PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=28}

Cienka czerwona linia

The Thin Red Line
7,6 96 546
ocen
7,6 10 1 96546
8,0 29
ocen krytyków
Cienka czerwona linia
powrót do forum filmu Cienka czerwona linia

Czyli ludziom, którzy lubią podane na tacy truizmy na poziomie liceum, setki retorycznych
pytań i jałowych dywagacji. Nie ma tu absolutnie nic odkrywczego, a pseudofilozofie w
rodzaju "w przyrodzie wszystko walczy ze sobą", "nikogo nie ominie śmierć" czy "zło i dobro
to dwie strony jednego medalu" wzbudzają tylko śmiech. Naprawdę dorosły człowiek miał
odwagę napisać w scenariuszu tak kosmiczne banały?

Nie daję 1, bo było kilka naprawdę dobrych scen, zdjęcia są rewelacyjne, gra aktorska
dobra, a reżyseria bitew powala. Tylko scenariusz kuleje.

dr Machino

Teraz nie mam czasu, ale postaram się niedługo Ci odpisać.

dr Machino

No właśnie, Malick musiał coś wyciąć. Dlatego wyszło tak, jak wyszło.

Nie musisz mi tłumaczyć cytatów Welsha. Samo ich znaczenie jest mi znane, nie zmienia to jednak faktu, że brzmią one jak truizmy. Czy naprawdę nie można było tego pokazać inaczej? Wszystko musi być na tacy? Wiem, że Platon też tak pisał, ale od tamtego czasu sztuka trochę się rozwinęła. Co zaś tyczy się ostatniego cytatu: lekko mnie irytuje, kiedy wmawiasz mi, że go wymyśliłem. W najgorszym razie nieco przeinaczyłem.

Opowieść Talla sprawdziłaby się w książce jako charakterystyka postaci. Ale to jest film. Widz ma sam zauważyć, jaka jest postać. Wyobrażasz sobie, że oglądasz, nie wiem, niech będą "Szepty i krzyki" Bergmana, i główna bohaterka opowiada z offu widzowi, kim jest i jaki ma charakter? Litości. Albo jest to traktowanie widza jak idioty, który sam nie zobaczy niczego, albo brak pomysłu na zobrazowanie postaci w inny sposób. Film to nie literatura. W większości dobrych adaptacji dzieł literackich reżyserzy nie uciekają się do tak tanich chwytów jak monologi wewnętrzne. Można by wprowadzić jakąś scenę, która pokazałaby motywacje Talla. Można by nawet, choć to też byłoby naciągane, kazać mu powiedzieć to wszystko do innej postaci. Ale monologi wewnętrzne są na poziomie Stirlitza.

Realizm jest jedną z zalet tego filmu, ale on sam w sobie nie stanowi żadnej wartości. Musi czemuś służyć. Pewnie, w "Szeregowcu Ryanie" bohater Hanksa jest mało realny, idealizowany. Ale z drugiej strony tacy ludzie też istnieją, prawda? Film Spielberga i tak cenię za coś innego, bo nie chodzi w nim przecież o pokazanie, jaki Hanks jest fajny. To tylko jeden ze środków. Nie ma to zresztą większego znaczenia, bo nie rozmawiamy o tamtym filmie.

Życie bywa banalne i typowe, ale przecież nie chodzi o ten fakt, tylko o sposób, w jaki film to ukazuje. Zapewne "M jak miłość" też oddaje banalność życia, ale nie nazwiesz chyba tego serialu dziełem sztuki.

Co do ostatniego akapitu: na szczęście nie pamiętam hollywoodzkich filmów z monologami wewnętrznymi, bo są one tandetne; wyjaśniłem już wcześniej, czemu tak sądzę. Nie zniósłbym, gdyby w innych filmach patetycznie brzmiący głos z offu informował mnie, że "w przyrodzie wszystko walczy ze sobą" i pytał mnie, "skąd się bierze zło". Co do lirycznego i metafizycznego języka: chodzi Ci o język sensu stricto, czy o całość wizji? Bo to, co dla Ciebie jest w tym filmie liryczne i metafizyczne, dla mnie może być ogranym kiczem. Co do nawiązań do myśli wielkich filozofów - sądzę, że nadinterpretujesz i równie dobrze mógłbyś doszukiwać się wszędzie takich tropów, ale nawet jeśli masz rację, to nadal nie jest to wartość sama w sobie - przecież nie jest ważne, że film nawiązuje do geniuszy, ważne jest jedynie, w jaki sposób to czyni. Może robić to głęboko, może też płytko. Ten, moim zdaniem, jest płyciutki. O ważnych kwestiach filozoficznych nie wypada mówić tak trywialnie.

doorshlaq


Dorszlak wcześniej: "Nolte nie filozofuje sensu stricto, ale jej wynurzenia są - ponownie - strasznie TYPOWE. Nie dowiaduję się niczego także od tej postaci."

Dorszlak teraz: "Widz ma sam zauważyć, jaka jest postać. Wyobrażasz sobie, że oglądasz, nie wiem, niech będą "Szepty i krzyki" Bergmana, i główna bohaterka opowiada z offu widzowi, kim jest i jaki ma charakter? Litości. Albo jest to traktowanie widza jak idioty, który sam nie zobaczy niczego, albo brak pomysłu na zobrazowanie postaci w inny sposób."

To w końcu jak jest? Z monologu wewnętrznego Talla nie dowiedziałeś niczego, czy dowiedziałeś się wszystko? Przykro mi ale w kolejnych postach zaprzeczasz sam sobie i wychodzisz na tego swojego widza-idiotę.

Dorszlak wcześniej: To całkiem fajny kinowy odpowiednik McDonald's - tandetna, komercyjna bzdurka, która ma się dobrze sprzedać."

Dorszlak teraz: "nie pamiętam hollywoodzkich filmów z monologami wewnętrznymi"

Hmmm. Czyli jest to według Ciebie typowy, powtarzalny, seryjny, hollywoodzki film jakich powstaje pełno (tak jak hamburgerów), tylko Ty nie jesteś w stanie wymienić innych obrazów, o podobnej konstrukcji i narracji? Niezła ciekawostka.

Ponieważ masz wyraźne problemy z prezentowaniem jednolitego stanowiska mówiąc delikatnie, uważam dalszą dyskusję z Tobą za stratę czasu.
Na koniec moje krótkie podsumowanie tego Twojego tematu.
Zawsze kiedy film próbuje być czymś więcej niż typowym, przeciętnym, wysokobudżetowym, hollywoodzkim produkcyjniakiem, trolle wyłażą spod mostu i zgłaszają swoje pretensje - Film oczywiście musi być porażką bo Tobie się nie podobał, a wszyscy Ci, którym się podobał to snoby lub miłośnicy tandety.
Pozwoliłem sobie zerknąć na listę Twoich ulubionych filmów i powiem Ci tak - Powstają różne filmy dla różnych odbiorców. Tworzona jest pulpa i tworzona jest sztuka. Każdy ma prawo lubić co innego.

dr Machino

"To w końcu jak jest? Z monologu wewnętrznego Talla nie dowiedziałeś niczego, czy dowiedziałeś się wszystko? Przykro mi ale w kolejnych postach zaprzeczasz sam sobie i wychodzisz na tego swojego widza-idiotę." - nie, bo chodzi mi o dwie różne rzeczy. Dowiaduję się o postaci, ale nie dowiaduję się o czymś uniwersalnym, istotnym.

"Czyli jest to według Ciebie typowy, powtarzalny, seryjny, hollywoodzki film jakich powstaje pełno (tak jak hamburgerów)" - nigdzie nie napisałem, że to seryjny hollywoodzki film, stwierdziłem tylko, że miał się dobrze sprzedać. Nie mam pojęcia, czemu tak demagogicznie manipulujesz moimi postami. Myslałem, że dyskutujemy jak dwóch inteligentnych ludzi, a Ty ponownie obrażasz mnie, przekręcasz moją ksywkę i ogólnie traktujesz z góry. Wracając jednak do tematu: sam fakt, że nie pamiętam innych filmów z monologami wewnętrznymi, nie oznacza, że film jest nietypowy. Jeżeli dla Ciebie sam fakt, że ten kicz ma narratora, wyróżnia go spośród pulpy, to Twój problem. Widocznie serial o Stirlitzu też był ambitny, bo miał monologi wewnętrzne.

"Ponieważ masz wyraźne problemy z prezentowaniem jednolitego stanowiska" - nie mam, jak na razie widzę tylko, że masz problem z rzeczową dyskusją, bowiem potrafiłeś jedynie przekręcić moje wypowiedzi, że niby - niczym Sokrates - udowodniłeś mi, że sam sobie zaprzeczam (co Ci się nie udało), a resztę argumentów całkowicie pominąłeś, żeby broń boże nie wyszło na moje.

"Zawsze kiedy film próbuje być czymś więcej niż typowym, przeciętnym, wysokobudżetowym, hollywoodzkim produkcyjniakiem" - sugerujesz, że "Cienka czerwona linia" miała być czymś więcej? Może i miała, ale nie wyszło. To prawda - film odróżnia się w pewien sposób, ale to nie znaczy, że jest dobry. Nadal nie umiesz mi wskazać, co w tym filmie jest dobrego.

Nazywanie mnie trollem tylko dlatego, że mam inne zdanie, jest żałosne i poniżej wszelkiego poziomu.

"Film oczywiście musi być porażką bo Tobie się nie podobał, a wszyscy Ci, którym się podobał to snoby lub miłośnicy tandety" - nie, akceptuję inne opinie, ale są wyjątki. Ten film jest marny. Porównałem to do książek Coelho. Zapewne fani tego pisarza też uważają jego dzieła za ambitne i są gotowi o nie walczyć, ale ta pisanina nie robi się od tego lepsza. Przy czym nie twierdzę, że każdy, któremu podoba się film Malicka, to miłośnik tandety (znowu manipulujesz). Może ktoś podchodzi do tego filmu od innej strony, niż ja. Ja oczekiwałem ambitnego, mądrego filmu, który powie mi coś nowego o wojnie, o ludziach, o życiu. Tymczasem otrzymałem telenowelowy, płytki, rozwlekły kicz. Gdzie temu do tego, jak o wojnie pisali Heller czy Vonnegut? Gdzie temu do "Czasu Apokalipsy", "Plutonu" czy nawet "Łowcy jeleni"?

No i cóż takiego zobaczyłeś na mojej liście ulubionych filmów? Ja na Twojej nie zobaczyłem nic złego (poza bzdurką Malicka), zresztą kilka filmów mamy wspólnych. Nie wiem więc, po co mi o tym piszesz. Aha - sam fakt, że wyjątkowo lubię jakiś film, nie oznacza, że zawsze uważam go za wyjątkowo ambitne dzieło sztuki. Jest tyle powodów, dla których można lubić jakiś film, że ograniczanie się do ponadczasowości czy czysto artystycznych wartości byłoby głupotą.

doorshlaq

a jeśli nadal masz mnie obrażać, to daruj sobie

ocenił(a) film na 10
doorshlaq

Odpowiem, bo tak patrze że nie rozumiesz co kolega napisał i napisałem ja :)
Powiem szczerze, że podziwiam drMachino za wiedzę którą posiada.
Ty też ją masz, ale najzwyczajniej w świecie nie umiesz jej sprzedać i bardzo brzydko potraktowałeś mnie oraz innych na tym forum, dokładnie tak zrobił to drMachino powyżej z Tobą i można by powiedzieć że Ci się należy.
Nie umiesz słuchać i nie chcesz zrozumieć co ktoś do Ciebie pisze.
Bo przecież żeby dyskutować to trzeba dochodzić do jakiś kompromisów.
W pewnym momencie -wcześniej- mógłbym nawet się pokusić o to żeby w pewnych granicach przyjąć Twój punkt widzenia, nie dlatego że tak to widzę, ale dlatego że przez ułamek sekundy można by tak o tym filmie powiedzieć.
Ty jednak twardo nie umiesz się przyznać do tego że i my mamy rację, bo ją mamy. Film jest naprawdę nie tuzinkowy.
Tego co tak naprawdę miało z tego powstać i jakie zamierzenia miał reżyser, scenarzysta czy zrobił to celowo, czy też nie, tego nikt prawdopodobnie nie powie, a ty się nie dowiesz.
Temu filmowi nie można odmówić przede wszystkim jednego - budzi pewne kontrowersje. Daje do myślenia i myślę że jako tako spełnił swoją rolę. A dla mnie i tak dalej jest WIELKI.

oremi

przyznam, że drMachino ma sporą wiedzę i niezły gust, nie kwestionuję tego.

nie potraktowałem brzydko nikogo na tym forum, powiedziałem przecież, że film spodoba się fanom Coelho i truizmów, a nie, że każdy miłośnik tego filmu jest fanem Coelho i truizmów. widzisz różnicę?

oczywiście, że umiem słuchać i rozumiem, co się do mnie pisze. ale nie muszę się z tym zgadzać. akceptuję punkt widzenia drMachino, ale przedstawiam własny, w dużej mierze odmienny. chyba mogę?

ależ w paru miejscach przyznałem wam rację. pewnie, film jest nietuzinkowy (pewnie uznasz, że zaprzeczam sam sobie, bo przecież wcześniej twierdziłem, że jest typowy, ale chodziło mi o co innego i źle się wyraziłem). po prostu moim zdaniem jego pewna odmienność go nie ratuje, a cechy, które tak go wyróżniają (metafizyczne dialogi, monologi wewnętrzne) są w nim dla mnie drugorzędne oraz źle zrealizowane. powtarzam: dla mnie.

co do reszty, przyjmuję twój punkt widzenia.

doorshlaq

No nie wiem. Film jest znakomity a takiego Alchemika Coelho to do teraz nie zmęczyłem.

kendo777

To nie męcz, nie masz czego żałować.

kendo777

Konia se zmęcz, heheh

ocenił(a) film na 7
doorshlaq

To porównanie do Coelho coś naprawdę w sobie ma, w filmie absolutnie wystarczają piękne obrazy przyrodnicze, a filozoficzne sentencje są już nadmiarem i czynią fabułę ciężkostrawną. Widziałam w pierwszej kolejności Drzewo życia, nie zwracając uwagi na scenarzyste i reżysera, bo nazwisko było mi nieznane, ale oglądając później (po długim czasie) pierwszy raz Cienką czerwoną linie miałam wciąż nieodparte wrażenie, że to musi być ten sam "twórca"...
Nie dziwi mnie, że film ten może fascynować, zawarta w nim filozofia miała nadać mu ten duchowy wymiar jednak zapierający dech obraz przyrody wart jest wielu słów ze względu na większą moc niedopowiedzenia czyli grę wyobraźni widza. Zestawienie "wyniosłych" monolgów\dialogów ostatecznie jest dla mnie banałem.

end_on_me

A "Drzewo życia" jak oceniasz? Nie widziałem jeszcze.

ocenił(a) film na 5
doorshlaq

powiem tak: nie czytałem książki tylko oglądałem sam film, nie chce tu porównywać tego filmu do twórczości Paulo Coelho bo to tez nie ma dla mnie zbytniego sensu... ale niestety dla mnie to kino na bardzo przeciętnym poziomie. Nie chce tutaj obrażać nikogo i fanów filmu wrzucać do jakiegos stereotypu, nigdy nie byłem fanem filmów ociekających patosem a ten film właśnie taki jest.
Po pierwsze to całkowicie nie podobały mi sie te scenki kiedy umierali żołnierze... typowe sceny gdzie bohater umiera przez jakis czas, w tym czasie rzecz jasna wygłasza jakieś doniosłe mowy a reżyser jeszcze bardziej nierealnie to podkreśla przez swą reżyserie i tą muzyke nadającą podniosły klimat... ludzie prosze was! Kiedy bym zdychał po dostaniu kulki to nie wiem czy by mi sie chciało układać i wygłaszać takie wspaniałe przemowy. Nie mówie tu o tym gosciu co go grał Harrelson (choć w scenie jego śmierci oczywiście nie obyło sie bez standardowego "zimno mi") ale o tym co do niego tam Sean Penn leciał i o jeszcze 2 typkach.
Kolejna sprawa to to szlachetne filozofowanie... tutaj sie zgadzam z krytykującymi ten film, takie pytania zadają sobie ludzie w gimnazjum. Do tego ciekawe że żołnierze ci na dobrą sprawe byli tylko mięsem armatnim a już podczas bitwy okazuje sie że to wybitni filozofowie. Szczerze mówiąc gdybym był w ich sytuacji to raczej myślałbym jak tu nie dać sie zabić niż rozmyślać nad sensem istnienia. Mówicie ze tylko Witt filozofował a reszta narratorów nie... ale co z tego skoro reżyser nakręcił i skręcił to tak że kazdy monolog jest odbierany właśnie jako takie filozofowanie?
Kolejna sprawa to przejaskrawione pokazywanie uczuć bohaterów i japończyków. Co chwile podczas bitwy widzimy inne gęby i niesamowite emocje jakie nimi targają... tylko pytam sie, co oni robili podczas szkolenia jak teraz tak sie trzęsą? Ja rozumiem ze szkolenie to jedno a wojna to drugie ale żeby aż tak okazywać zewnętrzenie emocje? Wg mnie to bardzo nierealne, zazwyczaj panikuje sie w głowie ale też trzeba zachować pewien spokój w szczególnosci na wojnie.
Kolejna rzecz to już totalnie niezrozumiały dla mnie zabieg reżysera z tym facetem co tak wspomina ciagle jak to kocha swoją żone. Przez prawie cały film gada o tej miłości do niej, w dodatku bezsensownie w to wszystko wplątane są scenki jak to sie z nia obsciskuje, całuje itd... tak to myślałem że chodzi o to zeby pokazać nie wiem... tą potege miłości czy coś ale na koniec co mamy zaserwowane? List od niej że chce rozwodu bo poznała jakiegoś tam kapitana... bo czuła sie samotna, w sensie w wyrze nie miał jej kto ogrzać chyba jak jej facet lada chwila mógł umrzeć gdzieś w dżungli. Noi co z tym facetem? Mamy scenke że popłakuje sobie... i tyle, później go widzimy jak trzesie portkami jak sa w tej rzece.
Piszecie że film trwał 6 godzin, ze to wersja kinowa itd... tylko co z tego? Jeśli tak to powinni to tak poskładac do kupy że ten film był by odpowiednio wyważony jeśli chodzi o te filozofowanie i o normalne relacje miedzy żołnierzami których prawie nie było. Tutaj dostajemy samo filozofowanie, same podniosłe sceny. Reżyser powybierał same mądre cytaty, nakręcił przejaskrawione scenki i wyszło coś cholernie nierealnego i przerysowanego a miał jednak też troche przestrzeni bo 170 minut to wcale nie tak mało... Nie chce nikogo urazić, po prostu takie filmy nie robią na mnie wrażenia, to tylko moje zubiektywne zdanie takze prosze sie nie obrażać :).

dansol20

Dansol20 napisał: "Jeśli tak to powinni to tak poskładac do kupy że ten film był by odpowiednio wyważony jeśli chodzi o te filozofowanie i o normalne relacje miedzy żołnierzami których prawie nie było. Tutaj dostajemy samo filozofowanie, same podniosłe sceny"


Jak rozumiem Ty chciałbyś żeby Malick na podstawie książki Jonesa nakręcił coś na kształt serialu "Pacyfik"?
Malick mógł zrobić podobny film. Myślisz że nie umiał?
Oczywiście że potrafił. Wybrał jednak inną ścieżkę. Tą bardziej krętą i stromą. Trudniejszą dla siebie jako twórcy ale i trudniejszą w odbiorze dla widza. W efekcie powstał obraz nowy, oryginalny w gatunku filmów wojennych, wymagający jednak od widza pewnego oczytania i wiedzy.
Film jest realistyczny. Fazy ataku na wzgórze (główny wątek książki oraz filmu - jakieś 60 min. to sceny związane z tym natarciem) pokazane zostały we właściwy sposób. Mamy więc przejście i zajęcie przez oddział uderzeniowy (kompanie C- jak Charlie) pozycji wyjściowych. Następnie - po przygotowaniu artyleryjskim - następuje uderzenie - przeprowadzane we właściwym dla DWŚ szyku drużynowym.Potem mamy kontrakcję Japończyków, która powoduje zatrzymanie natarcia kompanii. W efekcie rozpoczyna się walka ogniowa.
Reasumując wszystko jest tak jak być powinno na wojnie.
Jednocześnie obok scen batalistycznych, Malick pokazuje widzom przeżycia pojedynczych żołnierzy, losowość wojny oraz przedstawia trzy najważniejsze teorie filozoficzne ze współczesnej historii tej nauki. Tylko tyle i aż tyle.

Dansol20 napisał: "Nie mówie tu o tym gosciu co go grał Harrelson (choć w scenie jego śmierci oczywiście nie obyło sie bez standardowego "zimno mi") ale o tym co do niego tam Sean Penn leciał i o jeszcze 2 typkach."

Wszystkie te sceny znajdują się także w książce napisanej przez Jonesa, który co przypominam walczył na Guadacanalu. Jego książka ma częściowo charakter autobiograficzny.
Tak wiec wybacz ale w sprawie przeżyć żołnierzy ufam jego opisom niż Twoim wyobrażeniom o wojnie o której nie masz zielonego pojęcia.

dr Machino

jeżeli widz ma "oczytanie i wiedzę", to na pewno ten film raczej go rozbawi niż poruszy.

ocenił(a) film na 10
doorshlaq

Ty myślisz że każdy widz zna tak dobrze filozofię, mnie bardziej rusza dramat tych ludzi, muzyka, to co dzieje się z człowiek w takich chwilach, a te pytania czy inne mankamenty tworzą wspaniały klimat tego filmu który pociąga.

szymon52g

Mnie dramaty ludzkie ruszają bardziej, kiedy nie są tylko pretekstem do pokazania jakiegoś przesłania.

ocenił(a) film na 5
dr Machino

nie chodzi o to że film ma być na kszałt tego albo tego. Jeśli któryś reżyser tak robi to już na wstępie pomysł jest "spalony". Ścieżka którą pokazał Malick nie jest wcale kręta ani zawiła, to po prostu same mądrości na tle wojny. Może i jeśli chodzi o filmy wojenne jest to nowatorskie... bo filmy wojenne które oglądałem nie były właśnie tak łatwe w odbiorze jak "Cienka czerwona linia". Tutaj wszystkie mądrosci mamy podane na tacy, co chwile któryś z narratorów wyraża swoje zdanie albo zadaje pytania na które nie ma odpowiedzi. Co w tym niesamowitego? Nic. Widz nie musi nawet za bardzo sobie interpretować tego filmu a chyba to było celem tego obrazu, żeby poruszyć wyobraźnie ludzką. Niestety ale chyba każdy bardziej ogarnięty człowiek zastanawiał sie już w swoim życiu nad sensem istnienia, Bogiem itd.
Co do zdania "Tak wiec wybacz ale w sprawie przeżyć żołnierzy ufam jego opisom niż Twoim wyobrażeniom o wojnie o której nie masz zielonego pojęcia." Noi widzisz tu jest właśnie ta cienka czerwona linia. Żeby Ci wyjaśnić o co mi chodzi napisze o Borowskim który kiedyś recenzował książke "biograficzną" pewnej kobiety będącej w obozie Auschwitz. Ta kobieta opisała w swojej książce wiele wzruszających historii związanych z pobytem w obozie a jedna z nich była o tym jak to jakimś cudem dostała ona ziemniaka i zamiast go zjeść samej dzieliła sie z innymi. Borowski który też przebywał w obozie wyśmiał całą tą książke a szczególnie właśnie tą historie z ziemniakiem. Bo ciekawe czy jeden ziemniak zaspokoiłby głód 10 osób albo i więcej? Najlepsze jest to jak nazwał swoją recenzje tej książki tj. "Alicja w krainie czarów". Ja nie chce podważać prawdomówności Jonesa ale też nie mam zamiaru ślepo ufać temu co wypisuje. Bo jak sądze on tą książke pisał będąc pewnie już w domciu, będąc w cieplutkich kapciach i popijając herbatke. Wtedy można i ma sie czas rozmyślać o podniosłych i nieosiągalnych materiach, wtedy można pięknie opisywać swe uczucia i uczucia innych i łączyć wątki działań wojennych z filozofowaniem. Poza tym to skąd on tak doskonale wiedział co czuli w tym czasie żołnierze? Skąd wiedział co myśli sobie jakiś sierżant, szeregowy i kilku innych ludzi których opisał tak barwnie w książce? Był w ich głowach? Nie. Literatura to fikcja i tyle.
No ale wracając do filmu. Do mnie droga którą obrał Malick w ogóle nie trafia. Rozumiem że komuś może sie to podobać ale ja to odbieram jako cholernie nierealne, żeby podczas wojny rozmyślać o takich sprawach jak te przedstawione w filmie. Tyle.

dansol20

dansol20 napisał: "Bo jak sądze on tą książke pisał będąc pewnie już w domciu"

Zamiast pisać 10 zdań oceniających i analizujących książkę Jonesa, powinieneś ja po prostu przeczytać. W tym momencie ten Twój wywód jest bowiem w stylu prawiczka przekonywującego, że seks jest "taki sobie".

dansol20 napisał: "Do mnie droga którą obrał Malick w ogóle nie trafia"

Bywa. Trzymaj się. Pzdr.

ocenił(a) film na 5
dr Machino

Napisałeś o tym że bardziej przekonywujący jest dla Ciebie Jones który był na wojnie niż ja który nic o niej nie wiem. Tu masz racje ale ja przedstawiłem swój punkt widzenia który nie miał na pewno na celu obrażania Jonesa albo Ciebie. Po prostu uważam że nie powinno sie traktować literatury na święcie poważnie, trzeba podchodzic do niej z dystansem. Jeśli ją pisał w czasie kiedy walczył, ok zwracam honor... ale reszta moich pytań pozostaje i dalej trzymam sie tego że jest to cholernie nierealne, to co zostało przedstawione w filmie i te wszystkie filozoficzne wywody kiedy za chwile można stracić życie. Książke może kiedyś przeczytam. Nara.

dansol20

Widzisz, ostrzegałem, że z nim nie da się dyskutować. Miałeś mnie w dupie i tylko straciłeś czas :(

ocenił(a) film na 5
doorshlaq

oj tam, mam dużo czasu to i mogę go marnować :P.

doorshlaq

doorshlaq napisał: Widzisz, ostrzegałem, że z nim nie da się dyskutować. Miałeś mnie w dupie i tylko straciłeś czas"

No ale o czym tu dyskutować? Z całym szacunkiem dla usera "dansol20", okazało się że nie posiada on podstaw (przeczytanie książki, wiedza o DWŚ na Pacyfiku, podstawy dyskursu), o których próbuje dyskutować.
Ty przynajmniej poznałeś abecadło (Schopenhauer).
Ale nie mam do niego pretensji. Niech próbuje. Tylko za tym testowaniem (jeżeli to jest świadome testowanie), powinny też iść wnioski i nauki na przyszłość. Jeżeli tak jest to ok, niech chłopak ćwiczy.
Reasumując. Moim zdaniem nie stracił czas. Faza doświadczeń i testów też jest ważna.

ocenił(a) film na 5
dr Machino

Widze że kompletnie nie zrozumiałeś tego o czym tyle sie opisałem, no szkoda, myślałem że to w miare przejrzyście wyjaśniłem. Czepiłeś sie widze tego ataku na wzgórze... a czy ja coś o tym pisałem? Nie. Pisałem tylko o tych niesamowitych uczuciach i przebarwionemu przedstawieniu ich przez reżysera. Zresztą... nieważne, widocznie nie masz dobrych kontrargumentów i piszesz o takich rzeczach jak "wiedza o DŚW na Pacyfiku, podstawy dyskursu" które w sumie sie w ogóle nawet nie ocierają o moje wypowiedzi i ich sens.

ocenił(a) film na 5
dr Machino

aha noi książka książką ale to jest film i mi przedewszystkim chodzi o film. Gadanie o książce w sumie jest zbędne bo to i tak nie wpłynie na ocene filmu który dla mnie jest przeciętny.

dr Machino

Znam trochę więcej niż abecadło, o czym dowiedziałbyś się, gdybyś nie zbywał mnie metodami opisywanymi przez wspomnianego Schopenhauera i potraktował dyskusję bardziej serio. Nie wnikam, czy dansol miał dobre argumenty, ale jakieś tam miał. Jak w przypadku rozmowy ze mną, pominąłeś sporo z nich przy ripoście.

dr Machino

Witam, poszukuję tytułu filmu. Akcja działa się podczas Drugiej Wojny Swiatowej. Rodzina (chyba
zydowska) musi uciekac do Szwajcarii( z tego co pamiętam, a moze do Szwecji). Przyjaciel rodziny
okazuje sie zdrajca, zostaje nazista i zdradza miejsce ukrycia cennego obrazu w domu rodziny.
Niemcy bardzo chca sie pochwalic tym obrazem przed wysokimi ranga oficerami i nakazuja go
odzyskac temu przyjacielowi rodziny. Na koncu rodzina odzyskuje obraz, ktory byl ukryty w
portrecie ojca, dostajac go w prezencie.

dansol20

tylko nie dyskutuj z drMachino, bo tylko stracisz dużo czasu, a on, zamiast podać jakieś argumenty, obrazi cię, wyrwie z kontekstu parę twoich zdań, czepi się jakiegoś przejęzyczenia, a kiedy skończą mu się pomysły, napisze, że jesteś głupi i nie ma z tobą sensu dyskutować.

użytkownik usunięty
doorshlaq

Elo Sitko. Tree of Life mniej coelhowate, chociaż wszyscy się plują, że Malick w ogóle śmiał tam wtrącić metafizykę. Na moją ocenę cienkiej nie zwracaj uwagi, widziałem to 100 lat temu właśnie w liceum i przy truizmach mi stanął, trza będzie zweryfikować.

użytkownik usunięty

Drzewo życia mniej coelhowate?

ocenił(a) film na 4

tak

użytkownik usunięty
ApolloCreed_

No w sumie może i tak, ale też taki bełkot pseudointelektualny.

ocenił(a) film na 8
doorshlaq

Szczerze? Ja traktuję ten film jako dopełnienie lektury, która wydaję mi się nad wyraz dobra. Chociaż samo przedstawienie lektury na ekranie uważam jako marne, bo fabuły obu dzieł są raczej luźno związane ze sobą.

A propos zgodności historycznej. Przeczytajcie sobie chociaż "notatkę specjalną" do książki Jamesa Jonesa (bo przecież to na niej opiera się scenariusz filmu). A książka ma raczej charakter pacyfistyczny i właśnie chodzi o to, żeby przedstawić konflikt od strony psychologicznej żołnierzy - ma ukazać jak się bali śmierci, co czuli, o czym myśleli. Film to pokazuje (raczej) także, chociaż w sposób o wiele słabszy niż w książce.

ocenił(a) film na 7
doorshlaq

Wg. mnie co poniektórzy za łatwo oceniają coś jako banał. Nie jest zwolennikiem "grzebania kijem w kupie" czyt. mądrości z dupy autorstwa Paulo Coelho, ale film mnie mocno poruszył. Być może dlatego, że sam przeżyłem analogiczną sytuację, kiedy wydało mi się, że zło i szeroko pojęty konwenans wokól nie jest całym światem i że zawsze istnieje coś więcej, coś co jest nieuchwytne i nienamacalne bo jest poprstu tworem naszej duchowości. Popdobne wrazenie wywarł na mnie "Gladiator" Scota. Choć uważam się za inteligentnego człowieka jestem fanem prostoty, bo często bywa najprawdziwsza. A jeśli chodzi o cytaty to wolę się skupić na tym: "there is nowhere we can hide.. excepting each other" niż na przytoczonych przez ciebie i rozpatrywać je w kontkscie tego jednego niż na odwrót.

kubson17

Też lubię prostotę, czasem i banał. Ale ten film do mnie nie przemawia. Cytat przez ciebie przytoczony faktycznie jest głębszy od tych, które podałem ja.

doorshlaq

Zgadzam się w 100% z autorem wątku co do truizmów zawartych w filmie, jest ich masa. Na szczęście film broni się zdjęciami, reżyserią, grą aktorów i świetną muzyką, poza tym ma specyficzny bardzo fajny klimat. Twórcy niestety uznali że w trakcie tych pięknych ujęć, trzeba jakiś mądry tekst walnąć a jak dla mnie wystarczyłaby cisza, albo coś prostego a nie wielkie filozofie. O wiele bardziej cenie tekst typu "Życie jest jak pudełko czekoladek" niż te zawarte w tym filmie. Ale ogólnie ocenia film na 8 i warty onejrzenia.

ocenił(a) film na 6
mbytom_2

Nie inaczej. Mógłbym się pod tym podpisać. Ilość jałowej pseudo filozofii zawartej w tym filmie, skutecznie zabija jego klimat i wytrąca z równowagi, przez co, ciężko się skupić na reszcie. Dlatego pod względem tych banałów, ocena idzie diametralnie w dół i dlatego mamy do czynienia z, co najwyżej niezłym filmem. A szkoda, bo wszystko inne stoi na bardzo wysokim poziomie. I chociażby dla samego aktorstwa, reżyserii i - przede wszystkim - rewelacyjnych zdjęć, warto go obejrzeć.

ocenił(a) film na 6
mbytom_2

Kurczę, miałem podobne wrażenia. Niektóre ujęcia są naprawdę świetne, czuje się klimat, czasami pewne napięcie i nerwowość, widać strach i niepewność w oczach żołnierzy lub piękno natury a tu nagle atakuje nas werbalna sraczka. Gdybym miał nie wiem 18 lat to bym się może nawet i zachwycił, ale teraz widzę jak wiele tekstów z tego filmu jest po prostu płytkich. Gdyby zaś zostawić podczas tych ujęć cisze(no zostawiając muzykę bo jest dobra) lub chociaż zmodyfikować te teksty aby jakoś spinały się w całość albo pasowały do scen... tymczasem wiele z nich można by pozmieniać kolejnością i nic by to nie zmieniło. Trochę szkoda, lubię kino minimalistyczne i uważam, że czasami mówiąc mniej można przekazać więcej. To jak z gościem który opowie fajny dowcip a potem próbuje jeszcze wszystko wyjaśnić i rozłożyć na czynniki pierwsze psując wrażenie.

doorshlaq

Powiedz mi mądralo w którym momencie te rzekome truizmy staną się dla ciebie czymś więcej niż pustymi słowami? Gdzie widzisz granicę? Mnie się wydaje, że nie widzisz żadnej, bo masz za słabą głowę na takie "truizmy", dlatego ich nie lubisz, a dlaczego, bo oddzielasz je od filmu i oceniasz osobno,a to karygodny błąd. Te truizmy łączą się z opowiadaną historią, ale tego pojąc widać nie potrafisz, bo odzierasz historię z tych rozmyślań.

Bialy_Pielgrzym

Zresztą widać po twoim temacie, że nie lubisz intelektualistów, skoro już dwóch z nich sprowadzasz do tego samego beznadziejnego poziomu, który dla ciebie jest nieosiągalny. Sigmunta Freuda też nazwiesz pseudofilozofem?

ocenił(a) film na 10
Bialy_Pielgrzym

to idiota. do metaliki tez sie przyczepia a nic nie rozumie

DonVitoCorleone

masz pretensje, że mam gust i nie słucham kupy pokroju metalliki?

ocenił(a) film na 10
doorshlaq

nie interesujesz mnie

DonVitoCorleone

pewnie dlatego mi odpisujesz

ocenił(a) film na 10
doorshlaq

trudno przejsc obok takich bzdur obojetnie

DonVitoCorleone

ale obok jakich bzdur? doczekam się argumentów?

ocenił(a) film na 10
doorshlaq

ale mnie nie interesuja zadne argumenty w tym przypadku.

DonVitoCorleone

to po co piszesz? spamuj gdzie indziej

ocenił(a) film na 10
doorshlaq

widzac twoje posty nie moge sie powstrzymac

użytkownik usunięty
DonVitoCorleone

metalica to zespół dla młodzieży

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones