Zgadzam się poza ostatnim zdaniem. Zwłaszcza ten płacz głównego bohatera na początku filmu - mało przekonujący.

Dołożyłbym przesadne dłużyzny nic nie wnoszące - na pocieszenie mogę dodać, że sam reżyser chyba był TROCHĘ tego świadomy, bo w scenach uciętych (które nie weszły do filmu) - było jeszcze więcej tego typu nic nie wnoszących ujęć... a zatem zaoszczędził nam dodatkowych "katuszy".

Mimo wszystko jest tam kilka zdań wartych zapamiętania:
"Tato to nie SZATAN, to moja WINA"
"Spokój jest ważniejszy od miłości"
(chodzi tu głownie o spokój wewnętrzny, brak wyrzutów sumienia, życie zgodnie z dekalogiem który zabrania cudzołożyć - głębiej tę myśl rozwiną Piesiewicz w programie "Słownik języka boskiego" w kanale religia.tv, gdzie ogólnie mówi b. ciekawie o dekalogu)

Dialogów było niewiele ale takie treściwe, bez zbędnych słów, spokojne... W wywiadzie (dołączonym do dvd) było wyjaśnienie dlaczego reżyser zdecydował się na to. Po prostu tak tam ludzie mówią.

Szkoda, że reżyser nie pokazał jak do tej miłości doszło. Jakie były pierwsze wybory Johna... ponadto ta końcówka z otwieraniem oczu przez nieboszczkę (czy to na jawie czy śnie) jakoś idiotyczna... - dla mnie to był zgrzyt. Generalnie mam baaaaaardzo mieszane uczucia.

W filmach Reygadasa nie grają aktorzy...może dlatego...?