Artykuł

Królowa Elżbieta

Filmweb / autor: /
https://www.filmweb.pl/article/Kr%C3%B3lowa+El%C5%BCbieta-71780
Elizabeth Taylor była gwiazdą w dawnym tego słowa znaczeniu – jej wizerunek tworzyły tyleż role filmowe, co burzliwe życie prywatne w iście hollywoodzkim stylu.

PIERWSZA KLASA

W popkulturowej ikonografii Elizabeth Taylor często występuje jako czarna Marilyn Monroe – podobieństwa widać w obrazach Andy’ego Warhola czy w teledysku Jima Blashfielda do "Leave Me Alone" Michaela Jacksona (1989). Choć aktorki spotkały się tylko kilka razy, ich sylwetki łączy wiele: czas największej sławy przypadł na schyłek Złotej Ery Hollywoodu, miały podobne kształty i podobnie się czesały, wyznaczając kanony urody owych czasów, w końcu – życie obu gwiazd obfitowało w skandale. Za życia to jednak raczej Marilyn widziano jako ubogą, blond wersję Liz. Droga blondynki na szczyt prowadziła przez pisemka pornograficzne, epizodyczne rólki i do końca postrzegano ją bardziej jako symbol seksu niż jako aktorkę. Nie mogła równać się z pławiącą się w luksusach zdobywczynią dwóch Oscarów, która w kinie pierwsze szlify zdobywała już jako dziecko. Choć, podobnie jak Monroe, nie miała łatwego życia,  wbrew wielu załamaniom oraz wcześnie objawionym problemom zdrowotnym, doczekała późnej starości. Zmarła 23 marca w wieku 79 lat.

Chociaż od ponad 20 lat prawie nie występowała na ekranie, jej mit wciąż był silny. Pamiętam opowieść polskiego kombatanta, więźnia Auschwitz i Mauthausen, u którego mieszkałem niegdyś w Londynie, o tym, jak poznał w Anglii swoją żonę. Gdy ją zobaczył, zauroczony wykrzyknął, że wygląda jak Liz Taylor. Ona odpowiedziała: nie, to ona wygląda jak ja! W owym czasie był to największy komplement, jaki można było powiedzieć kobiecie. Taylor uosabiała bowiem  ideał urody i gracji tego pokolenia, ale także – w swojej dystynkcji, wystawnym życiu, z pieniędzmi i kolejnymi mężami – powszechne wyobrażenie o sukcesie i luksusie. Podsumowała to grana przez nią bohaterka filmu "Poker Alice". Kiedy konduktor zwrócił jej uwagę, że jako kobieta nie powinna siedzieć w pierwszej klasie, odpowiedziała: "Ja jestem pierwsza klasa". Była nieodrodną córką amerykańskiego star systemu, tak jak Greta Garbo czy Bette Davis należała bardziej do świata bogów niż ludzi. Wiedziała  o tym i kazała się cenić. W latach 60. była najlepiej opłacaną aktorka na świecie.


"Lassie wróć"

Złota Era Hollywoodu, która przeniosła na ekran amerykański sen, była też złotym okresem karier dziecięcych, produkowanych w ramach "małego star systemu". Częściej jednak system ten eksploatował maluchów, wypluwając ich zaraz po przeżuciu. Shirley Temple w dorosłym życiu poświęciła się pracy w dyplomacji, Judy Garland poturbowały załamania nerwowe i używki, a Mickey Rooney wciąż grał te same, mało wymagające role. Taylor była wyjątkiem – jej kariera rozkwitła wraz z budzącą się w niej bujną kobiecością. Już rok po debiucie jedenastoletnia Liz  urzekała w "Lassie wróć" (1943) i w "Wielkiej nagrodzie" z Rooneyem (1944).  Szybko jednak zmieniła emploi – w 1950 roku występem w  "Ojcu panny młodej" przeskoczyła z kategorii małoletnich do pierwszej aktorskiej ligi. W tym samym roku pierwszy raz wyszła za mąż – za dziedzica majątku Hiltonów. Małżeństwo trwało jednak tylko 9 miesięcy, a Taylor niebawem poślubiła 20 lat starszego od siebie angielskiego aktora, Michaela Wildinga, który roztoczył nad nią opiekę. Dużo grała, ale sklasyfikowana jako młoda ślicznotka, dostawała role na miarę swojej urody, a nie talentu, wyjąwszy może Angelę z "Miejsca pod słońcem" (1951) George’a Stevensa. Występowała na pierwszym planie w popularnych filmach ("Olbrzymie" Stevensa, "W poszukiwaniu deszczowego drzewa" Edwarda Dmytryka, "Rapsodii" Charlesa Vidora), świecąc fiołkowymi oczyma. Zyskała światową sławę, ale na prawdziwy aktorski sprawdzian przyszedł czas dopiero pod koniec lat 50. – wraz z modą na ekranizacje wielkiego amerykańskiego dramatopisarza spod ciemnej gwiazdy, Tennessee’ego Williamsa, oraz kolejnymi perturbacjami w życiu osobistym.

