Tak to prawda i chyba nie będę osamotniony w twierdzeniu ze przy GTA 3 opadła mi szczena
do gleby. Grafika jak na tamte czasy była miazgą a miasto imponujące ale... ten czar prysł
częściowo. Zacznę od fabuły, jesteśmy sobie bezimiennym kolesiem i w dodatku niemym który
wykonuje po prostu misje dla mafii (jak sie u niej zatrudnił, ci co grali wiedzą a ci co nie zagrali...
niech sobie zagrają) bynajmniej początkowo. Główna postać jest bezimienna ale w GTA SA
dowiadujemy się o jego imieniu które brzmi Claude. Jest to niemy pajac a właściwie cyborg
wykonujący zadania dla mafii bez mrugnięcia powieką czy też dużym palcem od stopy. Nie ma
się jednak co dziwić bo w grze występują wielkie naleciałości po 1 i 2 od których odcina sie
kolejna część. Tak czy inaczej nie przepadam za głównym bohaterem. Grafika jaka jest karzdy
widzi ale pamiętajcie że w dniu premiery była "fotorealistyczna". Ścieżka dźwiękowa jest idealnie
dopasowana do szarego Liberty które dodatkowo gdy spowite mgłą... znaczy swietnie się
wówczas słucha Regeae a na stacji Flashback lecą kawałki ze słynnego filmu Briana de Palmy
"Człowiek z Blizną". Ogólnie jest dobrze ale nie ma się co oszukiwać i 3 jest najsłabszą GTA w
3d. Mocne osiem ode mnie za sentyment.