6,6 24 tys. ocen
6,6 10 1 24175
6,7 24 krytyków
Tatarak
powrót do forum filmu Tatarak

monolog

ocenił(a) film na 7

Czy to był film? Zastanawiałem się nad tym po wyjściu z sali kinowej i nadal ciągle o tym myślę. Czy to jeszcze był film? A może "Tatarak" to tylko wspomnienie po zmarłym mężu, operatorze filmowym? Albo opowieść o tworzeniu filmu w obliczu śmierci bliskiej - najbliższej - osoby? Bo przecież nie jest to jedynie zekranizowane opowiadanie Iwaszkiewicza? To coś więcej. Coś co trudno opisać i na co ciężko się przygotować. To zupełnie inny rodzaj produkcji, który ciężko ugryźć, który trudno od początku zaakceptować. Jedno jest natomiast pewne - nagroda im. Alfreda Bauera dla Wajdy na Międzynarodowym Festiwalu w Berlinie w pełni zasłużona - nie często możemy w kinach oglądać tak nietypowe obrazy.

Przez cały seans, słuchają monologu fenomenalnej Krystyny Jandy, która opowiadała o ostatnich dniach życia swojego męża - Edwarda Kłosińskiego, zastanawiałem się jak można się tak uzewnętrzniać? Jak można i czy można na potrzeby, bądź co bądź zwykłego filmu, opowiadać o swoich prywatnych przeżyciach, tak osobistych, tak bolesnych, tak prywatnych? Jaki jest cel tej spowiedzi? Czy chęć wyniesienia opowieści na wyższy poziom jest wystarczającym powodem do takiej decyzji? A może potrzeba oczyszczenia się po stracie męża? Czy może chodziło po prostu o zaszokowanie widza? Bo to akurat się udało. Wypowiedź Jandy jest wstrząsająca i wątpię by ktokolwiek mógł przejść koło niej obojętnie. Filmowana z pozycji czwartej ściany pokoju, tak jakbyśmy podglądali samotną aktorkę, wspominającą męża, robi naprawdę ogromne wrażenie. Stabilna kamera, przyciemnione zdjęcia, szare odcienie, przeraźliwie pusty pokój, to wszystko jeszcze bardziej wzmacnia ten smutny, dołujący przekaz.

Równolegle śledzimy opowieść o Pani Marcie - tak naprawdę obserwujemy powstający film w którym gra Janda. Widzimy w skrócie proces jego tworzenia - najpierw krótkie przygotowania, rozmowę z reżyserem, później pada pierwszy klaps i przenosimy się do fikcyjnego świata, świata z opowiadania. Tętniącego jasnymi kolorami, pięknymi widokami ale równie smutnego co ten rzeczywisty. Bo częścią tej opowieści również będzie śmierć - najpierw strata ukochanych synów, później młodego chłopaka do którego bohaterka przywiązuje się z powodu tęsknoty, rozpaczy, niespełnienia? I o ile te wydarzenia są tragiczne, przygnębiające oraz wzruszające, to można sobie z nimi poradzić, jakoś je przeżyć, bo to tylko fikcja, opowieść, którą można przerwać, zatrzymać, z której można uciec, wyjść na zewnątrz. Bo z prawdziwego życia, z pustego, opuszczonego po kimś pokoju, uciec się niestety nie da...

7/10

ocenił(a) film na 6
milczacy

Wiesz, idąc do kina na to i wiedząc, że Janda będzie się uzewnętrzniać i opowiadać o chorobie i śmierci męża, też zastanawiałam się, jak tak można i po co to. Teraz już chyba rozumiem. Tym filmem Janda ucięła wszystkie pytania dziennikarzy w stylu: "co pani wtedy czuła, czy pani tęskni?" itp. Może też zrobiło jej się lżej, gdy to z siebie wyrzuciła, nie wiem. To, co mnie najbardziej uwiodło w monologach Jandy, to chyba to, że były bardzo subtelne - gra światła, a raczej cieni, w których Janda się chowa. Nie ma natrętnych zbliżeń na twarz, żebyśmy widzieli w zoomie cierpienie kobiety, która straciła męża. To już byłoby zbyt wiele. Wtedy faktycznie i Wajda, i Janda przekroczyliby jakąś granicę. Nie wiem. Te sceny w pokoju hotelowym jakoś mnie uwiodły.