MIŁOŚĆ I GNIEW

W 1957 roku zakochała się w producencie filmowym Michaelu Toddzie, którego szybko poślubiła, zakończywszy poprzedni związek. Małżeństwo nie trwało jednak nawet roku, gdyż Todd zginął w wypadku lotniczym. To wtedy pogrążona w rozpaczy Taylor stworzyła dojrzalszy aktorski wizerunek, oparty na interpretacjach sztuk Williamsa. W "Nagle zeszłego lata" Josepha L. Mankiewicza grała kuzynkę zamordowanego we Włoszech bohatera (akcja dzieje się już po jego śmierci), która stoczyć musiała pojedynek z jego matką (Katharine Hepburn), zamierzającą zrobić jej lobotomię. Do największych aktorskich kreacji w historii kina przeszła przede wszystkim jednak jej "kotka Maggie" w "Kotce na gorącym blaszanym dachu". Taylor przeistaczała się w nim z przaśnej amerykańskiej żony z Południa w tygrysicę, walczącą nie tylko z prowincjonalną rodziną męża (równie brawurowy Paul Newman), ale i jego alkoholizmem, depresją oraz skłonnościami homoseksualnymi. Od tej pory z jej interpretacją musiała się już mierzyć każda kolejna aktorka, próbująca sił w sztuce Williamsa.

 
"Kotka na gorącym blaszanym dachu"

Po wyjściu z depresji po śmierci trzeciego męża pomógł jej piosenkarz Eddie Fisher, którego poślubiła, rozbijając w aurze skandalu jego wcześniejsze  małżeństwo. W 1960 roku wystąpili razem w  "Butterfield 8" Daniela Manna – filmie, za rolę w którym Taylor dostała pierwszego Oscara (wcześniej była do nagrody trzykrotnie nominowana, m.in. za role w sztukach Williamsa). Jej Gloria, paradująca w narzuconym na halkę futrze, z nieodłączną szklaneczką i czerwoną szminką, umocniła prowokujący wizerunek aktorki. Po okresie koncesjonowania przez Akademię (ale i krytykę) jej talentu urosła w latach 60. do rangi gwiazdy absolutnej. Mniej mówiło się już o jej fiołkowych oczach, więcej o gwiazdorskich kaprysach i trudnym charakterze. Związek z Fisherem nie przetrwał długo. Zostawiła go dla Richarda Burtona, którego poznała na planie "Kleopatry" Mankiewicza. Związek z Burtonem, za którego dwukrotnie wychodziła za mąż i z którym dwukrotnie się rozwodziła, był długi, pełen miłości, ale i napięć. Wydawało się, że Taylor wreszcie znalazła kogoś o silniejszym charakterze niż ona.

 
"Kto się boi Virginii Woolf?"

Kolejne wspólne produkcje aktorskiej pary, takie jak "Kto się boi Virginii Woolf?" Mike’a Nicholsa (historia podstarzałego małżeństwa, czerpiącego perwersyjne przyjemności z poniżania siebie nawzajem) oraz szekspirowskie "Poskromienie złośnicy" Franco Zeffirellego, podsumowywały w pewien sposób ich związek. Był on bowiem oparty na alkoholowych libacjach i ubliżaniu sobie: ona szydziła z jego aktorstwa, on kpił z jej urody i intelektu. Żadne z nich nie zaprzeczyło nigdy wielkiemu uczuciu, które ich łączyło. Choć rozstali się definitywnie w 1976 roku, Burton, co ujawniło niedawno miesięcznik "Vanity Fair", do swojej śmierci w 1984 roku, wysyłał Taylor listy miłosne. Za rolę Marthy w "Kto się boi Virginii Woolf?" Liz zdobyła drugiego Oscara, rok po Julie Christie, uhonorowanej za "Darling" Johna Schlesingera, która otworzyła korowód Anglików zwyciężających Amerykanów w tej kategorii (ich następczyniami były choćby Maggie Smith czy Glenda Jackson). Tyle że Elizabeth Taylor, inaczej niż Christie czy Jackson, Angielką była tylko z urodzenia – choć wychowała się w luksusowej londyńskiej dzielnicy Hampstead, to w amerykańskiej rodzinie, która zresztą szybko przeniosła się z powrotem do Los Angeles. Wyspiarze lubili jednak postrzegać ją jako "swoją", związki z Koroną umacniały również jej małżeństwa z Anglikiem Wildingiem i Walijczykiem Burtonem. Królowa Elżbieta II nadała jej nawet w 2000 roku tytuł szlachecki. Taylor przeżyła więc ostatnią dekadę jako "dama".
 

