Podobnie jak w innych filmach Kolskiego, akcja rozgrywa się gdzieś pośród pól, łąk i lasów. Bohaterami są ludzie prości, ale niezwyczajni - karlica Janka; zbiegły z cyrku, gdzie wystawiano go na widok publiczny, potwór Morka; Kostucha rodem z obrazów Malczewskiego i wreszcie Lunda - człowiek grający na skrzypcach i kawałkach talerzy. Dzieło o miłości, życiu i śmierci, przesycone bogatą symboliką i kulturowymi odniesieniami.
Najpiękniejszym wątkiem jest moim subiektywnym zdaniem nieśmiało i stopniowo budujące
się uczucie pomiędzy Morką a Janką. Morka sądzi, że nikt nie jest w stanie go pokochać z
powodu brzydoty i odmienności. Pięknie mówił do Janki o jej oczach jak bławatki, bielutkich
zębach i kasztanowych, błyszczących włosach. To...
Co za amator robił w tym fimie dźwięk ? Raz za cicho innym razem za glośno. Przecież tego nie da
się oglądać...
Kolski to, według mnie, najwybitniejszy polskie reżyser...
Na pewno lepszy od przereklamowanego Wajdy.