Tatarak został rozegrany na trzech płaszczyznach fabularnych, w których kolejno najważniejsze role odgrywają: aktorka Krystyna Janda, opowiadająca o realizacji filmu "Tatarak" i śmierci męża- operatora, który zmarł podczas wcześniejszej próby realizacji filmu; reżyser filmu- Andrzej Wajda; Pani Marta- główna bohaterka "Tataraku". Na początku poznajemy aktorkę, która w ascetycznym pokoju, wizualnie nawiązującym do malarstwa Edwarda Hoppera- scen takich jest kilka, paralelnie wplecionych w całość- opowiada o śmierci Edwarda Kłosińskiego przez pryzmat ich zawodów. Nie ma w tym monologu otwierania się na widza, zaangażowania emocjonalnego- aktorka i reżyserka teatralna opowiada o odejściu operatora filmowego. Janda buduje dystans poprzez sztukę, która staje się głównym tematem tej oraz pozostałych części filmu.
Następnie podczas krótkiej sekwencji poznajemy reżysera, który ustawia aktorów, podpowiada jak mają zagrać rolę. Ten wątek mogący się wydać niepotrzebnym kaprysem Wajdy powróci w kulminacyjnej części filmu.
"Tatarak. Scena pierwsza. Ujęcie pierwsze". Rozpoczyna się film Andrzeja Wajdy z Krystyną Jandą w roli Pani Marty. Ta część filmu wydaje się być trochę banalna, trochę naciągana, trochę nie wiadomo o czym- bo o głupiej miłości przecież i śmierci czyhającej na oboje bohaterów. Pani Marta, już w podeszłym wieku porywa się na ostatnie miłosne szaleństwo kokietując młodego Bogusia- to, co na początku wydawało się czystą fascynacją jest tak naprawdę wyrazem tęsknoty za jej dziećmi, które zginęły w Powstaniu. Młody, niedojrzały chłopak wchodzi w rolę jej mężczyzny, bawiąc się uczuciem. Ich relacja skończy się tak szybko jak się zaczęła- to, co w życiu tak wspaniałe w jedną chwilę przyoblecze zapach śmierci, korzenia tataraku.
W adaptację opowiadania Iwaszkiewicza wpleciony jest wspomniany wyżej monolog Krystyny Jandy. Konstrukcja fabularna opiera się na kontraście pomiędzy tętniącymi życiem scenami z "Tataraku" a pustką, samotnością i śmiercią prawdziwego życia, który wypełnia pokój bohaterki- uczucie to potęgowane jest ascetyczną formułą: statyczna kamera, oszczędna dekoracja, twarde oświetlenie, monotonia głosu wyzbytego z emocji. Banalna fikcja zestawiona jest z prawdziwym życiem pełnym cierpienia.
Ta konstrukcja zostaje zburzona w kulminacyjnej części opowiadania Iwaszkiewicza- kiedy już śmierć ma dotknąć Bogusia postać Pani Marty buntuje się i przemienia w Krystynę Jandę, niczym bohaterowie "Ucieczki z kina Wolność" Wiszniewskiego. I w tym momencie pojawia się trzeci plan, w którym główną rolę odgrywa Andrzej Wajda wykrzykujący: "No co jest?"- ten autotematyczny zabieg zdradzający i nakierowujący naszą uwagę na samo medium przypomina to, co wcześniej zrobił Bergman w "Personie". Szwed zakpił z widza- który zaangażował się w historię autodestrukcyjnej przyjaźni głównych bohaterek- śmiejąc nam się w twarz, że to nie żadna historia, tylko marna filmowa taśma, która w każdej chwili może się zerwać. Cel jaki przyświecał bohaterom "Tataraku" był inny- Janda i Wajda buntują się przeciwko pokazywaniu śmierci na ekranie- śmierć młodego człowieka to leitmotiv Wajdy, który jest obecny w większości jego filmów, Janda po prostu nie może znieść kolejnej śmierci. Oboje jednak wiedzą, że nawet po największej tragedii, życie musi toczyć się dalej- dlatego wracają i kończą adaptację.
Świetnie to wszystko ująłeś. Czułem w czasie seansu, kiedy pani Krystyna opowiadała o śmierci, pewien dystans.
Bardzo kusząca iterpretacja!
Istnieje taki pogląd,że najlepszym kierownikiem jest nie ten kto wyciągnie z pracownika wszystko,ale ten,który wyciagnie z niego to co najlepsze.
Powyższy truizm,zaryzykuję,wobec ,,Tataraku".Pan Wajda starannie wybrał artystów do zrealizowania swego nowego filmu,a sam wycofał się na ,,drugi plan".I jak wspomnę ,,Katyń" to cieszę się,że tak się stało.Po powierzchownym,nijakim jak strój agenta ubezpieczeniowego,,Katyniu" obejrzałem bardzo dobry film,który podpisał Wajda,a co wcale nie było takie oczywiste.Filmowanie Iwaszkiewicza wychodzi autorowi ,,Panien z Wilka" nader intrygująco.Karkołomne zadanie połaczenia trzech warstw literackich oglądałem z ogromną satysfakcją,a wszystko zagrane,sfotografowane,zmontowane w idealnej równowadze.Pan ,,kierownik" zlekceważył swoje mistrzostwo,chwała Mu.8/10.Ukłony