Recenzja filmu

Prometeusz (2012)
Ridley Scott
Noomi Rapace
Michael Fassbender

Niespełnione nadzieje, czyli jak Ridley Scott odcina kupony

Ridley Scott otwiera "Prometeusza" sekwencją szarych, postapokaliptycznych krajobrazów, pięknie sfilmowanych przez Darka Wolskiego. Fantastyczny wstęp do kolejnego rozdziału opowieści walki rasy
Ridley Scott otwiera "Prometeusza" sekwencją szarych, postapokaliptycznych krajobrazów, pięknie sfilmowanych przez Darka Wolskiego. Fantastyczny wstęp do kolejnego rozdziału opowieści walki rasy ludzkiej z rasą pozaziemską buduje przekonanie o sukcesie wszystkiego, co zobaczymy w rozwinięciu filmu. Ale potem przychodzi rozczarowanie - regularnie błądzimy po ślepych uliczkach, oczekiwany efekt dostajemy tylko czasami.

Od początku towarzyszy nam grupa specjalnie przygotowanych naukowców, którzy mają odnaleźć w kosmosie życie dające początek gatunkowi ludzkiemu. Koordynowani przez zimną jak lód Meredith Vickers (Charlize Theron) docierają na nieznany ląd, gdzie przyjdzie im stoczyć walkę o przetrwanie.

Ale zanim dotrą tytułowym promem kosmicznym - "Prometeuszem" - do celu, będą wymagali od widza wiele cierpliwości. Trwający ledwie dwie godziny film ma za dużo fragmentów ciągnących się w nieskończoność. Dotyczy to zarówno pierwszej części, podczas której jesteśmy przygotowywani do wielkich wydarzeń, jak i późniejszej akcji. Krótko mówiąc, "Prometeusz" ma czasami tak wolne tempo, że trzeba będzie walczyć z biologiczną potrzebą snu.

Niezawodny Michael Fassbender czy Charlize Theron w swoich idealnych kombinezonach i fryzurach lśnili na tle pozostałych członków obsady. Grającej główną rolę Noomi Rapace ciężko było dorównać kolegom po fachu. Mimo to Szwedka robiła, co mogła, żeby ją po filmie zapamiętano.

Nikt nie powinien być zdziwiony pochwałami pod adresem wizualnych efektów "Prometeusza". Wspomniany Dariusz Wolski wykonał swoją pracę wzorowo. Jego zdjęcia w higienicznym promie kosmicznym albo czarnych jaskiniach, mimo iż pozbawione jakichkolwiek uczuć, zawierają w sobie naturalne piękno.

Efekty specjalne planowo zasługują na uznanie. W tym wypadku o jakimkolwiek niedociągnięciu nie może być mowy. Każdy fantastyczny szczegół został przedstawiony z dużą starannością. Niektóre efekty budziły lęk i grozę, inne zachwycały, w zależności od swojego przeznaczenia. Słowem: technika nie zawiodła.

Mimo wszystko, te pojedyncze rodzynki nie są w stanie obronić całości. Zabrakło pomysłów w scenariuszu, dlatego oczekiwany z napięciem "Prometeusz" nie zdołał mnie porwać w wir szaleńczej batalii. Ridley Scott chciał pociągnąć swoją karierę na znanym motywie. I faktycznie mogło się udać, ale pod warunkiem, że użyje tylko szkieletu, budując wszystko od nowa. Starał się taki cel osiągnąć, ale wyszło ślamazarnie. Wzbudził wielkie apetyty, ale ostatecznie ich nie zaspokoił.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Prometeusz" to kolejny po prawie trzydziestoletniej przerwie film science fiction Ridleya Scotta i jeden... czytaj więcej
"Prometeusz" reżyserii Ridleya Scotta był zdecydowanie jedną z najbardziej oczekiwanych premier roku... czytaj więcej
Historia stara jak kino – dobry pomysł, zły scenarzysta i reżyser, który nie dostrzega (lub nie chce... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones