierdza mnie fakt krwawiącej ranki na szyi Jacka w alternatywnej rzeczywistości . Zaczyna ona krwawić w tym samym momencie, gdy na wyspie Flock zadraśnie mu gardło nożem w trakcie bójki . Jeżeli byłoby to już życie po śmierci to po co nagle by miały krwawić ranki bez przyczyny?

James_Dean

no właśnie z tą raną to też do końca nie wiem o co biega, ale nie masz racji bo ta rana jest już w 1 odcinku 6 sezonu, gdy Jack leci samolotem. Można to wytłumaczyć, że czas w tym miejscu nie ma znaczenia, no ale właśnie to mnie bardzo ciekawi o co kaman z tą raną:P

ocenił(a) serial na 10
Belzebubich

Moze ta rana to takie echo po zyciu, wspomnienie ktorego Jack na poczatku nie rozumial.

Przez ostatnie dwa odcinki ryczalam jak bobr. odnajdywanie sie nawzajem przez kolejne osoby bylo piekne i za kazdym razem ryczalam, najbardziej przy Sun i Jinie.

Zal mi tych ktorzy nie zrozumieli koncowki. jeden z nich napisal ze caly serial to byla marchewka na kiju ktorej osly przed tv nigdy nie dostana. No musze powiedziec, ze ja dostalam swoja marchewke i byla pyszna :)

Piekne zakonczenie, takie...dajace nadzieje, pocieszajace. Zauwazylam ze nie wszyscy rozbitkowie odnalezli sie na koncu w kosciele, ale pewnie chodzilo tylko o "zagubionych", ktorzy chcieli sie odnalezc nawzajem, byli sobie bliscy, polaczyla ich milosc, przyjazn i przebaczenie (Locke wybaczyl Linusowi po smierci), a np. Lapidus, Ana Lucia czy Ilana poszli swoja droga chociaz tez "pomagali" naszym bohaterom co rowniez bylo wzruszajce.

Ciesze sie ze obejrzalam ten serial i sciskam wszystkich was, ktorzy rowniez cieszycie sie z zakonczenia :)

Usagi_V

Ana Lucia nie odzyskała pamięci, Hugo mówił o niej, że nie jest jeszcze gotowa, co do Ilany, Franka to faktycznie nie wiem co z nimi ale nie byli oni głównymi bohaterami serialu więc pewnie dlatego ich nie było...:)

Belzebubich

A propos Any Lucii , czy aktorka która się w nią wcieliła to nie grała czasem w pierwszym sezonie inną postać, bodajże llanę? Oglądałem w całości tylko 2 ostatnie sezony Lost a ze wcześniejszych to może tylko 5 odc wyrywkowo a resztę brat mi opowiadał . Jednak wszystko rozumiałem oprócz tego , że wiedziałem iż llanę zabili w początkowych sezonach a póżniej patrzę i pojawia się ta sama aktorka jako Anna Lucia. Dlaczego?

ocenił(a) serial na 6
James_Dean

Ilany nigdy nie było w początkowych sezonach Losta. Pojawiła się w ostatnim/ostatnich odcinkach przedostatniego sezonu (już nie pamiętam dobrze). Tylko jedna aktorka grała Annę Lucię (Michelle Rodriguez) i tylko jedna Ilanę (Zuleikha Robinson, równie dobra też w "Rzymie", choć tam akurat grała taką totalną zdzirę :P).

Mi również podobało się zakończenie. Nie wiem tylko po cholerę było wprowadzać motyw posągu a'la Starożytny Egipt i to z 4 palcami u każdej ze stóp, skoro się nie chce tego wytłumaczyć???? Wszystkie inne motywy zostały wytłumaczone (np. długowieczność Richarda) i to mi się podoba, natomiast ten nieszczęsny posąg mnie dręczy ;).

lokasenna

być może będzie to wytłumaczone w wydaniu DVD. Też się właśnie zastanawiałem, na czym miał polegać motyw z wprowadzeniem religii, być może żaden, jak w przypadku kilku innych zagadek:) Wiele rzeczy, które wydawały się ważne ostatecznie okazały się być mało znaczące :P

James_Dean

Pamiętasz? Po wybuchu to co działo się na wyspie, ich wybory, wszystko miało odzwierciedlenie w prawdziwym życiu, czyli tak jakby ich czasoprzestrzeń się rozwarstwiła. Dlatego Desmond musiał ich wszystkich zebrać, żeby ich świadomość się przebudziła.

Belzebubich

Świetny temat Belzebubich....i jestem zdania, że powinien stać się głównym miejscem do dzielenia się własnymi przemyśleniami o LOST właśnie jako całości.

Może nie aż tak składnie jak Ty, ale spróbuję sklecić kilka zdań...

A więc....
Zacznę od końca, a mianowicie to co sprawia, że z wielką radością patrzę na ów serial - a teraz już niestety go tylko wspominam, to fakt, że wydarzenia na wyspie działy się naprawdę i nie okazały się jedynie jakimś/czyimś urojeniem - fantazją - alternatywną rzeczywistością etc,
Gdyby bowiem wszystko to miało być nieprawdziwe, to czułbym się po prostu oszukany :(
Co do przedstawienia wydarzeń dziejących się po śmierci naszych bohaterów, to została zachowana idealna proporcja w stosunku do tego, o czym wcześniej wspomniałem.

Przy próbie zachowania pozytywnego wydźwięku i przesłania, mimo wszystko smutna była scena, gdy Jack umierał.
Najbardziej dołujące było dla mnie to, gdy po tym, jakiego dokonał poświęcenia dla innych, ranny ostatkiem sił szedł przez bambusowe pole i walczył ze zbliżającą się nieuchronnie śmiercią, której jako lekarz był aż nadto świadomy - o czym zresztą powiedział do Hugo, że na dobrą sprawę już jest martwy.
Nie było w tym wszystkim smutne to, że w ostatnich chwilach swojego życia widział odlatujący samolot z Kate, Sawyerem, Richardem, Lapidusem i Milsem, lecz fakt, że umierał w samotności, w miejscu w którym ocknął się po katastrofie, w miejscu w którym na dobrą sprawę rozpoczął nowe życie. Fakt, że w ostatnich chwilach pojawił się ku jego boku Vincent, wcale nie umniejszył mojego smutku.

Ostatnia rozmowa Jacka z ojcem nieco pozytywnie mnie jednak nastroiła - a szczególnie słowa o tym, że "tutaj" nie ma żadnego "teraz".
Sprawia to, że nie żal faktu, iż po śmierci Jacka na wyspie, Kate żyła poza wyspą bez niego (ile lat, tego nie wiemy, i czy umarła ze starości, czy wcześniej - nie ma to znaczenia). Najważniejsze jest bowiem to, że w końcu się ponownie spotkali takimi, jakimi siebie zapamiętali i jakimi byli dla siebie, gdy widzieli się po raz ostatni.
Dołujące byłoby to, gdyby w zaświatach Jack spotkał Kate będącą staruszką i wtedy nie sposób by było nie opędzić się od myśli, że Kate resztę swojego życia spędziła bez Jacka u boku i to jeszcze pewnie nie wiedząc, czy przeżył na wyspie, czy jednak szybko "odszedł'.

Jack wykazał się największą wolą życia, przez co tak trudno było mu przyjąć do wiadomości fakt, że nie żyje i dopiero za trzecim przebłyskiem, pojął w czym rzecz.

Wizja Hugo i Bena, jako Jacoba i Richarda, jest niezwykle optymistyczna, a zarazem szkoda, że nie zobaczyliśmy ich w działaniu - jak Hugo sprowadza na wyspę kolejne osoby, jak Ben działa w jego imieniu, jak odbywa się cały ów proces.
Oczywiście wszystko to nie trudno sobie wyobrazić, no ale mimo wszystko szkoda ;)

Lock wybacza Benowi. Piękna scena.
Zresztą w ogóle postawa Locka w scenach z zaświatów jest taka optymistyczna.
Trochę natomiast mam mieszane uczucia co do działań Desmonda zmierzających do uświadomienia wszystkim, że nie żyją i najwyższa pora już odejść.
Niby bez tego nasi bohaterowie nie przypomnieli by sobie siebie za życia, jakie relacje ich łączyły nawzajem, nie mniej wraz z owym uświadomieniem niestety nieuchronne było, że zbliża się moment, w którym trzeba odejść - lub mówiąc w tonie optymistycznym, podążyć naprzód w nieznane.

Kończąc....
Czy w jakimś stopniu i miejscu czuję zawód, rozczarowanie, niedosyt...?
Mimo wszystko NIE.
Ostatni odcinek sprawił, że część spraw wcale nie wymagała wyjaśnia, gdyż nie było takiej potrzeby.
Ktoś z Was pewnie chciałby zobaczyć, jak powstaje posąg, jakie były początki wyspy, co się działo na niej przed Jacobem, czy wręcz przed jego macochą.
Paradoksalnie owe wyjaśnienia zabiłyby część tego niesamowitego mistycyzmu, który wokół temu towarzyszy.
A tak wiemy, że gdzieś tam jest owa tajemnicza wyspa, pełna cudów i niezbadanych magicznych właściwości.
Taka wizja nastraja po prostu optymizmem!

Długo jeszcze nie przestanę myśleć o tym serialu.
Wiem, że w końcu moje obecne podekscytowanie kiedyś się wypali, ale przecież i życie każdego z nas dobiegnie końca....
Nie mniej o tyle długo będzie tliła się we mnie pamięć o LOST, gdyż praktycznie nie oglądam innych seriali, a i zwykłych filmów coraz mniej.

LOST był wyjątkowy, niepowtarzalny, magiczny, całym sobą pochłaniający bez reszty.
Na pewno będę tu wpadał, aby dzielić się kolejnymi przemyśleniami.

ocenił(a) serial na 6
Belzebubich

pierdolić haterów... lament skończ wasć wstydu oszczędz. Losta jako całość oceniam na 8/10. Uwielbiam ten serial i przeważnie oglądałem go z zapartym tchem, bardzo zżyłem się z postaciami i z niecierpliwością czekałem na kolejne odcinki. 3 pierwsze sezony to perfekcja, zagadka, napięcie. 4 razem z 6 jest moim zdaniem najsłabszy, ale to głównie dzięki flashfowardom, wydarzenia na wyspie nadal trzymały poziom. Sam pomysł zaskakujący, ale no kurna tyle zachodu żeby wyspe opuścic, żeby później na nią wrócic. Moim zdaniem największa wtopa scenarzystów. 5 sezon okazał się powrotem do formy, mimo dodania drastycznych elementów SF w postaci podróży w czasie, mimo wszystko jednaj super zostało to wykorzystane łącząc wątki z przeszlosci, razem z wydarzeniami które znamy, wyjasniajac przy tym pare tajemnic. No i fenomenalny finał po którym nie mogłem doczekać się sezonu 6... który był średni. Do czasu gdy Locke okazał się dymem było super, Locke zmartwychwstał, każdy nie ma pojecia oco chodzi, znów kupa tajemnic i tak dalej.. a potem zrobiło się z tego fantasy i "zagubienie" w kolejnych wątkach by na końcu wbić mi nóż w plecy. Ogólnie mimo totalnego rozczarowania zakończeniem, kocham ten serial :)

Belzebubich

już wiemy, że 24 sierpnia ukaże się wersja DVD, która będzie zawierać 14 min Epilog oraz wyjaśnienie wielu zagadek, których nie wytłumaczono w serialu, czy jest to dobre pociągnięcie ze strony producentów? Myślę, że tak, bo to będzie coś dla tych którym zakończenie się nie podobało, zresztą ja też bardzo chętnie obejrzę :D LOST nigdy za wiele :P

ocenił(a) serial na 8
Belzebubich

to komu wreście udalo sie uciec z wyspy ??? i ten rozbity samolot na końcu to nie jest teraz czasem ten odlatujący samolot z Kate, Sawyerem, Richardem, Lapidusem i Milsem, ??? Czyba że im udało sie uciec z wyspy ??? A może i nie ;P
Powiedzcie mi czy jak by w pierwszym sezonie gdzieś tam wszyscy sie po zabijali czy w sumie na to samo by nie wyszło ;) ?
Odnosze takie wrazenie ze te zakonczenie jest strasznie na siłe wymyslone. Tak juz namieszali ze nie wiedzieli jak to skonczyć.
Gdyby skonczyli serial w 2 - 3 sezonie to jakoś lepiej by szło to skonczyć, a tak mi sie wydaje ze scenarzyści polecieli na kase i "ciągniemy serial jak najdłużej potem coś wymyślimy" xD ? he. No nie wiem dziwne mam uczucial ale mimo wszystko każdy odcinek oglądałem z zaciekawieniem. :):):)

ocenił(a) serial na 10
Drider

Te zdjęcia rozbitego samolotu to był oryginalny Oceanic 815, ABC dołożyło je dla ukazania, że to ostatni odcinek, ale bez informowania o tym scenarzystów, co Darltony skomentowali jako nieprzemyślany zabieg.

Drider

Mathiew Fox mówił w programie jimmiego Kimmela, że od początku wiedział jak zakończy się serial, a producencji bodajrze po 2 sezonie powiedzieli, że będzie miał łącznie 6 sezonów, mi się zakończenie podobało, wiadomo, że nie wyjaśnili wszystkiego ale będzie to w wydaniu DVD więc luzik :)

użytkownik usunięty
Belzebubich

to że zakończy się w ten sposób chodziło o to że wiedział iż jego postać umrze a ostatnią sceną ma być jego zamykające się oko!!!
NIE wiedział że będzie coś o czyśćcu... a na dvd będą pokazane losy hurleya i bena na wyspie... pewnie jak umarł hurley i jak ben został jackobem... (na końcu nie wchodzi do kaplicy a wie o tym że to czyściec więc żyje)

ocenił(a) serial na 9

Ben musiał umrzeć w podobnym czasie co Hurley, wskazują na to jego retrosy,gdy Desmond bije go po twarzy.Poza tym, np. Danielle i Alex umarły,a się nie "ocknęły".

Maciolos

No i w kościele nie ma Michaela i Walta

użytkownik usunięty
Belzebubich

Drogi Belzebubich!
Dla mnie osobiście Twoje tłumaczenie serialu LOST jest najlepsze spośród tych które przeczytałam, a było ich sporo. W prosty i zrozumiały sposób wytłumaczyłeś o co tak naprawdę chodziło twórcą serialu. Śledząc od początku ten serial jesteśmy głównie nastawieni na odkrywanie tajemnic wyspy i znajdywanie odpowiedzi. Jednak zapominamy o przywiązaniu, miłości i przyjaźni osób uwięzionych na wyspie. Nie rozumiem osób które stale narzekają że zawiodły się na zakończeniu. Nigdy w życiu nie da się zrobić tak aby wszyscy byli zadowoleni. Gdyby scenarzyści nie uśmiercili Jacka tylko odleciałby razem z Kate do domu, narzekalibyście że serial zakończył się typowym happy endem prosto z hollywood. Gdyby skończyło się jeszcze inaczej też znalazłoby się kilka niezadowolonych osób. Ostatni odcinek po prostu zwala z nóg a łzy same cisną się do oczu. Jak dla mnie zakończenie jest idealne, nigdy w życiu nie spodziewałabym się tego co zrobili producenci serialu. Można zwrócić też uwagę na sam tytuł serialu: Zagubieni. Do 5 sezonu słowo "zagubieni" i ludzi z nim związanych interpretować można jako rozbitków osoby poszukiwane przez rodziny. Natomiast 6 sezon pokazuje nam "zagubionych" jako dusze które się zgubiły, chcą odejść, ale nie wiedzą jak. Dopiero odpuszczenie, pogodzenie się z losem pozwala im odnaleźć spokój i ruszyć dalej. Serial na pewno na długi czas pozostanie w mojej pamięci.

Ja zaczęłam oglądać Lost miesiąc temu.Nie interesował mnie wczesniej.Chciałam go obejrzec na spokojnie bez tego szału i podniecania się. I chyba dobrze zrobłam.Lost to dla mnie jeden z najważniejszych seriali.Przed chwilą ogladałam oststni odcinek i poryczalam się jak bóbr, co mi sie rzadko zdarza.Tak naprawdę ten serial nosi dla mnie wiele przesłań, a najważniejeszy, że człowiek tak do końca nie potrafi pogodzić się z odchodzeniem z tego świata i musiem się tego nauczyć, a także, że w obliczu śmierci nigdy nie jesteśmy sami, bo zawsze ktos na nas czeka, ktoś kto był wazny w naszym życiu. To tyle.

ocenił(a) serial na 9
izabella666

w miesiąc obejrzałaś 6 sezonów LOST? czyli średnio 4 odcinki ( 4h) dziennie? Gratuluje ilości wolnego czasu!!!

Belzebubich

Co do tej ostatniej sceny z wrakiem samolotu, to jestem zdania, że dobrze, że się pojawiła.
Gdy ją ujrzałem, to naszła mnie w pierwszej chwili bardzo smutna refleksja, że faktycznie nasi bohaterowie mogli nie przeżyć tej katastrofy i co gorsza umarli w tak odludnym miejscu w zapomnieniu przed całym światem...
I pozostał jedynie dymiący wrak...- jedyny bezduszny "świadek" owej tragedii, a wokół martwa cisza niewzruszonej i nieświadomej sytuacji natury.

Krótka wymiana zdań Hugo z Benem o tym, jak dobrymi byli jeden "numerem jeden", drugi "numer dwa", co prawda zaspokaja pewien niedosyt, nie mniej naprawdę fajnie by było zobaczyć ich w działaniu :-)

Jedyną receptą na wszelkie tęsknoty za owym serialem będzie chyba tylko jego ponowne obejrzenie i to gdzieś w ciszy i spokoju na... bezludnej wyspie ;) , aby móc w pełni delektować się każdą sceną bez rozpraszania swojej uwagi, tym samym zapominając o całym otaczającym nas świecie.

Po prostu mistrzowski serial!
...i tak jak nasz Papież Jan Paweł II wykraczał poza ramy pozwalające przyznać mu Pokojową Nagrodę Nobla, tak ów serial nie potrzebuje żadnych nagród, aby w umysłach swoich fanów jeszcze przez bardzo długi czas pozostać niedoścignionym...
Obecnie żaden serial nie jest wstanie przykuć mojej uwagi, a i na horyzoncie bardzo pusto.

LOST.... - genialny pomysł, genialny scenariusz, genialne miejsce, genialny klimat, genialna realizacja, genialna obsada.

ocenił(a) serial na 10
fantastico

Po obejrzeniu ostatniego odcinka mogę wreszcie się wypowiedzieć. Nie dołączę do grona malkontentów twierdzących, że zmarnowali 6 lat życia. Jeśli ktoś tak twierdzi to sam stawia się w nieco żałosnym położeniu. Serial to w końcu tylko serial. I mimo absolutnego uzależnienia się od niego nie wpadałbym w aż takie frustracje nawet gdyby zakończenie było gorsze. W gruncie rzeczy trudno mi sobie wyobrazić jakiś lepszy finał tej historii. Od początku najbardziej ceniłem w tym filmie to, że w jego centrum znajdowały się historie poszczególnych bohaterów, ich droga życiowa i rozwój. W związku z tym zakończenie jakie nam przedstawiono jest jakimś logicznym zamknięciem.
Tyle słodzenia. Teraz czas na krytykę. Zdecydowanie uwiera mnie fakt, że pozostawiono tak wiele motywów bez żadnego komentarza. Nie chodzi tu tylko o brak odpowiedzi na wiele pytań, jakie się pojawiły, tylko o pewne wątki, których umieszczenie traci sens jeśli zostawia się je bez żadnego ciągu dalszego. O ile mnie pamięć nie myli sprawa umieralności ciężarnych kobiet na wyspie była jednym z kluczowych elementów 3 pierwszych sezonów. Potem pojawia się posąg Tawaret, który zdaje się mieć jakiś związek z tą historią. A temat już nie powraca. To samo dotyczy wszystkich motywów egipskich. Wydawałoby się, że gdy pokazuje się wizerunki Apopisa, Anubisa czy Tawaret to będzie za tym kryła jakaś symbolika. A w tym temacie cisza.
Inna kwestia, która mnie zdecydowanie nie satysfakcjonuje to brak jakiegoś głębszego wyjaśnienia kim lub czym stał się brat Jacoba po przemianie w czarny dym. I dlaczego opuszczenie przez niego wyspy miało zniszczyć świat. Przecież po akcji Desmonda ze światłem stał się zwykłym człowiekiem. I czym tak naprawdę było światło lub wyspa. Niby zostało to powiedziane ale jak na mój gust mogli to trochę pogłębić.
Ogólnie mam wrażenie, że twórcy serialu uparli się, że trzeba go już zakończyć i trochę za bardzo się przy tym pośpieszyli.

ocenił(a) serial na 5
marokin

Przykro mi, ale ja nie czuje, że jestem w żałosnym położeniu, dlaczego Ci, którym się podobał serial, tak źle oceniają tych, kótrym się nie podobał, to jest dopiero żałosne. Byłem fanem lost, zrozumiałem jego przesłanie i mi się nie podobało.

ocenił(a) serial na 10
hazy_1

Ależ ja wcale nie oceniam źle ani Ciebie ani nikogo innego komu serial się nie podobał lub kogo rozczarowało zakończenie. Sam w zachwyt nie wpadam. Choć tak jak napisałem samo rozwiązanie było logiczne i uważam, że to było dobre zamknięcie historii to również wolałbym żeby to wszystko dawało bardziej do myślenia.
W zupełności więc rozumiem krytykę wobec zakończenia jakie nam przedstawiono. Ale co do żałosności to wybacz... jeżeli ktoś twierdzi, że zmarnował 6 lat życia oglądając serial to jest to dla mnie żałosne.

Belzebubich

A ja w dalszym ciagu mam watpliwosci co do zkaonczenia. Skoro wszyscy nasi bohaterowie umarli i pojawili sie w owym czysccu to moje pytanie jest kiedy to sie salo czy stracili zycie po zderzeniu samolotu nie mam pojecia bo przeciez 6 seria zaczyna sie od tego ze katastrofa sie nie wydarzyla czy nie? Mnie nie interesuja nie wyjasnione watki, ja chyba nie lapie tego co tworcy chcieli przedstawic, gdzies sie zgubilem i sam nie wiem w ktorym momencie please help i am LOST ;(
pozdrowienia

Amanda_Young

Flashe z 6 sezonu nie mają umiejscowienia w czasie bo oni już wtedy wszyscy nie żyją...niektórzy zmarli w pierwszym sezonie, inni a w 3 a np Jack zmarł w ostatnim odcinku. Natomiast kiedy zmarli np Hugo, Ben, Sowyer tego nie wiemy i się nie dowiemy, bo nie jest to ważne...
Co do tego, że w 1 odcinku 6 sezonu wyspa jest zatopiona. Można to wytłumaczyć tym, że rozbitkowie we Flashach żyli takim życiem, jakim chcieli zawsze żyć i przez to nie ma wyspy. Dla mnie po obejrzeniu wszystkich odcinków było to dość jasne:)

użytkownik usunięty
Belzebubich

to skoro w alternatywnej rzeczywistości, w której dalej lecieli samolotem, w ogóle nie ma wyspy to po wała pokazali zatopioną wyspę? Można to wytłumaczyć tym, że producenci na siłę próbowali przyciągnąć widownię w telewizorów, żeby z tajemniczości i zajebistego klimatu LOSTU wyskoczyć na końcu z pierdołami o czyśccu i niebie... to sie w pale nie mieści

a co do tego genialnego posągu... miał jakieś 80 pare metrów więc możnabyło troszeczkę więcej uwagi mu poświęcić, tymbardziej że wybudowanie go trwałoby kilkanaście lat.

Belzebubich

Ok dzieki za czesciowe rozjasnienie, chyba musze zasiac ponownie do Losta:))

ocenił(a) serial na 5
Belzebubich

Ben zawsze chciał być nauczycielem? Lock chciałbyć niepełnosprawny, Jin i Sun nie chcieli być małżeństwem?

ocenił(a) serial na 5
hazy_1

Daniell zawsze skrycie marzyła o Benie, Sayid zawsze chciał być mordercą, Aaron chce być na wieki niemowlakiem, Penny i Des nigdy nie chcieli mieć syna i nie zapomnijmy o najbardziej „genialnym” zwrocie akcji: Juliet wyszła za Jacka, rozwiodła się z nim i miała wymyślonego syna. Po śmierci, w czyśćcu... To jest po prostu niedorozwinięte.

ocenił(a) serial na 6
Belzebubich

No to wreszcie czas by wypowiedział się jeden z jak to ujęliście "haterów". Dla mnie lost był obietnicą świetnej rozrywki, powiewem świeżości w telewizji, który przez chciwość twórców został rozciągnięty ponad zdrowy rozsądek i to wszystko przy założeniu, że (podobno) napisano wcześniej zakończenie, a pomiędzy początek i rzekomo wiadomy koniec postanowiono wcisnąć to i owo byle by pasowało do zakończenia. Trudno oprzeć się wrażeniu, że po max 3 sezonie zasada ta trafiła do kosza, wciskano co tylko się dało, a z zakończenia jak przypuszczam oryginalnego pozostało "Jack umiera". Po co się oszukiwać, serial zbudował swoją pozycję na tajemnicach wyspy i przeszłości rozbitków, która to przeszłość z czasem została max wyeksploatowana przez co mieliśmy takie rewelacyjne odcinki jak ten wyjaśniający skąd Jack ma tatuaż, WOW. To co stało się z serialem najlepiej podsumował facet z Bad Robot próbujący jakoś nadać sens bredniom scenariusza z ostatnich 2 sezonów - chodzi o scenę pokazującą zatopioną na dnie oceanu stopę posągu i wyjaśnienie, że to była całkowicie zmyłka i do właściwej treści serialu miała się nijak. Otóż w ten właśnie sposób potraktowano niejeden rozpoczęty wątek - coś wymyślono, pociągnięto to parę odcinków, pojawiła się zagadka i wątek porzucono. Wszystko po to by namącić w głowach, stworzyć iluzoryczne wrażenie że to wszystko ma sens i przytrzymać ilu się jeszcze da przed telewizorami. Skutek dało to taki, że oglądalność do końca sezonu 6 spadła kilkukrotnie, a i spośród tych, którzy wytrwali do końca naiwnie wierząc, że to wszystko musi mieć jakiś sens, sporo poczuło się oszukanych.
Nie widzę sensu tłumaczenie sobie jak Belzebubich o co tak naprawdę chodziło w serialu bo jest to jedynie próba okłamywania samego siebie.

polishchaser1

Ludzie czemu wy tak wszystko analizujecie.Serial był świetny i to sie liczy."Logika zabija życie" pisał Conandoyle

polishchaser1

Gdy czytam niektóre wypowiedzi, to nawet nie tyle dziękuję sobie w duchu, że przez te lata oglądałem LOST bez myśli o tym, czy coś jest naciągane i ma sens, czy nie - czy czwarty, piąty i szósty sezon miał w ogóle powstać, co po prostu cieszę się, że dałem się uwieść magii owego serialu i na każdy kolejny odcinek czekałem z niecierpliwością.
Po zakończeniu serialu nie odnoszę natomiast wrażenia, że zostałem tym samym jakoś oszukany.

Powiem więcej, że gdyby scenarzyści po trzecim sezonie obwieścili, że będą kolejne nie trzy - tak jak to miało miejsce, a np. pięć, czy sześć, to nawet przez głowę nie przeszłaby mi myśl typu:
"Boże!, czymżesz oni chcą nas przez tyle kolejnych sezonów zanudzać...(?)"

LOST bowiem to coś więcej, niźli konkretna akcja zmierzająca ku jakoś tam zarysowanemu na horyzoncie końcowi.
LOST to bowiem niesamowity klimat, z którym chciałoby się jak najdłużej obcować, bez względu na to czy akcja byłaby mniej lub bardziej wartka i jak dużo nie byłoby pobocznych wątków, które koniec końców nie miałyby jakiegoś fundamentalnego znaczenia dla całości wydarzeń.
Człowiek po prostu zżył się z bohaterami i zwyczajnie - tak po ludzku ich polubił.
A i pewnie niejedna osoba chciałaby w swoim życiu przeżyć taką niezwykłą przygodę, na podobnie tajemniczej i ukrytej przed całym światem wyspie.
LOST dał nam tego namiastkę.

Ktoś oczywiście może zaraz zapytać: "A co ty byś chciał jeszcze opowiadać w ty serialu? Jakie wydarzenia byś dopisał, aby nie pójść zupełnie w jakąś abstrakcję?"
Tu nie chodzi o to, aby kogoś próbować przekonać, że nie dość, że wszystkie wydarzenia miały swój głęboki sens i bez choćby jakiegoś jednego z nich serial straciłby na atrakcyjności, to jeszcze prosiłoby się o kolejną ich porcję, lecz rzecz w tym, że na LOST trzeba inaczej spoglądać i albo dla kogoś stanie się on serialem wszechczasów, albo jednym z wielu, o którym się szybko zapomni.
Co zrozumiałe będą także i głosy pośrednie, mówiące, że pierwszy sezon ich zachwycił, kolejny porwał, lecz następne coraz bardziej usypiały i były kręcone na siłę i koniec końców serial jako całość jest co najwyżej dobry, by nie powiedzieć przeciętny.

Pomimo, iż wcześniej oceny już dokonałem, to na dobrą sprawę, całościowa ocena powinna zejść na drugi plan.
Najważniejsze są bowiem nasze odczucia, które towarzyszyły nam z każdym kolejnym odcinkiem i w przerwach między nimi.
Stosunkowo łatwo jest bowiem ocenić coś post fatum, gdy jest się już mądrzejszym o wiedzę, do której nie miało się dostępu, a co najwyżej oparta była ona na mniej lub wcale trafnych domysłach.
Jednakże LOST umiejętnie ciągnął za nos naszą ciekawość i to sprawia, że jest tak niesamowity.

ocenił(a) serial na 10
fantastico

Dobrze, ale jeśli każda scena i wydarzenia miały sens to niech ktoś z was odpowie na pytania, które pojawiały się już wcześniej:
Czy dla bohaterów takich jak np Said tym co chciał robić było zabijanie, czy Jin i Sun nie chcieli być małżeństwem itp?
Co oznaczały cyfry, które Hugo uważał za przeklęte? ich wątek przewija się przez długi czas i mnie bardzo zainteresował, ale nie doczekałam się odpowiedzi.
Pytań jest o wiele więcej, ale jeśli ktoś odpowie choćby na te dwa to będę już wdzięczna...

halwa_1

@halwa_1
Na dobrą sprawę powinienem powiedzieć, że chyba nie do końca zrozumiałem wszystkie wątki, rzeczy etc.
Nie wynika to z jakiegoś nieuważnego oglądania, gdyż ogólnie wszystkie odcinki oglądałem po kilka razy, co po prostu do jednych przywiązywałem większą, a do innych mniejszą uwagę.
Nie chcę przez to powiedzieć, że wątki o których wspominasz należą do tych drugich, gdyż śmiało można powiedzieć, że w swoim czasie - na etapie oglądania, praktycznie wszystko było jednakowo ważne, gdyż nie wiedzieliśmy, co koniec końców okaże się naprawdę istotne - najistotniejsze, a o czym będziemy mogli powiedzieć, że nie tyle okazało się nie ważne, co po prostu co innego wzięło "górę".
W każdym razie na pewno prosi się ponownie obejrzeć cały serial :)
Mam taki zamiar, ale czasu jakby brak, a człowiek z chęcią "połknąłby" te grubo ponad 100 odcinków w tydzień.

ocenił(a) serial na 10
fantastico

Właśnie najgorsze jest to, że oglądam serial 2 raz, jestem już na końcu 5 serii, a te wątki i pytania nadal pozostają bez odpowiedzi.

halwa_1

Jeśli się nie przesłyszałem, to ponoć w wydaniu DVD ma być coś powyjaśniane...

ocenił(a) serial na 4
fantastico

Ta wypowiedź najlepiej pokazuje, że "Lost" to nowoczesna opera mydlana dla ludzi młodych, żeby mogli bez wstydu przyznać się, że oglądają coś tego typu. Sądzę, że podobną odpowiedź moglibyśmy usłyszeć od fanów "Mody na sukces" czy "Palomy". Zżyli się z postaciami, polubili ich, klimat, chcieliby żyć w takim świecie, bo jest tak inny od ich. Cieszy mnie, że w końcu część z wielbicieli "Losta" przestała twierdzić, że do jego zrozumienia potrzeba szczególnej inteligencji. Jeżeli twierdzą, że lubili ten serial dlatego, że po prostu miło się go oglądało, to wszystko gra. W takich wypadkach o gustach się nie dyskutuje.

deva_3

Bo i do zrozumienia LOST nie potrzeba owej "szczególnego inteligencji".
Oczywiście część osób na pewno niektórych rzeczy nie załapie ot tak, nie mniej chęć uważnego oglądania powinna temu zaradzić.
Czy LOST to taka współczesna - nowoczesna opera mydlana dla ludzi młodych?
Jakkolwiek rozumiem owo porównanie i pod umowną definicję "opery mydlanej" LOST pewnie podchodzi, tak bez jakiejś stanowczej polemiki powiem, że mimo wszystko nie zgodziłbym się z owym stwierdzeniem.

LOST wciągał stopniowo....
Na początku zaciekawił sam pomysł: "katastrofa samolotu na (przypuszczalnie) bezludnej wyspie".
Czy jest to coś oryginalnego w historii kina?
Zapewne dla wielu osób TAK.
Wraz z następującymi wydarzeniami, z każdym kolejnym odcinkiem zaznajamialiśmy z bohaterami i tym samym przestawali być oni dla nas raz że ananimowi, a dwa obojętni - bez względu na to, których z nich darzyliśmy mniejszą, a których większą sympatią.
O ile wszystko to z czasem zaczęło składać się na unikalny klimat, który przyciągał jak magnez z coraz to większą siłą, tak ów wcześniej wspomniany "pomysł" wraz z rozwinięciem, chyba nadal najbardziej pobudzał wyobraźnię i skutecznie zatrzymywał widza przed telewizorem.

LOST
Pierwsze trzy sezony po 20 kilka odcinków; pozostałe trzy po kilkanaście.
Gdy człowiek sobie to uzmysłowi, to wcale, aż tak dużo tych epizodów nie powstało.
A że zostały one rozłożone w czasie na niemal 6 lat, to już inna sprawa i po części to właśnie sprawia, że niektórzy mówią o LOST w kategoriach "opery mydlanej".

Dla mnie jednak ów serial wymyka się spod próby zaszufladkowania.
O ile wydaje mi się, że na swój sposób przetarł on jakby drogę i powinien zacząć wyznaczać kierunek kolejnym produkcjom, tak dla wielu osób na pewno pozostanie odniesieniem i raczej niemożliwym do prześcignięcia wzorem.
Dla mnie właśnie LOST taki się stał i bez jakichś oznak braku cierpliwości, zwyczajnie ciekaw jestem, czy w najbliższym czasie powstanie serial, który do tego stopnia zawładnąłby umysłami części widzów.
Bez wątpienia "FlashForward" miał być taką próbą, ale nawet się nie otarł....

ocenił(a) serial na 5
polishchaser1

Całkowice się zgadzam, a te spory na forum sa powodem tego, że część ludzi to ludzie wiary(im się podobało) i ludzie nauki(im się nie bardzo podobało), czyli lostowe mohery, które wszystko łykną i lostowi ateiści, którzy chcą wiedzieć dlaczego, co i jak.

ocenił(a) serial na 9
Belzebubich

"Lost" najbardziej doceniam za to, że pobudzał do myślenia. I jestem pewna, że część ludzi, po obejrzeniu finału- który jakkolwiek był trochę hollywódzki, to jednak przy tym autentycznie wzruszający- pomyślało o swoim zyciu w nieco inny sposób. O tym, ile ważnych dla nas osób jest dookoła; o tym ile jesteśmy w stanie poświęcić dla drugiego człowieka; czy zawsze jesteśmy na tyle silni, by wybierać dobro; wreszcie o tym, co oznacza dla nas życie i śmierć.

ocenił(a) serial na 5
Mari_ella

Nie.

ocenił(a) serial na 9
CapricaSix

A może jednak?
Przecież nikt nie pisze, że wszyscy. :)

ocenił(a) serial na 9
Belzebubich

No cóż, ja mam mieszane odczucia po zakończeniu ostatniego sezonu. Od początku serialu byłam nastawiona na to, o czym mówiliście - naukowe wyjaśnienia i układankę, która doprowadzi do ostatecznej całości. Myślę, że taki też był zamysł twórców serialu - dobrać świetne postaci, skrzyżować ich drogi, a później wytłumaczyć dlaczego tak wiele ich łączy.
Tymczasem jednak serial tak się spodobał, że trzeba było go przedłużać i przedłużać o kolejne sezony. Jak najbardziej rozumiem, że w efekcie był to serial o ludziach i ich wzajemnych relacjach, jednak dużym minusem jest rozpoczynanie wątków, które nigdy nie zostały powiązane z całością, a miały.
W pierwszych sezonach pojawiały się postaci takie jak jasnowidz, który kazał Claire koniecznie lecieć lotem Oceanic 815, do których nawiązania już nigdy nie zrobiono. Zastanawia mnie też niesamowita elastyczność wielkości wyspy. Przez 3 lata życia z Dharmą nikt nie odkrył, że na wyspie jest świątynia, że na wyspie jest jaskinia ze światłem, że na wyspie żyje Bernard i Rose. Ech, moje wątpliwości są jednak czysto teoretyczne i odnoszą się do wielu niewyjaśnionych wątków i zagmatwania fabuły.
Ostatni sezon oglądałam już czysto jako serial obyczajowy, ukazujący relacje postaci, z którymi przez tyle sezonów każdy z nas zdążył się żyć. To jest tak naprawdę największy atut serialu - stworzenie tylu tak barwnych postaci - Hugo, Sawyer, Locke, Jack - każdy był inny, poznaliśmy zaplecze ich historii, które splotły się już przed przybyciem na wyspę. Nie wiem jak Jacob ich wszystkich wynalazł, ale świetnie mu się to udało:)
Pętle czasowe (powrót do lat 70tych i wcześniej) były dla mnie momentem, w którym zaprzestałam oczekiwać, że serial będzie piękną ciągłą historią science fiction. I dobrze zrobiłam, bo zakończenie usatysfakcjonowało mnie w swojej mistyczności i połączeniu ludzi, którzy się kochali. By mogli znów być razem, wybaczyć sobie, super:) W żadnym innym serialu nie stworzono dotychczas tak interesujących i rozbudowanych charakterów, żyjących razem w separacji od świata, osaczonych ciągłym zagrożeniem.
Bardzo, bardzo dobrze będę wspominać ten serial!

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones