to już przegięcie. Idealnie nadaje się do tezy Maklakiewicza z "Rejsu", choć on miał na
myśli polskie filmy.
Ci ludzie tak żyją, to zawsze jest ten dylemat artysty: czy skłamać aby uatrakcyjnić przekaz czy też pozostać wierny prawdzie. Środowiska protestanckie tak mają - duży nacisk kładą na CZYNY a słowa są drugorzędne. Ja coraz milej wspominam ten film, mimo że podczas oglądania również cierpiałem trochę katusze ;)