NIBYLANDIA


Lata 60. zamknęła ambitnymi rolami u wielkiego Josepha Loseya w "Tajnej ceremonii" i "Boom". Do czasu rozstania z Burtonem wystąpiła z nim jeszcze w kilku filmach ("Hammersmith is out" czy znów w po trosze autobiograficznym "Jego rozwód, jej rozwód"). Traciła już jednak zainteresowanie widzów – zmieniało się Hollywood, jego pełna przepychu Złota Era odeszła w siną dal, pojawiły się nowe nazwiska, inna estetyka. Taylor mniej grała, przeżywała rozwód, w końcu wyszła za republikańskiego senatora Johna Warnera i przeniosła się na kilka lat do Waszyngtonu. Po zakończeniu w 1982 roku i tego związku, wróciła do Los Angeles, ale kariera odeszła na dalszy plan. Występowała sporadycznie w produkcjach telewizyjnych (serial "Północ – Południe", udany film "Poker Alice"), które w gonitwie o władzę nad wyobraźnią zbiorową wyprzedziły wówczas kino o kilka okrążeń. To był czas "Dynastii" z intrygantką Alexis na pierwszym planie – proponowano jej zresztą tę rolę,  podobnie jak Sophii Loren i Raquel Welch. Odrzuciła ją. Zajmowało już ją co innego. W 1985 roku, po śmierci swojego przyjaciela Rocka Hudsona (występującego gościnnie także w "Dynastii"), włączyła się w walkę z AIDS (choroba piętnowana była wtedy jeszcze jako "rak homoseksualistów"). Taylor, która zawsze była przyjaciółką homoseksualnych środowisk (jej wielką platoniczną miłością był Montgomery Clift) i często występowała w filmach podejmujących te tematy ("Kotka", "Nagle zeszłego lata", "W zwierciadle złotego oka"), stała się wtedy gejowską ikoną.

 
"W zwierciadle złotego oka"

Działalność charytatywną kontynuowała w latach 90. Kino zresztą nie miało wtedy aktorkom "w pewnym wieku" wiele do zaoferowania (sytuację zmieniła nieco w latach 2000. Judi Dench, której prawdziwa hollywoodzka kariera zaczęła się po sześćdziesiątce). Po schorowaną Liz sięgano raczej rzadko: to jej głosem pierwsze słowa wypowiedziała Maggie Simpson w serialu Matta Groeninga (1992), w udziale przypadła jej też rólka teściowej Freda w  nieudanych "Flintstonach", za którą nominowano ją do Złotej Maliny (1994). Przechodziła do historii, stawała się żywym symbolem – w 1995 roku powstał nawet serial o jej życiu z Sherilyn Fenn w roli głównej ("Liz: Historia Elizabeth Taylor"). Jej faktycznym pożegnaniem z ekranem był jednak tak naprawdę kolejny i ostatni zarazem występ w repertuarze Tennessee'ego Williamsa – w 1989 roku zagrała rolę Alexandry, upadłej aktorki i alkoholiczki w "Słodkim ptaku młodości" Nicolasa Roega, symbolicznie podkreślając przemianę w wielką Elizabeth Taylor, którą rozpoczęła w "Kotce na gorącym blaszanym dachu".



W latach 90. wyszła też po raz ósmy za mąż za 20 lat młodszego budowlańca. Poznawali się na odwyku, bo Liz pozostało w spadku po Burtonie uzależnienie od alkoholu. Pobrali się w Neverland – na farmie Michaela Jacksona, z którym Liz się przyjaźniła. Z Jacksonem dzielili zresztą wspólne doświadczenie – oboje funkcjonowali w mydlanej bańce showbiznesu. Od najmłodszych lat ich życie związane było z występami i wiecznym zainteresowaniem mediów, które tyleż wyniosły ich na szczyt, co pozbawiły "normalnego życia". Ostatni raz Taylor widziano publicznie właśnie na pogrzebie Jacksona. Poruszała się już na wózku. Nie pozowała, ale też nie chowała się przed paparazzi. Błysk fleszy i reflektorów był przecież jej naturalnym środowiskiem. Zdążyła przekonać się nieraz, że życie w bajce ma swoją cenę.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones