PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=1013}
7,5 147 473
oceny
7,5 10 1 147473
7,5 34
oceny krytyków
Dracula
powrót do forum filmu Dracula

Tym oto cytatem z Szymborskiej zaczynam moją charakterystykę porównawczą. Te 2 filmy
-"Dracula" Francisa Coppoli i "Dracula" Johna Badhama faktycznie są jak "krople czystej
wody" - podobne chociaż różne. Mają tę samą tematykę, (prawie) te same postacie,
oparte są na jednej książce - i - różnią się prawie wszystkim.

PRIMO - POSTACIAMI. Pomijając zamianę bohaterek u Badhama, której cel jest raczej
jasny i każdy widz, który nie jest kompletnym debilem/fanatykiem Coppoli się go domyśli,
charaktery wszystkich bohaterów są całkowicie różne. Obaj reżyserzy postawili na
skomplikowanego Draculę - z różnymi rezultatami.
Badham starał się nadać najbardziej charakterystyczne cechy parze głównych bohaterów
- z doskonałym skutkiem. Nie mamy tutaj "strrrrasznego wampirrrra ze strrrasznymi
zamiarrrami i strrrrasznymi zębami" ani zagubionej laluni - króliczka, którą trzeba trzymać
za łapki, żeby się zdecydowała na cokolwiek. Nasz hrabia jest dość ludzki - jak na upiora,
oczywiście - nie ma zębów:), czuje, kocha, nienawidzi. Na plus jest też to, że kocha "bez
powodu", żadnej nieszczęśliwej ukochanej nie miał, po prostu zakochał się w Lucy.
Sama Lucy jest osobą silną, inteligentną i zdecydowaną, nikt jej nie omamia, sama
decyduje o swoim losie.
Coppola starał się nadać charakter wszystkim - i nie za bardzo mu wyszło. Dracula miał
być nieszczęśliwy - a jest egoistą, Mina to niezdecydowana dziewczynka, rola Jonathana
ograniczyła się do ładnego uśmiechu. Świetnie zagrani są natomiast prof. Van Helsing i
Lucy.
Fizycznie na Draculę też bardziej pasował mi Frank Langella - nie był klasycznie
przystojny, ale miał w twarzy coś pociągającego. Oldman kojarzył mi się natomiast z
wikingiem.

SECUNDO - WRAŻENIEM OGÓLNYM.
Dzieło Badhama jest finezyjne, wysublimowane, wręcz skromne. Muzyka jest
stonowana, ale piękna, krew nie leje się hektolitrami. Langella świetnie gra hrabiego -
jest wyniosły i opanowany. Akcja toczy się tylko w hrabstwie Yorkshire, ale to wszak
jedna z „najmroczniejszych" części Wielkiej Brytanii i jedno z ulubionych miejsc grozy
używanych przez powieściopisarzy. Yorkshire daje atmosferę tajemniczości i łatwiej tam
uwierzyć w niespotykane historie, najgorsze zło i największą miłość. Wrzosowiska,
których tam pełno, idealnie podnoszą napięcie akcji.
Do obecności grozy w filmie przyczynia się dodatkowo też fakt, że twarz Drakuli widzimy
dopiero po ca. kwadransie trwania filmu.
Film nie straszy, ale, zdaje się, nie o straszenie Badhamowi chodziło, tylko o klimat. A
ten udał mu się WSPANIALE.

Coppola robił "dzieło spektakularne". I tak:

# gdyby liczyć hektolitry krwi, wyszłoby w setkach. Wszyscy starają się zabić, leją się
strumienie krwi, wygląda to trochę jak w kiczowatym horrorku. Sorry, ale jeśli będę
chciała oglądać krew ściekającą po ekranie, to sobie włączę "Piłę" albo jakąś inną
"Maczugę". Od powieści "na poziomie" oczekuję adaptacji nie kojarzącej mi się z tanimi
filmami klasy B.

# film razi ilością ohydy. Książę (bo już nie hrabia) zamienia się w jakieś owłosione
połączenie King - Konga z Godzillą, śpi jako odrażające, zgniłe (?) coś. Sceny erotyczne
są wulgarne, agresywne, "wild monkey sex" prawie że.

# muzyka jest głośniejsza, ale czy lepsza?

PODSUMOWUJĄC:
Gdyby filmy powstały wcześniej, dzieło Badhama dałoby się zakwalifikować do
romantyzmu, film Coppoli - do naturalizmu.
U Badhama mamy tajemniczego bohatera (bez wiadomej przeszłości), piękną
bohaterkę (która jednak bynajmniej nie jest bezwolna), mroczną atmosferę, noc,
wysublimowanie.
U Coppoli: emanowanie okrucieństwem, ohydą i brak wysublimowania, pokazywanie
najciemniejszych aspektów życia. Naturalizm miał życie pokazywać bez żadnych
upiększeń, więc wampir w tej epoce byłby raczej niechciany, ale reszta pasuje jak ulał.

Badham pokazał swoim filmem klasę i wielkość jako reżysera, Coppoli się film,
delikatnie rzecz ujmują, nie udał.

ocenił(a) film na 10
littlelotte52996

To wg Ciebie. Twoja subiektywna opinia. Ja uważam, że Dracula Coppoli jest w pewnym sensie hołdem złożonym eterycznośi uczucia jakim jest miłość. Film naprawde nie jest o Draculi i nie jest o wampirach. Reżyser pokazał namiętność, tęsknotę i lęk przed umieraniem ubierając to w namacalne i jakże piękne wizualne szaty. Wizualizacja namiętności jest właśnie osiągnięciem tego filmu. Dracula jest tu słabym stworem, człowiekiem, który tęskni i kocha, nie rozumiejąc, że jego uczucie jest spóźnione, zabójcze i krzywdzące, razem z nim widz odczuwa cierpienie skazanego na wieczną samotność i wieczną tęsknotę człowieka.
Jeśli chcesz horroru to proponuje Emily Rose, ale jeśli chcesz na moment zanurzyć się w subtelnościach ludzkich namiętności i niespełnionych pragnień to oglądaj Draculę Coppoli. Muzyka Kilara jest dziełem niekwestionowanym i tylko totalny ignorant może tego nie zrozumieć.
To nie jest film o facecie z długimi zębami kretyńsko gryzącym szyję jak u Herzoga, to film o uczuciach i trzeba to przeżyć aby zrozumieć..

To film o tym jak wiele cierpienia może wyrządzić miłość i jak niebezpiecznie się z nią igra, a wampir to tylko wykrzyknik nadający temu magiczny i potężny wyraz, film o człowieku który nie zdążył w realnym świecie nacieszyć się szczęściem i miłością, brutalnie kończąc swój ziemski żywot.

edga5

Oczywiście, że to tylko moja opinia i nikogo do niej nie przekonuję. Co do muzyki Kilara, podobała mi się, to mało powiedziane, ale słyszałam już lepsze.
Denerwuje mnie ten film. Wg mnie nie ma tam nic o owej "eteryczności", za to wszędzie leje się krew. Postaciom brakuje głębi, a nawet jakiegoś sympatycznego punktu. Ona ładna, on przystojny, najpierw się zakochał, później wszystkich zabijał, następnie się zakochał i wszystkich zabijał, a na końcu Bóg mu wybacza. Gdzie tu ta głębia? Nie doszukiwałam się horroru, nie znoszę horrorów, może poza "Innymi" ("The Others"), doszukiwałam się raczej miłości, a tej nie znalazłam. Zrozum, kocham romanse (nie mylić z Harlequinami), i dość dużo ich czytałam, ale tutaj nie widzę tej miłości, nie ma "tego czegoś" w tym filmie, tej... słodyczy, która towarzyszy nawet najbardziej "brutalnym" dziełom.

ocenił(a) film na 10
littlelotte52996

tu słodycz miłości została namalowana
ale to nie jest film o szczesliwej milosci to film o cierpieniu z milosci , niespelnionej milosci, gwaltownemu przerwaniu zycia
ilu z nas umrze wracajac do domu i pozostawiajac w tesknocie swoje rodziny, zony , dzieci, ten fil to wlasnie to uczucie, ta rozpacz czlowieka , dla ktorego za pozno jest juz na wszystko i tylko oklamuje sie ze jeszcze żyje i moze kochac...

edga5

Moim zdaniem to... nie jest wyraziste. Brakuje tego, co popularnie nazywamy "chemią" między bohaterami, a co ja trochę mgliści może, nazwałam "słodyczą". Wiem, że to nie film z happy endem, ale dałoby się to poprowadzić lepiej. Nie czepiam się samej fabuły, a wręcz przeciwnie, nie czepiam się nawet gry aktorskiej, ale samego "urobienia" tej fabuły. W ostatnim moim projekcie, który robiłam na lekcję angielskiego, napisałam mniej-więcej tak: film pokazuje, jak zepsuć dobrą fabułę.
Przede wszystkim razi mnie ta wszechobecna ohyda, krew, która wręcz ścieka po ekranie i wyuzdane sytuacje. Nie wnoszę pretensji o fabułę, a o sposób jej przedstawienia.

ocenił(a) film na 10
littlelotte52996

Ale to kontrapunkt !
Ohyda i krew to właśnie pokaz tego czym jest faktura...Jest wampirem , bestią, potworem cuchnącym trumną i zwłokami. To głębokie crescendo do lekkości i słodyczy uczucia , które ta bestia posiada. ktoś z nas go pokocha, ale większość powie że to potwór i trzeba go zabić. To nie dusicielek w krawacie, pachnacy fiołkami, to zywy trup, który nie zdażył w życiu nacieszyć się miłością i którego sens zycia to bładzenie w poszukiwaniu miłości i wieczna tęsknota.
Ta faktura to my ludzie, kupa, mięso i kupa. Pozostanie po nas kupa, taka sama po papieżu, taka sama po Tobie i taka sama po Mnie. Taka sama kupa pozostała po nim. Student medycyny żeby zrozumiec złożoność człowieczeństwa zaczyna od babrania się w ludzkich szczątkach, potem przełamuje tabu i dociera do misterium. Coppola pokazał to samo, ale pokazał pięknie.
Ileż energii i zachodu ta zmora musiała wykrzesac z siebie aby móc znowu stac sie człowiekiem, na moment móc znowu kochać. Coppola to pięknie pokazał, tą magię : uwodzenie Miny, scena z "braterstwem krwi", piękne obrazkowe wrecz przeploty, doskonały montaż, piękna eteryczna muzyka. Cóż więcej mógł zrobić?Pokazał namiętność. Wszak to wampir, posiadający moc, a nie fircyk w zalotach...
I w końcu nawiązanie do genezy Draculi, do Vlada Palownika, człowieka który nabijał ludzi na pal jak mięso na szaszłyk, Coppola chyba jako pierwszy nawiązał do prawdopodobnej genezy Draculi.
Ten człowiek był szalony, umarł w szaleństwie i zmartwychwstał jako szaleniec i potwór.

edga5

Ale dla mnie tej ohydy jest tutaj za dużo. Nie lubię tak naturalistycznych filmów, a zresztą w scenie, kiedy krew zalewa pokój Lucy, nie wiedziałam, czy to horror czy Harlequin czy też może "praPiłę". Tak jak napisałam: zawsze mogę obejrzeć "Piłę", jeśli chcę krwi.
Całość filmu plasuje się odrażająco. Rozumiem Twoje argumenty, ale czemu tego jest aż tak dużo? Nie chcę "meyeropira", jak sobie ktoś już nazwał "zmierzchowe" wampiry, ale kogoś przynajmniej ze szczątkami klasy. I ta namiętność, ja bym to inaczej nazwała: to jest agresja. Lucy i to coś to już jak dla mnie za dużo. Ta fabuła, to co napisałeś, jak najbardziej się zgadzam. Ale sam sposób przedstawienia odpycha zamiast przyciągać.

ocenił(a) film na 7
littlelotte52996

jeśli chodzi o tą scenę śmierci Lucy i ten..wybuch krwi, to uważam, że to była przenośnia, to się tak naprawdę nie stało (bo z tej sceny wynika, że ona poprostu..wybuchła..więc skąd mieliby ciało? ;P). Jest w tym jakaś tam symbolika, ale trochę...przesadzona ;)
tak samo scena tego pierwszego ugryzienia Lucy w tym ogrodzie...prawie jak perwersyjny seks z gorylem - to mi się niezbyt podobało. Mogę się domyślać, że ta postać Drakuli była odzwierciedleniem jego przemiany w wilka, chociaż nie wiem po co się na taką zagrywkę porywali...
Ale nie mogę się zgodzić z tym, że w tym filmie Drakula jest egoistą, jak to stwierdziłaś. Widać było, że miotają nim uczucia, próbował ocalić swoją ukochaną przed jego losem, jednak jej namowy oraz jego szalone pragnienia przezwyciężyły, a potem już tylko do tego dążył.
Myślę, że w tym filmie uczucia zostały zagrane całkiem nieźle mimo pewnej "bezpłciowości" szeregu głównych bohaterów..bo tak właściwie to pokazano tylko co dzieje się w głowie (lub jak kto woli - sercu) Drakuli i Miny, reszta to machiny, które robią swoje.
Mimo sporej liczby uchybień, coś do tego filmu przyciąga i ogólnie mi się podoba...w sumie miałem podobnie np. z polską wersją Quo Vadis ;)

blacksider86

Hmm, w zasadzie, tę scenę ze "śmiercią" Lucy też uważam za przenośnię, ale trochę tej przenośni za dużo:).
Był egoistą, bo zaledwie w jednej scenie pokazał to, że mu na Lucy zależy. Że nie chce dla niej swojego losu. Właściwie, nie przejmuje się nikim.
Ale nie w tym leży sedno. Był wampirem, był egoistą, bo przez swoje długie życie nie musiał się nikim przejmować. To już kwestia interpretacji. Ta kwestia jest OK.

Czy lubię, jak to nazwałeś "delikatne i nostalgiczne softowe filmy o miłości"? No cóż, to w dużej mierze zależy od mojego nastroju i tego, jaki film mamy na myśli. Bo jeśli mówisz o "arcydziełach" rodzaju "Zmierzch" z rodzinką, to nie znoszę delikatnych filmów:). A na serio: lubię Jane Austen, Rodziewiczównę, ale wolę np. Emily Bronte. Prawdę mówiąc, "Wichrowe Wzgórza" to moja ulubiona powieść.
Jeśli chodzi o symbolikę, to owszem, jest, ale zbyt... wulgarna, przesadzona, przynajmniej w niektórych scenach.
Nie powiem, że mi się zupełnie nie podobał, ale nie powiem też, że uważam go za wybitny.

ocenił(a) film na 10
littlelotte52996

Na Lucy mu nigdy nie zależało , wysysał z niej tylko krew. Na kim mu zależało to już napisał Stoker i my o tym wiemy. Co to znaczy , że nie musial sie nikim przejmować?Nie był egoista czy altruista, był po prostu wampirem ;)Żeby "być" musiał zabijac, tak jak zwierzęta.Lestat był egoistą (swoja droga drugi w moim rankingu super film o wampirach). "Zmierzch" jest infantylny. Co to znaczy wulgarna symbolika?Były tam sceny odsłaniające genitalia jak w Antychryście?Było mięso jak w Szeregowcu Ryanie?
Banalne symbole: krew, szczury ;)A wszystko w obrazkowym wręcz wydaniu. Bardziej bajkowo-komiksowy pejzaż niz naturalistyczny.

edga5

Lucy to nie miała być Lucy tylko Mina. Syndrom przedawkowania "Draculi" w obu wersjach. Wszystko mi się miesza.
"Wywiad z Wampirem" jest świetny. Też mi się podobał:) Szczególnie rola Toma Cruise'a.
"Zmierzch" jest infantylnym dziełkiem, pozbawionym nie tylko głębi i ciekawych postaci, ale nawet elementarnej poprawności stylistycznej (polskie tłumaczenie).
Sceny były wulgarne (ta poczwara, ten dziki sex (Lucy... no, ta blondynka:) i to coś).
Naturalizm nie był przecież szary! U Zoli panowie chodzą w czyściutkich garniturkach i frakach, damy noszą kolorowe stroje, mieszkają w ładnych domach. To pod tą powłoką kryje się potwór, ludzka bestia.

Ale co sądzisz o filmie Badhama?

ocenił(a) film na 10
littlelotte52996

Dracula Coppoli to film , który jest pełen symboliki, gry światłem i kolorami. Jeśli oglądasz Draculę Coppoli i wszystko traktujesz dosłownie to obejrzyj jeszcze raz. "Krew to życie", życie w rytm uderzeń serca i z szumem czerwonych krwinek przelewających się przez nasze ciało. To przenośnia ten wybuch krwi. Jest tam jeszcze wiele innych pięknych poetyckich metafor, biały wilk, zielona rusałka.
Ty lubisz delikatne i nostalgiczne softowe filmy o miłości. Ten film jest o namiętnościach, które budują uczucia, ten film jest o patologicznej miłości człowieka, który odszedł w zapomnienie i kobiety, która dała sie ponieść uczuciu.
To baśń, kolorowa bajka o księciu z Transylwanii i dziewczynie z Londynu pięknie i ze smakiem namalowana.
Zrozumiec ją może tylko ten /ta który wie co to za budujące ale i niszczące uczucie. To nie jest film dla dzieci i młodzieży.To jedna z najpięknieszych bajek o miłości dla dorosłych.
Ten film działa na kobiety jak afrodyzjak.. wiem o czym mówię ;)
"I`ve crossed oceans of time to find You..." ;)
Polecam obejrzeć jeszcze raz, naprawde warto ;)

ocenił(a) film na 10
edga5

ta scena mówi sama za siebie :
http://www.youtube.com/watch?v=LfY3ewjDoG0&feature=related
Gary Oldman po wspaniałej roli w Leonie zawodowcu powrócił tu w doskonałej kreacji.
Doskonała muzyka Kilara...

;)

edga5

Dobra, jeszcze jedno o tej ohydzie. Ja rozumiem (i podczas oglądania filmu też rozumiałam), co Coppola miał na myśli. Ja się nie czepiam przekazu, ale formy. Och, nie mówcie mi, że nie można było tego pokazać lepiej. W "Lśnieniu" też jest taka scena, kiedy krew zalewa pokój (znaczy, tam też jest trochę kiczu, ale "trochę" mniej).
Uprzedzając: nie porównuję "Draculi" do "Lśnienia", bo to nie ma sensu. W końcu jedno to romans, a drugie horror. Porównuję sposób pokazania sceny. W "Lśnieniu" ta scena też nie jest straszna (a mówi to ktoś o słabych nerwach). Jest klimatyczna.
Zarzutów do Oldmana nie mam żadnych.
A, MichaelTerran, człowieku, primo, ja nie stawiam zarzutów Coppoli, tylko temu jednemu filmowi, a po drugie, czemu one są spektakularnie miałkie? Skoro Ty go uwielbiasz, to już nie można mieć własnego zdania? Gratuluję unikalnej zdolności logicznego myślenia.

ocenił(a) film na 10
edga5

sam bym tego lepiej nie napisał! ;) Podziwiam Ciebie że chciało Ci się odpowiadać na tak spektakularnie miałkie zarzuty postawione Coppoli przez littlelotte52996 !!!

ocenił(a) film na 10
littlelotte52996

Matko Boska, coż też wypisujesz kobieto! Słowa mają znaczenie, więc jeśli zaliczasz działo Coppoli do naturalizmu, to nie wiesz, co mówisz. Jest akurat na odwrót - to film na wskroś barokowy, umyślnie pszesadzony w wielu warstwach )od wizualnej po muzykę, z kreacją Oldmana w środku). Jest to film o miłości, a sztafaż wampiryczny podkreśla jedynie jej tragizm i niemożliwość spełnienia. Inni respondenci słusznie zauważyli, że to baśń. Że krwawa? Ot, konwencja. Pozdrowienia z ...

Krzypur

Przeczytałeś moją recenzję w ogóle?

"U Coppoli: emanowanie okrucieństwem, ohydą i brak wysublimowania, pokazywanie
najciemniejszych aspektów życia. Naturalizm miał życie pokazywać bez żadnych
upiększeń, więc wampir w tej epoce byłby raczej niechciany, ale reszta pasuje jak ulał."

Dobrze, on jest w części barokowy, w części naturalistyczny. Pokazuje najciemniejsze aspekty natury ludzkiej - no i wampirzej, ale z tym "wampirzej" mogłabym polemizować: jest trochę tak jak u Anne Rice. Czyli, rozterki wampira to tak naprawdę zamaskowane rozterki człowieka.

Krzypur

Poza tym, jeszcze jedno. Ty podzielasz powszechny, ale błędny pogląd, ze naturalizm był szary. Nieprawda. Nie zmieniły się kolorowe stroje kobiet, mężczyźni dalej chodzili we frakach i grzecznie się kłaniali, bogaci państwo jeździli powozami, a biedni żebrali na ulicach. Ludzie ciągle przyjmowali pod swój dach biedne sierotki, które znajdowały swoich książąt. Zmienił się tylko sposób postrzegania ludzi: pod tą powłoką kryje się istota, która podporządkowuje się wszystkim prawom natury. I tak tu jest: zauważ, że w tym filmie nie ma rozpraw filozoficznych "co zrobić, aby się uchronić?". Oni wszyscy działają, ale poddając się instynktom. Van Helsing i Harker zabijają Minę... pardon, Lucy, bo ona zagraża ich życiu (instynkt samozachowawczy), te sceny erotyczne, o których pisałam, też pokazują instynkty. Tam nie ma miejsca na wysublimowanie. Hopkins daje się uwieść Winonie Ryder (piszę tak, żeby nie powtarzać imion bohaterów, żeby nie było:)).
Wbrew pozorom i powszechnemu mniemaniu, naturalizm i barok miały ze sobą dość dużo wspólnego. Choćby zainteresowanie śmiercią i ohydą.
To, co napisałam, wcale nie wyklucza baśniowej otoczki wokół filmu, a wręcz przeciwnie. Przecież w baśniach (przynajmniej w niektórych) też tak jest. Czy Kopciuszek zastanawia się nad granicami klasowymi między nią a Księciem? Czy Piękna podchodzi do Bestii i mówi "hej, czemu jesteś taki brzydki", czy przed nim ucieka?

ocenił(a) film na 10
littlelotte52996

Masz rację i nie masz. Umówmy sie - według mnie, a ja nie pretenduję do bycia wszechwedzącym. Jeżeli - to jeden z wątków - naturalizm z barokiem maja dużo wspólnego, to ja wysiadam ( nawiasem mówiąc jestem polonistą). Nic nie mają wspólnego, chyba że tyle co wszystko ma ze wszystkim cos wspólnego. Bo ma! Wszelkie rozróżnienie opiera się na szczegółach. Dlatego - ciągle wg mnie - jeśli przyjmuę, że "Dracula" jest barokową baśnią - owszem w pewnej naturalistycznej konwencji okrucieństwa i krwi - to nie mogę (chociaż coraz berdziej Cię lubię i może chciałbym?) zgodzić się na naturalistyczną wymowę tego filmu. A nawiasem mówiąc (bez nawiasu!!!) - a te słowa, Mosci Książę, cóż mogą, cóż mogą. Herbert wiedział, że często słowna żonglerka prowadzi na manowce. I to biorę do siebie, postanawiając być skromniejszy. Cześć. Krzysztof

Krzypur

Może nie "dość dużo", ale trochę, czyli "coś". Ja też nie pretenduję do bycia wszechwiedzącą:) Chodzi mi o to, że w filmie nie ma "miłości barokowej". Jakby to ująć? Miłość barokowa winna być delikatna, wysublimowana (wszak w baroku, a raczej w nurcie dworskim baroku, poeci pisali sonety na cześć... wszy we włosach swojej ukochanej). W tym filmie nie ma delikatności. Tu jest namiętność.
Jeśli chodzi o nurt sarmacki, to jeśli jakiś przejaw znalazłeś, napisz. Ja znaleźć nie umiem. Oprócz przejawów nurtu naturalistycznego.

ocenił(a) film na 9
littlelotte52996

Z góry zakładam, że zostanę potraktowany jak nieuk i ignorant, ale ciekawość mnie zżera... Jaki sens ma przypisywanie na siłę cech twórczości czasów zamierzchłych produkcji filmowej lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku? Jeżeli powyższa dyskusja opiera się na jakimś wywiadzie z reżyserem, który pretendował w nim do miana artysty naturalistycznego, barokowego etc. etc. kręcąc "Draculę", to przepraszam. Tego typu dywagacje są bezcelowe. Porównajmy film do innych powstałych w tym czasie i gatunku, lub krytykujmy Coppole za gorszą, czy lepszą ekranizację powieści Stokera, skupmy się na grze aktorskiej, a wtedy ocena przez nas wystawiona będzie posiadała logiczne podstawy. Odnoszę wrażenie, że jeszcze litr krwi na ekranie więcej i z czystym sumieniem ta produkcja została by zakwalifikowana przez Cibie do filmów gore. TO JEST HORROR! I nie przypominam sobie, żeby kanon zabraniał opierania fabuły na miłości pod jakąkolwiek postacią. Rozumiem, że możesz tego nie akceptować, rozumiem też powody dla których wersja z lat siedemdziesiątych przypadła Tobie do gustu, tylko to nie są argumenty dyskredytujące Coppole. W swojej wypowiedzi mówisz 3xNIE dla licentii poeticii reżysera tej wersji. Naprawdę uważasz, że egoistyczna postawa Oldmana to błąd zarówno aktora, jak i twórców filmu? Pozostałym postaciom brak wyrazistości? Nawet "drewniany" w każdym filmie Keanu Reeves w niewytłumaczalny dla mnie sposób obronił się w "Draculi". Film bez klimatu, muzyka za głośna (głupia akademia, dała oskara za montaż dźwięku...), odtwórca głównej roli bardziej nadaje się na drakkar niż do eleganckiego Londynu XIX wieku bo nie jest przystojny w nieklasyczny sposób. Winona Ryder powinna mieć silny charakter i osobowość- przecież to takie typowe dla kobiet tamtego okresu. Film ratuje jedynie Anthony Hopkins i Sadie Frost na drugim planie. Ekranizacja do dupy bo akcja nie rozgrywa się Yorkshire, a hrabia nie jest hrabią, tylko księciem, mimo tego, że jedno drugiego nie wyklucza. Spektakularna jest tylko wszędobylska posoka niewinnych ohydna przez swą naturalną ohydność wynikającą z jej ilości, i ogólnie to taki "zabili go i uciekł" z tym wampirem bez ładu ni składu. :)
Sory, ale nie mogę się powstrzymać przed drobnym szyderstwem.
Pozdrawiam,
Artur

przekor

"Jaki sens ma przypisywanie na siłę cech twórczości czasów zamierzchłych produkcji filmowej lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku?"

"Żaden sens. To dla zabawy."

Wybacz, ale to jedyny sensowny argument w Twojej wypowiedzi. Reszta jest zgoła absurdalna:

"Odnoszę wrażenie, że jeszcze litr krwi na ekranie więcej i z czystym sumieniem ta produkcja została by zakwalifikowana przez Cibie do filmów gore."

Musisz poćwiczyć intuicję. Odnosisz złe wrażenie.
Mimo, że nie lubię "Draculi", to jednak, gdyby zaliczał się do gore, nawet nie raczyłabym go obejrzeć. To jest jeden z najniższych gatunków filmowych, przynajmniej większość, szczególnie nonsensowna seria "Guinea Pig". Coppola by takiego filmu nie popełnił.

"TO JEST HORROR!"

Tak, ale w którym momencie? Pokaż, bo nie zauważyłam. Dramat, OK, melodramat, ale nie horror.

"tylko to nie są argumenty dyskredytujące Coppole"

Kolejny... Moja wypowiedź to nie poezja, tam nie ma ukrytych znaczeń. I teraz pokaż, skopiuj, przepisz, cokolwiek, gdzie napisałam, "Coppola to zły reżyser". Napisałam "nie podobał mi się film". To jednak niewielka różnica.

"Naprawdę uważasz, że egoistyczna postawa Oldmana to błąd zarówno aktora, jak i twórców filmu?"

Nie, Szanowny Panie Krytyku, napisałam tylko, że mi się to posunięcie nie podobało.

"Film bez klimatu, muzyka za głośna"

Znowu to samo. GDZIE JA NAPISAŁAM, ŻE FILM JEST BEZ KLIMATU, A MUZYKA ZA GŁOŚNA?

"odtwórca głównej roli bardziej nadaje się na drakkar niż do eleganckiego Londynu XIX wieku bo nie jest przystojny w nieklasyczny sposób"

Gościu, wytrzeźwiej. Pisałam o urodzie bohaterów, tak? Więc co, koniecznie musi mi się podobać główny bohater? Langella mi się podobał, Oldman - nie. Co w tym złego? Anthony Quinn wyglądał jak koń, i co z tego?

"Winona Ryder powinna mieć silny charakter i osobowość- przecież to takie typowe dla kobiet tamtego okresu."

Tak, faktycznie, wszystkie kobiety były wtedy identyczne. Pomijając kwestię, że w filmie Badhama czasy są "późniejsze", to delikatna Mina jest lekko nienaturalna, zważywszy na to, że sama zarabia na życie. Zresztą, oczywiście, wtedy nie było silnych kobiet, a Margaret Mitchell i Maria Dąbrowska swoje bohaterki wzięły z kosmosu:)

"Film ratuje jedynie Anthony Hopkins i Sadie Frost na drugim planie."

Znowu...

"Ekranizacja do dupy bo akcja nie rozgrywa się Yorkshire, a hrabia nie jest hrabią, tylko księciem"

I raz jeszcze...

"i ogólnie to taki "zabili go i uciekł" z tym wampirem bez ładu ni składu. :)"

...powtarzam: GDZIE JA TO NAPISAŁAM???

"mimo tego, że jedno drugiego nie wyklucza."

Oczywiście, że wyklucza. Nie można być jednocześnie hrabią i księciem.

ocenił(a) film na 9
littlelotte52996

"Książę Edward, hrabia Wessex"- rozpieprzyłaś monarchię brytyjską jednym zdaniem, gratuluję. Przez Twoją ignorancję nawet nie chce mi się rozwodzić, udowadniać i pokazywać: co, skąd i dla czego.

Pinka_filmweb

Z księciem Edwardem o co innego chodzi, ale mniejsza o to. Człowieku, no wybacz, ale to mi raczej wygląda na łapanie się ostatniej deski rachunku: krytyk się (moim zdaniem) pomylił, więc jest głupi i w ogóle, to co pisze, jest bzdurą. No sorry, ale przekor przynajmniej podał jakieś argumenty. Argumenty Pinka_filmweb opierają się na: haha. Gratuluję.

ocenił(a) film na 9
littlelotte52996

1.Oczywiście, że o co innego, ale wesoło wyszło.
2."haha" było chyba skierowane do mnie, jako przyznanie racji Twojej odpowiedzi na moje zarzuty.
3.Odczep się od mojej "deski rachunku". :)
4.Nie chodzi mi o to co napisałaś, a raczej o to czego zabrakło, czyli rzetelnego porównania.
W trakcie czytania Twojej pierwszej wypowiedzi raziła mnie stronniczość, niepoparta niczym, prócz Twoich indywidualnych upodobań. Zanegowałaś wszystko bazując na własnym guście, a tak robić się nie powinno. Niech za umiejętnością posługiwania się językiem polskim w piśmie idzie coś jeszcze.

przekor

Stronniczość? Cóż, zdjęcia są bardzo ładne, Oldman ostatnio zaczął mi się podobać (chociaż nie tak, jak Langella), muzyka świetna. Ale aktorzy... Hopkinsa stać na więcej, Winonę Ryder, którą w ogóle bardzo lubię i wysoko cenię, na znacznie więcej. Keanu Reeves w "Adwokacie diabła" pokazał, że grać potrafi, a tu jest więcej niż bezpłciowy, Sadie Frost mi się podobała.
Ale i Winonie, i Sadie do Kate Nelligan brakuje tak ze 4 lata świetlne. Laurence Olivier i Hopkins to są aktorzy na tym samym poziomie, ale Olivier w filmie badhama dał z siebie wszystko, a Hopkins miałam wrażenie, ma wszystko gdzieś:) Langella i Oldman grają inaczej... kompletnie inaczej.

Ale teraz do rzeczy. Z każdego tematu da się wyciągnąć jakąś "głębię", ale w tym filmie po prostu jej nie ma. Jest za to sypanie nic nie znaczącymi symbolami w rodzaju rusałki i księżniczki-rzeki, tylko w jednym celu: żeby iodwrócić uwagę widza od miałkości fabuły. Bo, wybacz, gdzie tu jest ta "wielka miłość", "tęsknota", mężczyzna, który w życiu nie zdążył pokochać? Wielka miłość, namiętność? Jest dziki, agresywny seks, jest emanowanie przesadzonymi efektami specjalnymi rodem z komiksu albo bajeczki o Supermanie, ale żadna namiętność nie rzuciła mi się w oczy. To znaczy - nie, namiętność tam była, ale żadnej podbudowy psychologicznej bym tam nie dodawała. Zdania, które pisze edga5 są bardzo ładne, i bardzo przyjemnie sie je czyta, ale nijak się mają do całej fabuły filmu. Hołd złożony eteryczności uczucia... w takim razie mężczyźni pojęcia nie mają, co to jest etryczność uczucia. Eteryczność uczucia to na przykład pokój z motylami w "Jaśniejszej od gwiazd" Jane Campion, gra na fortepianie na plaży w innym jej filmie (wiadomo jakim:) Poza tym, to zaprzeczanie sobie: uczucie, które trwa paręset lat, i staje się obsesją nie jest eteryczne. To tak, jakby nazwać miłość Heathcliffa do Cathy "eteryczną". Albo uczucie jest eteryczne, albo obsesyjne. Eteryczna może być chwila, pierwsze zauroczenie, ale nie miłość, z, ujmując to zdawkowo, tak długoletnim stażem:) Etryczna obsesja... interesujące.

ocenił(a) film na 10
littlelotte52996

Być może to tylko moja błędna, nieweryfikowana dawno wiedza, ale wydaje mi się, że pojęcie eteryczności odnieść można zarówno do delikatności (przyjmijmy: uczucia), jak i metafizyczności czy duchowości. Zmieniając w ten sposób kontekst pojmowania eteryczności, możemy uparcie twierdzić, że w "Draculi" Coppoli eteryczność występuje, a nawet jest jednym z ważniejszych pojęć określających uczucie głównego bohatera do Miny. Nie zapominajmy również o eteryczności ruchu czy kształtu (np. powiewająca suknia Lisy w scenie przemiany w wampira). Obsesja w wymiarze metafizycznym również może zostać uznana za eteryczną. Problem tego pojęcia tkwi w synonimach, które zmieniają znaczenie w zależności od kontekstu. Przyznam, że mnie również to fascynuje;)
Co do samego obrazu, przyznaję, że nie ujmuje materią, a jedynie formą (chyba bardziej plastyczni byli "Nieustraszeni..." Polańskiego - w danej konwencji oczywiście). Nie obstawałabym jednak przy tym, że film nie ma żadnej głębi (tym bardziej, że początkowo zaznaczasz, że z "każdego tematu da się jakąś głębię wyciągnąć"), dopóki nie znajdę na to mocnych, rzeczowych dowodów, wpływających na zmniejszenie wiarygodności swoich adwersarzy. Co więcej, "podbudowa psychologiczna" występuje w każdym zjawisku społecznym czy jednostkowym. Najistotniejsze jest jej poprawne lub błędne przedstawienie.
Pozdrawiam.

ScarlettOHara

6/10 to ocena, jaką sama bym wystawiła, więc nie będę się sprzeczać. Jedynie sprecyzuję: nie tyle nie ma głębi psychologicznej (skrót myślowy), co - po prostu - przesadą jest "dorabiać" do tego filmu głębokie filozoficzne przemyślenia - a przynajmniej nie w ten sposób, jak robi to Coppola. Dlatego prostota Badhama bardzij mi odpowiada :D Widziałaś tę wersję?

ocenił(a) film na 10
littlelotte52996

Niestety nie widziałam, więc ciężko mi się do tej wersji odnieść. Punkt widzenia Coppoli również mnie nie zachwycił, aczkolwiek plastyczność przedstawionego przez niego obrazu i swego rodzaju baśniowość jak najbardziej;)

littlelotte52996

ja nic nie chciałam argumentować, po prostu Wasza rozmowa (o ile tak można to nazwać) nieźle mnie rozśmieszyła. No i może mniej nerwów, więcej obiektywizmu littlelotte52996? :)

ocenił(a) film na 9
Pinka_filmweb

Żadna argumentacja w Twoim wykonaniu i tak nie była by brana poważnie pod uwagę, bo wysoko oceniłaś "Desperado 2" i most do "Terabithii", co w połączeniu z sympatią do Allen'a dyskwalifikuje Cię w naszej polemice. haha :P

przekor

nieszkodzi :) każdy jest przecież na innym stopniu wiedzy o tworzeniu i ocenianiu filmów

Pinka_filmweb

Ach, przecież ja się nie denerwuję:) Ja tylko jestem schizofreniczką, mam zaburzenia psychiczne i piszę do Was z hotelu bez klamek. haha:))

littlelotte52996

każdy człowiek jest po trosze nienormalny przecież ;p

littlelotte52996

Alright, w części muszę cofnąć to, co powiedziałaam. Z perspektywy czasu widzę, że moje argumenty są, tak jakby, w części niewystarczające.
Co nie oznacza, że zmieniłam zdanie (no, może co do urody Oldmana:), ale że inaczej je uargumentuję. Film J. Badhama nie jest wysublimowany. Jesttaka smao teatralny, jak wersja Coppoli, tylko w drugą stronę. Zrealizowany w konwecji gotyckiego horroru, stylizowany nieco na niemiecki ekspresjonizm (ale aktor jest przystojniejszy:D), ale w dalszym ciągu leszy niż film Coppoli. Dlaczego?

1. AKTORZY.
Cóż, żeby zrealizować porządny film w teatralnej konwencji trzeba mieć dobrych aktorów, a nie opłacalnych. Badham wyszedł z założenia, że jedna gwiazda (Laurence Olivier) mu wystarczy. Zatrudnił aktorów przede wszystkim teatralnych (Langella w ogóle podobno nie lubi grać w filmach) - co w konwencji tego filmu jak najbardziej się opłaciło. Miałam wrażenie, że Coppola, też chce coś takiego (tylko w drugą stronę, stylizacja komiksu), ale aktorzy nie bardzo dają radę (może poza Hopkinsem i ewentualnie Oldmanem i Sadie Frost). Lubię Winonę Ryder i wysoko ją cenię, ale w tej roli kompletnie się nie popisała, może dlatego, że scenariusz przewidywał bezpłciową laleczkę, z repertuarem min oszacowanym na 3. Keanu Reeves... jak Keanu Reeves (chociaż w "Adwokacie diabła" był niezły). Co do Franka Langelli, to jest on chyba idealnym odtwórcą tej roli. Ten film trzeba by oglądać z napisami, bo ton, w jakim wypowiada słowa, wyraz jego oczu i oryginalna uroda nadają mu coś fascynującego i pociągającego. Inna rzecz, że w pierwszej części filmu gra z celowo narzuconą "maską" (spójrz na wyraz jego oczu, kiedy rozmawia z Van Helsingiem na cmentarzu, kiedy wita się pierwszy raz z Lucy itd.). Ta maska pozwala nam zobaczyć, jak świetnym jest aktorem, bo emocje wyraża tylko za pomocą oczu i tonu głosu - a i to robi perfekcyjnie, tzn. i tak wiemy, co chce nam przekazać. Swoją drogą, Frank gra najbardziej klasycznego wampira, jakiego można sobie wyobrazić. Gra bardzo teatralnie, z wyraźnymi nawiązaniami do kina niemego, co w jego wypadku się sprawdza, bo jest aktorem prawie wyłącznie teatralnym, i ma w tym spore doświadczenie. Taki styl stanowczo nie jest łatwy, i ciężko wiarygodnie przedstawić taką postać, ale Langella świetnie sobie z tym radzi, bo konstrukcja jego bohatera idealnie pasuje do tego typu postaci.
Co do Kate Nelligan, to jest cudowna. Winonie Ryder i Sadie Frost brakuje do niej co najmniej parę lat świetlnych. Powiem tak: nie czytałam (jeszcze) powieści, więc nie wiem, jak Stoker przedstawił swoją bohaterkę, ale w konwencji filmu postać zagrana przez Kate jest o niebo ciekawsza od tej wykreowanej przez Winonę. Nie jest to wina aktorek, a raczej scenarzysty. Lucy jest interesującą, ciekawą świata, przebojową i samodzielną dziewczyną, która wie, czego chce. "Jest silniejsza od większości kobiet", jak mówi o niej sam hrabia Dracula. Poza tym, jest świetną aktorką. Spójrz na scenę, kiedy mówi gospodyni, że chciałaby herbatę. Zwróć uwagę na scenę, w której szepcze "No!", widząc Jonathana, swojego ojca i profesora Van Helsinga, wykonujących "zabiegi" na Lucy. Na genialną scenę, kiedy Lucy uderza batem Van Helsinga.
W doborze aktorów Coppola popełnił jedną pomyłkę: jesli robimy teatralny, quasi-groteskowy film, to trzeba dobrać też odpowiednich aktorów. Hollywoodzki styl grania większości z nich nich nijak ma się do konwencji filmu. Teatralność filmu nie polega tylko na przesadzie. im urton wie, jak robić takie filmy, Coppola - z całym szacunkiem - nie bardzo.

2. ZDJĘCIA.
Cóż, musiałabym sobie przypomnieć film Coppoli, ale z tego, co pamiętam w obu filmach są siebie warte, czyli doskonałe. Zresztą tak, jak muzyka (na tym samym poziomie, bez urazy dla Wojciecha Kilara). W filmie Badhama podobało mi się rozpoczęcie i zakończenie wyciem wilka (" - To dzieci nocy. Jaka smętna pieśń. - Uważa pan, że smętna? - Tak, samotnie, jak płacz. - Uważam, że to wspaniały dźwięk.")
To może nie dotyczy zdjęć, ale film Badhama ma jedną genialną cechę: Holendrzy rozmawiają po holendersku! Bo wiadomo, w Hollywood, cudzoziemcy z tego samego kraju, kiedy są sami wolą rozmawiać po angielsku:) A w scenie "poskromienia" Miny, ona i jej ojciec mówią po holendersku. Duży plus dla filmu.
Swoją drogą, film ma najlepszego walca w historii kinematografii:) I jedną z najlepszych scen erotycznych.

3. PSYCHOLOGIA.
Najtrudniejszy punkt. Zacznijmy od tego, że sama książka nie jest arcydziełem psychologii i nie wiadomo jakich podtekstów nie ma się to co doszukiwać. A zdaniem edga5, Dracula poszedł tam, gdzie rosną poziomki, złamał siódmą pieczęć, przyznał się do ojcostwa dziecka Rosemary i przebytej psychozy, ze wstrętem odkrył, że jest w matni, szeroko zamknął oczy, a na końcu odbyły się gorzkie gody.

"Dracula" w wresji Francisa Forda Coppoli to nie jest psychologiczne arcydzieło. Jeśli się uprzemy, to do każdego filmu można dodać jakąś głębię psychologiczno-egzystencjalną. tak jak tutaj o przemijalności życia, o tym, że po nas zostaje tylko kupa i reszta ładnych frazesów, jakich się tu dość naczytałam. O domniemanej eteryczności uczucia nie wspominając (to obsesja czy jednak eteryczność?)
Co do rozpaczy Draculi z powodu utraconej miłości, i brutalnie przerwanym ziemskim życiu, to pierwsza lepsza telenowela i hollywoodzkie melodramaty w stylu "Uwierz w ducha" też o tym traktują. Jest multum filmów, które mówią o obsesyjności uczucia (pierwsze z brzegu, "Gorzkie gody" Polańskiego). Z Coppoli nie będzie ani nowego Bergmana, ani nowego Kubricka, ani nowego Polańskiego. Takie "rewelacje", jak sobie "wymyśłił" Coppola, znano już nawet w średniowieczu. Nie mam zamiaru dorabiać filmowi Badhama jakiejś egzystencjalnej ideologiI: to świetny film, stylizowany na gotycki horror, nieco innowacyjny wobec stanowisk "wampirzej miłości", ale Badham nie robił z siebie Bergmana i nie dorabiał mu nie wiadomo jakiej filozofii. To dobry film, perfekcyjny w realizacji (zwrć uwagę na akcenty), ale bez nie wiadomo jak głębokiego i innowacyjnego "drugiego dna"..

littlelotte52996

"im urton wie, jak robić takie filmy,"

Tam miało być, oczywiście "TIM BURTON wie, jak robić takie filmy,":)

ocenił(a) film na 7
littlelotte52996

Ja bym powiedział, że Coppola jest wręcz barokowy - formalnie spektakularny, nie bojący się uderzyć w wulgarność, naturalizm, wręcz ohydę.
Choć fabularnie bliżej mu do książki, pod względem wszystkiego innego jest od niej zupełnie odległy... ale to dobrze, bo książkę Stokera uważam pod wieloma względami za ramotę. Bohaterowie są zbyt mocno wyidealizowani, a sam Dracula im bliżej końca, tym żałośniejszym się staje. Powieść jest klimatyczna, ale prawda jest taka, że filmy zdołały ją już przerosnąć pod wieloma względami.
Badham jest szarobury, przez co w klimacie wierniejszy powieści.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones